rozdział 16

221 15 1
                                    

Kiedy opowiedziałam ze szczegółami o poznaniu Stylesa, naszej rocznej umowie, fikcyjnym narzeczeństwie i ślubie, jego chorobie psychicznej i niesprawiedliwości ze strony brata poczułam się lżejsza jakbym zzrzuciła z pleców ogromny ciężar. Enzo miał rację, wygadanie się komuś o swoich problemach bywa czasami naprawdę zbawienne. Nigdy wcześniej nie byliśmy ze sobą wyjątkowo blisko. Po prostu pracowaliśmy razem w kawiarni, działaliśmy zgrabnie jako zespół, ale raczej nie zdarzało się nam wychodzić zbyt często gdzieś poza pracą. Parę takich wyjść miało miejsce, ale zazwyczaj większą ekipą z Something New. Raz czy dwa zdarzyło się nam pójść na obiad czy drinka, ale były to sporadyczne spotkania. Enzo w weekendy kończył jeszcze studia, dlatego też nie było czasu na nawiązywanie bliższej znajomości poza stricte pracowniczo-koleżeńską. Aż do tego wieczora nigdy nie rozmawialiśmy zbytnio o życiu prywatnym, ale jak to mówią - zawsze musi być ten pierwszy raz. Tak więc oto i on - do północy w jego pokoju przy słabym oświetleniu lampki nocnej, mając na sobie jego ubrania, zwierzałam się z kiepskiej historii swojego życia, które chyba nadawałoby się na równie kiepski film bez szczęśliwego zakończenia. Było już grubo po północy, gdy zgasiliśmy światło i położyliśmy się spać - ja na dmuchanym materacu, a Enzo na swoim łóżku. Nie mogłam się zgodzić i na to, żeby jeszcze oddał mi łóżko, już wystarczająco korzystałam z jego gościnności i dobrego serca. Zmęczona natłokiem wrażeń i emocji dnia poprzedniego z początku nie mogłam zasnąć, przewracałam się z boku na bok. - Śpisz? - zapytałam szeptem chłopaka, próbując dostrzec cokolwiek w ciemności.
- Jeszcze nie, a ty czemu nie śpisz? To był bardzo długi i męczący dzień. Musimy się wyspać, zwłaszcza, że idę jutro rano do pracy - usłyszałam od razu w odpowiedzi.
- Ja mam dwa dni wolnego.
- Szczęściara - mruknął, ale po jego tonie głosu wyczułam, że się uśmiecha.
- Słuchaj, jeśli chcesz mogę pójść za ciebie do pracy, bo i tak nie mam co ze sobą zrobić, a nie jestem gotowa, żeby wrócić do Harry'ego ani do domu... To dla mnie żaden problem, przynajmniej tak będę mogła ci się odwdzięczyć za pomoc i nocleg - zaproponowałam od razu, wiedząc, że prawdopodobnie zwariowałabym, gdybym nie miała czym zająć rąk i myśli przez dwa najbliższe dni.
- Daj spokój, Adila. Nie ma o czym mówić. A pójście jutro do pracy to chyba nie najlepszy pomysł. Sama mówiłaś, że Harry próbował się z tobą skontaktować i skoro nie odbierasz jego telefonów to najpewniej przyjdzie zobaczyć się z tobą w kawiarni. Jesteś na to gotowa? Musiałam przyznać mu rację, dlatego następnego dnia zostałam u niego parę godzin i następnie udałam się do mieszkania mojego rodzeństwa, gdy Cassie była w szkole, a Riley w pracy po trochę ubrań, które zapakowałam do pozostawionej ostatniej walizki, która należała do mnie. Po drodze do domu Enza zawitałam też do drogerii i kupiłam najpotrzebniejsze kosmetyki takie jak szampon, żel pod prysznic czy szczoteczka do zębów. Postanowiliśmy, że zatrzymam się u chłopaka na dwa najbliższe dni. Nie wiedziałam jak mu się kiedyś za to odwdzieczę. Wpadłam na pomysł ugotowania obiadu, gdy Lorenzo wróci z pracy. Wcześniej pojechałam jeszcze do supermarketu po potrzebne produkty do zrobienia zapiekanki ziemniaczanej. Po piątej popołudniu usłyszałam dźwięk przekręcanego zamka w drzwiach i po chwili w kuchni pojawił się Enzo z jakimś chłopakiem, podejrzewałam, że ze współlokatorem.
- Nie mieliście jeszcze okazji się poznać. To moja koleżanka z pracy - Adila, a to mój przyjaciel, Fabrizio - uścisnęłam na przywitanie dłoń bruneta i uśmiechnęłam się lekko, mając przy tym nadzieję, że nie wyszedł z tego wymuszony grymas.
- Liczę na to, że jesteście głodni, bo właśnie zrobiłam zapiekankę ziemniaczaną na obiad. Lubicie zapiekankę ziemniaczaną? - zapytałam jeszcze, chociaż teraz było już trochę późno na tego typu pytania. Obaj ochoczo pokiwali głowami i chwilę potem jedliśmy razem posiłek, który chłopaki bardzo chwalili, pytając w żartach czy zostanę z nimi na zawsze. Po paru minutach i dwóch dokładkach chłopaków zostałam w kuchni sama z moim kolegą z pracy, który właśnie ładował brudne naczynia do zmywarki.
- Harry był dzisiaj w kawiarni - odezwał się cicho, włożywszy kapsułkę myjącą i włączywszy zmywarkę. Poczułam się jak porażona prądem i złapałam się oparcia krzesła, żeby nie upaść. Podejrzewałam, że Styles będzie chciał się ze mną zobaczyć, ale mimo wszystko świadomość tego na tym etapie naszej sytuacji mnie przerażała.
- Co mu powiedziałeś? - wyszeptałam, walcząc z uciskiem w gardle i zwróciłam uważnie wzrok na postać Lorenza.
- Prawdę, że masz wolne. Dodałem jeszcze, że nie wiem kiedy wrócisz do pracy oraz... - urwał, spuszczając wzrok na podłogę, a na jego twarzy wykwitł piękny rumieniec. Przełknęłam z trudem ślinę i podchwyciłam. - Oraz? - chłopak westchnął i wreszcie przelotnie spojrzał mi w oczy.
- Powiedziałem mu, że po tym co ci zrobił, nie zdziwiłbym się jakbyś zmieniła pracę i odszedłem do swoich zajęć, a on jeszcze przez dobrą chwilę zbierał szczękę z podłogi.


- Dziękuję, Enzo – ostatni raz uścisnęłam mężczyznę. – Nie wiem jakbym sobie z tym wszystkim poradziła, gdyby nie ty.
- Och, nie ma o czym mówić! Gdybyś mnie jeszcze potrzebowała, wiesz gdzie mnie szukać – cmoknął mnie w czubek głowy i uśmiechnął się pokrzepiająco – A teraz leć. Mam nadzieję, że podjęłaś słuszną decyzję – gula w gardle rosła z każdym krokiem, z którym zbliżałam się do drzwi domu Harry'ego. Przez te kilka dni miałam dużo czasu na przemyślenia. Podjęłam decyzję, że pociągnę tą historię, nie dlatego że jest mi go szkoda, tylko dlatego że naprawdę desperacko potrzebuję tych pieniędzy. Ja i moja rodzina. Zdaję sobie sprawę z tego, co powiedział mi Riley i jak to może wyglądać z jego strony, ale obiecałam sobie, że opowiem mu wszystko ze szczegółami, jak tylko spłacimy długi. Wzięłam głęboki wdech i pociągnęłam za klamkę.
- Hej – powiedziałam niepewnie, jak tylko zobaczyłam bruneta przy stole w kuchni. Podniósł na mnie wzrok i kiwnął głową. – Słuchaj, Harry, postanowiłam, że wrócę do naszej umowy.
- Ale nie ma do czego wracać – odpowiedział tak spokojnie, że przeszedł mnie dreszcz – Złamałaś ją. Opowiedziałaś wszystko temu pieprzonemu kelnerowi! – uderzył pięścią w stół, a ja podskoczyłam.
- Nie wiedziałam co robić, potrzebowałam się kogoś poradzić... Ja nie chc...
- Nie obchodzi mnie to – przerwał mi i przeczesał ręką włosy, oddychając głęboko. Zbliżył się do mnie i spojrzał przenikliwie w oczy. – Jutro jadę do babci. Powiem jej, że ślub odwołany.
- Nie rób tego, Harry – zmarszczył brwi. – Wiesz, że to jej złamie serce.
- Nie będziesz tu wracać z litości! – warknął – Mam jeszcze wystarczająco godności, żeby pozwolić ci odejść. Więc wyjdź.
Co? Jak to mam wyjść? A co z tym wszystkim? Co z babunią Helen? Jak ona to przyjmie? Ja naprawdę ją polubiłam. Jego słowa trafiły mnie z mocą spadającego meteorytu. Pokręciłam głową. Co ja powiem mojej rodzinie? Nie, nie. To się nie dzieje naprawdę. Właśnie zdałam sobie sprawę jak głupio postąpiłam wychodząc tamtego dnia z domu. Przecież moja przyszłość, tak jak i Cassie oraz Rileya zależała właśnie od niego. Od pieprzonego Harry'ego Styles'a. To on miał pomóc nam wyjść na prostą, zacząć nowe lepsze życie. Adila, jesteś taka głupia, zbeształam się w myślach. Musisz to jakoś odkręcić.
- Przecież ja tu nie wróciłam z litości – powiedziałam spokojnie, mimo że w środku trzęsłam się ze zdenerwowania. – Harry, jestem tu bo wspólnie coś zbudowaliśmy. Co z tego, że to nie dzieje się naprawdę. Zobacz jak dobrze graliśmy... Wszyscy nam wierzą, nie niszczmy tego. Babunia Helen zasługuje na to, żeby być na twoim ślubie – pogładziłam go po ramieniu w geście uspokojenia.
- Kelner... - powiedział przez zaciśnięte zęby i tak samo mocno zacisnął pięść.
- Enzo – złapałam go za dłoń i starałam się rozluźnić ją za niego – Jestem pewna, że nic nikomu nie powie. Wszystko jest w porządku, okej? – po chwili pokiwał głową.
- Ustalmy jeszcze raz zasady – powiedziałam, widząc jak mężczyzna mięknie – Zero kłamstw, zero ukrywania istotnych szczegółów, które nas dotyczą. Gramy tak, jakby to miała być nasza najważniejsza rola w życiu – wypowiadając te słowa obiecałam sobie, że sama będę ich przestrzegać. Zdałam sobie sprawę, że byłam bardzo zdystansowana i chłodna, a udając coś tak poważnego, potrzebne jest dobre dogadywanie się głównych aktorów. Przyjaźń? Chemia? Czy chemię można udawać? Zastanowiłam się przez chwilę. Czy chemię można stworzyć?
Spojrzałam Harry'emu w oczy. Przyglądał mi się przez cały czas.
- Dziękuję, że wróciłaś – powiedział cicho, a ja uśmiechnęłam się. Poczułam jak cała gęsta atmosfera gdzieś się ulatnia. Ku mojemu zaskoczeniu Harry przyciągnął mnie do siebie i oparł swoją brodę na mojej głowie. To była błoga chwila. Oddychałam głęboko w jego ramionach. Potrzebowałam tego po tych wszystkich dniach stresu.
- Pójdę się już położyć – powiedziałam po kilku minutach spokoju. Podniosłam głowę i napotkałam przenikliwe, ale ciepłe i wdzięczne zielone oczy. I wtedy mnie pocałował.

____
misie kolorowe! co myślicie o takim obrocie akcji? :D będzie się działo w kolejnych rozdziałach, obiecujemy Wam to z Kasią! :) Miłego dnia i miliony buziaków dla Was :*:*


fake fiancée || h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz