ADILA'S POV
- Cassie! Obiad gotowy - zawołałam swoją młodszą siostrę, która zaraz potem pojawiła się w naszej małej kuchni. Pomieszczenie owszem, było niewielkie, ale na szczęście mieściły się w nim konieczne sprzęty jak kuchenka czy lodówka, ale także stół z trzema krzesłami. W miarę możliwości śniadania i kolacje zawsze jedliśmy razem. Razem z bratem chcieliśmy stworzyć małej choć namiastkę normalnej rodziny, którą ta utraciła kilka miesięcy temu. Zresztą, my wszyscy ją straciliśmy. Ale dosyć o tym.
Cassidy usiadła na swoim stałym miejscu pośrodku, a ja przysiadłam tuż obok z dwoma talerzami spaghetti bolognese, jeden podsunęłam pod nos siostrze, życząc jej smacznego. Kiedy skończyłyśmy posiłek, pozmywałam naczynia i odwróciłam się w stronę dziewczynki.
- Cassie, teraz muszę wyjść na jakieś trzy godziny. Riley wróci wieczorem, więc nie otwieraj nikomu, pamiętaj. Oboje mamy klucze, więc pod żadnym pozorem nie otwieraj drzwi i nie rób wielkiego hałasu - powiedziałam, wkładając kosmyk jej włosów za ucho i pocałowałam czoło siostry. Starałam się kiedy tylko mogłam, odbierać ją ze szkoły, a Riley ją do niej zawoził. Być może moje zachowanie podchodziło pod paranoję, ale nie ufałam ludziom, którym byliśmy winni pieniądze. Lepiej dmuchać na zimne.
- Wiem, pamiętam. Będę cicho i zajmę się odrabianiem lekcji - cieszyłam się, że Cassie to rozumiała i nie miała mi za złe tej odrobiny nadopiekuńczości. - A ty gdzie idziesz, Adi? Myślałam, że dziś masz wolne w kawiarni.
- Bo mam. Idę na spotkanie ... w sprawie kolejnej pracy - wyjaśniłam krótko, idąc do pokoju i otwierając szafę w celu znalezienia ubrania na owe wyjście. Zdziwiona obserwowałam Cassidy, która wyciągnęła stamtąd moje błękitne rurki 7/8 i białą bluzkę na guziczki z prześwitującymi rękawami do łokci. Podała mi ubrania, a zaraz potem przyniosła moje ulubione baleriny i czarną workowatą torbę. Uśmiech rozjaśnił moją twarz, kiedy dziękowałam jej buziakiem w policzek.
- Jesteś najlepszą siostrą na świecie - odparłam, wbiegając do łazienki, a przez drzwi usłyszałam.
- Wiem, bo twoją jedyną - zaśmiałam się cicho, ubierając jeansy, a potem bluzkę. Następnie rozczesałam swoje długie brązowo-rude włosy,* tworzące się w lekkie fale i zrobiłam delikatny makijaż. O 14:07 byłam gotowa do wyjścia.
Drogę do Something New, miejsca spotkania, a zarazem mojej pracy pokonałam w standardowym czasie czterdziestu minut. Metro opóźniło się jak zwykle o parę minut, więc dokładnie o 15:04 weszłam do kawiarni i od razu moim oczom ukazała się moja koleżanka Sara, z którą przywitałam się krótkim cześć. Potem zaczęłam rozglądać się po sali w poszukiwaniu mężczyzny z białą różą.
Umówiłam się z Harrym w Something New z prostego powodu, a mianowicie - by móc uciec na zaplecze w razie, gdyby okazał się starym, łysiejącym, obrzydliwym oszustem, a nie chłopakiem w wieku mojego brata. Rozglądałam się wokół z rosnącym zaciekawieniem i wtedy go dostrzegłam. To musiał być on, gdyż tylko na jego stoliku leżała piękna biała róża. Jednak nie dowierzałam temu, co widziałam. Słodki Jezu ... Domniemany Styles był najprzystojniejszym facetem w całej kawiarni. Miał dłuższe lekko kręcone włosy, które zaczesał bardziej na prawą stronę. Ubrany był w ciemne jeansy i czerwono-czarną koszulę w kratkę. Widząc mnie i to, że mu się przyglądałam, posłał mi ciepły uśmiech z dołeczkami w policzkach, od których, z ręką na sercu, zrobiło mi się gorąco. Czy on był gejem? Przecież to niemożliwe, by taki chłopak jak on nie miał dziewczyny i musiał wynajmować kogoś do tej roli. Szatyn wstał i odezwał się głosem, który sprawił, że zmiękły mi kolana.
- To chyba właśnie na ciebie czekam.
- Harry Styles? - spytałam, a on potwierdził moje przypuszczenia ruchem głowy.
- A ty to ...? - utkwił we mnie nieśmiałe spojrzenie swoich zielonych, przejrzystych tęczówek.
- Adila Carter - przedstawiłam się, wyciągając ku niemu dłoń, którą od razu uścisnął.
- Prawie jak Adele - mruknął, prawdopodobnie chcąc rozładować atmosferę.
- Jeżeli zapłacisz mi dwa razy tyle, ile proponujesz w ogłoszeniu, to mogę być nawet Adele - w tamtym momencie oboje wybuchliśmy śmiechem, który był jak najbardziej szczery, a mnie przeszło przez myśl, że dźwięk śmiechu Harry'ego to najpiękniejsza muzyka dla moich uszu.
- Masz piękne i bardzo niespotykane imię - usłyszałam komplement, siadając naprzeciwko Stylesa. Poczułam pieczenie na policzkach, więc byłam niemal pewna, że powstają tam rumieńce. Przeklęta tendencja.
- Dziękuję. Tata chyba był pijany, gdy poszedł do urzędu. Zawsze marzył o córce, a miałam już starszego brata, więc ... Sam rozumiesz. On i moja młodsza siostra mieli więcej szczęścia w tej kwestii. W końcu Riley i Cassidy to dość powszechne imiona, prawda?
- Myślę, że twój tata doskonale wiedział, co robi - odparł Harry, puszczając do mnie oko, a ja parsknęłam śmiechem. - Ładnie się śmiejesz.
- Czyżby pan ze mną flirtował, panie Styles?
- Oczywiście, panno Carter. Flirt z narzeczoną to najprzyjemniejsza rzecz pod słońcem - jego słowa przypomniały mi, po co tak naprawdę się tutaj spotkaliśmy. Wyjęłam z torby notes oraz długopis, czekając na informacje.
- Czekam na wyjaśnienia. Dlaczego mam udawać twoją narzeczoną? Przydałoby się także kilka najważniejszych, ale też i tych mniej ważnych faktów z twojego życia, mój drogi narzeczony.
*Chloe ma tak naprawdę blond włosy do ramion, ale tu zapożyczyłyśmy jej wygląd z filmu If I Stay
____________________________________
cześć misie! mamy nadzieję, że czekałyście z niecierpliwością na kolejną dawkę historii Adili i Harry'ego. czy mamy rację? jak podoba wam się ich spotkanie? w kolejnym rozdziale Nati zajmie się perspektywą Hazzy, natomiast dziś macie powyżej moją pracę. oczywiście liczymy na to, że się wam podoba x. liczymy na wasze głosy i komentarze, to naprawdę motywuje do dalszej pracy. miłego wieczoru xx
CZYTASZ
fake fiancée || h.s
Fanfic"Oczy są zadziwiające. Po nich poznasz. ile człowiek spał, czy płakał, jaki ma nastrój, jak bardzo jest niekochany. "