3.

207 14 1
                                    

Budzik zadzwonił o siódmej, a wraz w nim wstałem ja i moja dziewczyna.

Zebraliśmy się szybko, a po zakluczeniu drzwi skierowaliśmy się na śniadanie. Dzisiaj konkurs drużynowy. Musiałem być w pełni na siłach, ponieważ razem z kolegami miałem zamiar zdobyć złoto. 

Kiedy weszliśmy na stołówkę puściłem dłoń Caroliny i wskazałem jej stoły pełne jedzenia. Po wzięciu wszystkiego, na co mamy ochotę podeszliśmy do stolika, gdzie siedziała nasza cała kadra.

- Dzień dobry - powiedziałem, zaraz za mną moja dziewczyna. 

Kiedy wszyscy skoczkowie przywitali się, zacząłem jeść. W trakcie spożywania posiłku nie myślałem o wczorajszych wydarzeniach. Brunetka siedząca obok mnie jedynie mniej się odzywała. Poza tym było w porządku.

- To jak chłopaki? Złoto jest nasze - powiedział Markus, a reszta w tym ja zawtórowaliśmy mu. 

- A my bawimy się w największych kibiców? - spytał Andreas, patrząc na moją dziewczynę.

- No pewnie - odpowiedziała, po czym ścisnęła moją dłoń pod stołem. 

Posiedzieliśmy jeszcze przez chwilę, po czym razem z chłopakami z drużyny poszliśmy do pokoju trenera. Schuster dał nam kilka cennych rad, kazał nam się nie stresować i robić to co do nas należy i to co potrafimy robić najlepiej. 

Wkrótce jednak nadszedł czas, abyśmy pojechali na skocznię. W autokarze zachowywaliśmy się bardzo przyzwoicie. Myślę, że każdy musiał się skupić w związku z dzisiejszymi skokami. Chcieliśmy to wygrać. Zrobimy to.

Kiedy dotarliśmy na miejsce pożegnałem się z Caroliną, która życzyła mi powodzenia.
Ruszyłem z chłopakami do domków, rozgrzać się. Biegałem razem z Markusem i Richardem. Stephan poszedł na rozmowę z trenerem.

Czas mijał i mijał, a w końcu zawody się rozpoczęły. W dodatku z naszej grupy skakałem jako pierwszy. Nie powinienem się stresować, jednak to robię.

Kiedy siadałem na belce, odrzuciłem złe myśli, odpchnąłem się od belki i po prostu skaczę. Wiedziałem, że oglądało mnie tyle ludzi, na pewno moich rodaków, nie mogłem ich zawieźć. Nie mogłem również zawieźć mojej dziewczyny, rodziców, nikogo.

Skupiłem się tylko i wyłącznie na skoku. Wylądowałem, robiąc telemark. Chyba mi wyszło. Słyszę ludzi, którzy krzyczą.
Kiedy spojrzałem na tabelę okazuje się, że skoczyłem 129 m. Jest dobrze. Pomachałem do kamery i odszedłem. Byłem szczęśliwy, miałem nadzieję, że będę taki do końca. Przed przebraniem zajrzałem jeszcze do bardziej szczegółowych wyników. Noty za styl miałem znakomite, wszystko było w porządku.

Nim się obejrzałem, już skakał kolejny zawodnik z mojej drużyny. Richard skok oddał również dobry. Nasza drużyna prowadziła póki co.

Na dworze nie było aż tak zimno, jednak postanowiłem przenieść się z rzeczami i iść schować się w cieplejsze miejsce. Tu miałem na myśli domek. 

Zacząłem iść drogą, podczas której minąłem się z kibicami. Oczywiście nie przeszedłem tak szybko jak myślałem. Najpierw uśmiechnąłem się do kilkunastu zdjęć z fanami. Niektóre dziewczyny miały nawet jakiś gadżet, bądź koszulkę z moją twarzą. To było bardzo miłe. Generalnie to fajnie było mieć kogoś, kto kibicuje ci i mimo wszystko jest przy tobie i pisze ci miłe słowa, nawet gdy skok nie wyjdzie. To bardzo ceniłem w tym sporcie. 

Przed wejściem do domku obejrzałem skok Stephana, który również był dobry. Myślę, że byliśmy dobrze przygotowani, a ta skocznia nam służyła. 

Kilka minut później wbiegł zdyszany Richard.

- Jesteśmy pierwsi! - krzyknął.

Uśmiechnąłem się i zbiłem z nim piątkę.

- Wygramy to - powiedziałem pełen emocji. 

To prawda, każdy tak może powiedzieć, ja jednak czułem, że to jest to.

Parę chwil później przyszedł wesoły Stephan, a zaraz za nim Andreas i Markus. Oboje wyglądali jakby co najmniej mieli się rozpłakać. Gdy miałem wziąć swoje rzeczy i iść w stronę wyciągu, do pomieszczenia wszedł trener.

- No panowie, pokazujecie klasę, jestem z was bardzo dumny. Pokażcie jeszcze raz klasę i wygrajcie to. Jesteście w stanie, możecie. Nie wierzę w nikogo innego oprócz was - powiedział Schuster.

Każdemu z nas przybił piątkę, poklepał po plecach i wyszedł.

- Idę do Caroliny, a was widzę na podium - dodał uśmiechnięty Wellinger i także opuścił domek.

Mi też nie pozostało nic innego jak stawić się na górze i oczekiwać na ostatni skok. Kiedy wszedłem do pokoju, gdzie siedzieli inni skoczkowie czekający na swój skok, dopiero wtedy poczułem zżerający mnie od środka stres. Mimo, że nie raz dopadał mnie on w serii finałowej, teraz czułem się co najmniej dwa razy gorzej. Cicho odetchnąłem i po prostu patrzyłem na skoki rywali.

Musiała jednak nadejść moja kolej. Usiadłem na belkę i w pełni skupiony czekałem aż trener machnie chorągiewką. Kiedy to zrobił, odepchnąłem się i zacząłem oddawać najlepszy skok na jaki tylko mnie stać. Wylądowałem telemarkiem i usłyszałem wrzawę. W końcu zobaczyłem powtórkę skoku i mój uzyskany rezultat. 130 metrów! Metr dalej, niż w pierwszej serii. Nie mogło być lepiej. Szeroko uśmiechnąłem się do kamery i poszedłem zdjąć kombinezon. 

Kiedy przebrałem się, poszedłem stanąć w miejscu lidera. Stamtąd mogłem oglądać skoki innych. Najpierw skakał Freitag, który skoczył 120 m. 

- Chyba to zepsułem. Spodziewałem się lepszego wyniku - mruknął Richard, który stanął obok mnie.

- Nie mów tak - odpowiedziałem.- było dobrze, z resztą i tak mamy sporą przewagę nad innymi.

Później nie rozmawialiśmy, bo lada chwila miał skakać Stephan. Mocno zaciskaliśmy kciuki, a gdy ustał na 128,5 metrze zaczęliśmy krzyczeć i bić brawo. To było takie emocjonujące.

- Nie wygląda na to, aby nasza drużyna miała przegrać - powiedział Andreas, który dołączył do mnie i Richarda.

Leyhe, który przyszedł chwilę później, dostał od nas niemałe gratulacje. Jednak czekał nas ostatni, najważniejszy skok. Markus, ważna dla mnie osoba, mój przyjaciel.

Stanęliśmy przy barierkach i po prostu patrzyliśmy na jego skok. Zdecydowanie mu wyszedł. Eisenbichler podjechał do nas, odpiął narty i wspólnie czekaliśmy na wynik. Licznik wskazywał, że Markus jest pierwszy, co idzie za tym, że cała drużyna też.

Wygraliśmy! Zrobiliśmy to! Nasza radość była zdecydowanie nie do opisania. Nawet nie wspomnę ile gratulacji uzyskałem albo uzyskaliśmy. Za parę minut mieliśmy iść stanąć na podium. Przed tym jednak chciałem zobaczyć się z nią. Moją miłością, która inspirowała mnie do dalszego działania, była moją motywacją. 

Zauważyłem niską brunetkę, która stała w rodzinnej strefie. Myślę, że płakała, bo jej policzki były mokre. Na mój widok pisnęła.

- Jesteś najlepszy na świecie. Bardzo Cię kocham.

- Ja Ciebie też - odpowiedziałem.- to wszystko dzięki tobie.

Połączyłem nasze usta w pocałunku. Nie trwał on długo, bo zaraz zostałem zaciągnięty na wywiad dla Fisu, a później na podium.

🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪🤪
Siemanooo! Nie było mnie tu 73828 lat, no ale raczej wracam. Bardzo chce skończyć to opowiadanie i jestem dobrej myśli. W dodatku zaczęły się skoki, więc myślę, że nic nie może pójść źle haha. Nie mam pojęcia co ile będą się pojawiać rozdziały, nie chce nic obiecywać. Jedno jest pewne, do końca sezonu skończę to krótkie opowiadanko!

Zosia xx

29.11.2019

All I do is win // Karl GeigerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz