Pink Roses || Fyodor x Nikolai

482 34 15
                                    

Jak widać nie umarłam, tylko byłam blisko.

Powracam z ficzkiem pisanym w wannie, czyli Hanahaki!AU Fyolai.

Jak zwykle betowała zabijSB33 (dzięki wielkie <3)

Tytuł nawiązuje do symboliki kolorów róż, w tekście pojawiają się białe (oddanie) i czerwone (miłość) co daje kolor różowy (niepewność).

Zdjęcie z mediów znalezione przypadkiem na pintereście (prawdopodobnie), jeżeli kiedyś znajdę autora, to podrzucę.

~~~~~

Nikolai drżącymi rękami wydobył z kieszeni papierosa, przytrzymał go w zębach i odpalił. Z westchnieniem zaciągnął się dymem. Nienawidził smaku papierosów, ale w tej chwili już nic go nie obchodziło, ponieważ umierał. Z miłości.

Brzmiało to niezwykle poetycko, przynajmniej w jego głowie, a z boku musiało wydawać się przesadzone, jednak było najszczerszą, okrutną prawdą.
Choroba Hanahaki była znana przez ludzkość od dziesięcioleci, lecz ostatnimi czasy prawie nie notowano już przypadków zachorowań, toteż, kiedy Nikolai po raz pierwszy wykaszlał różane płatki, czuł się zdezorientowany i dopiero po kilku godzinach dotarło do niego, co tak naprawdę się z nim dzieje.

Od tamtego czasu jego stan pogarszał się właściwie z dnia na dzień; czerwonym kwiatom zaczęła towarzyszyć równie czerwona krew, a jedyne co pomagało, było w zasięgu blondyna coraz rzadziej.

Fyodor Dostoyevski - właśnie on sprowadził na Gogola całe cierpienie. Rosjanin nie miał nawet pojęcia, kiedy zaczął darzyć bruneta jakimikolwiek mocniejszymi uczuciami, oczywistym jednak było (zważając na stan, w jakim obecnie Nikolai się znajdował), iż Dostoyevski nie odwzajemnia miłości, którą został obdarzony.

Nagle coś wyrwało mu papierosa z ręki i zdusiło tlący się przedmiot w popielniczce.
"Miałeś nie palić, Gogol. Doskonale wiesz, że nienawidzę zapachu papierosów" powiedział z wyrzutem Fyodor i za moment dodał:
"Mój najwierniejszy anioł nie może się truć używkami, jesteś mi potrzebny zdrowy."
Mężczyzna zaszczycił drugiego jeszcze jednym spojrzeniem, zanim opuścił pomieszczenie. Gogol westchnął, po czym ukrył twarz w dłoniach. Po chwili zakaszlał kilka razy, a gdy oderwał dłoń od twarzy, zobaczył na niej dwa białe i czerwony płatki róży, oblepione szkarłatną krwią, która także kapała mu z ust na biały marmurowy parapet. Następnie jej śladem podążyło kilka łez. Nie chciał płakać; wydawało mu się to żałosne, ale nie umiał pogodzić się z myślą, że umiera i nigdy więcej nie zobaczy Fyodora.

Wieczorem tego samego dnia obaj mężczyźni siedzieli na sofie, Nikolai pomiędzy nogami Dostoyevskiego tak, by ten mógł czesać złociste kosmyki. Rosjanin najpierw rozplótł długi warkocz, a następnie delikatnie rozczesywał włosy grzebieniem. Nikolai pozwalał mu się czesać z dwóch powodów: po pierwsze, wiedział jak brunet uwielbia jego włosy; a po drugie, mógł wtedy po prostu spędzić kilka chwil w jego obecności.

Zakaszlał, zakrywając twarz dłonią. Dźwięk ten zwrócił uwagę bruneta.
"Rzucasz papierosy, Nikolai. To nie jest prośba."
Oczywiście, Dostoyevski nie miał pojęcia, jaka jest prawdziwa przyczyna dolegliwości Gogola i nigdy miał się nie dowiedzieć.

Skończywszy zaplatać jasne włosy towarzysza, Fyodor wstał, odkładając grzebień na stolik. Już miał opuścić pomieszczenie, by wrócić do pracy, kiedy Gogol znów zakaszlał. Brunet, odwróciwszy się w jego stronę, spostrzegł krew spływającą mu po brodzie i zaciśniętą pięść, którą blondyn przyciskał do twarzy. Powoli do niego podszedł. Usiadł obok i wziąwszy jego dłoń w swoje, rozchylił jego palce. Wtedy ukazały mu się różane płatki pokryte gęstą, czerwoną krwią. Spojrzał w oczy mężczyzny.

"Od kiedy na to chorujesz?" zapytał z powagą, lecz nie otrzymał odpowiedzi. Uniósł palcami jego podbródek, tak by móc wytrzeć jego twarz z ciemnej cieczy i spojrzeć mu w oczy.

"Od kiedy chorujesz, Nikolai?" zadał pytanie ponownie.

"Od dwóch miesięcy, nie chciałem cię niepokoić, Dosiu" Gogol uśmiechnął się smutno. Tak bardzo nie chciał, by Fyodor się dowiedział, zwłaszcza teraz, kiedy blondynowi nie pozostało już dużo czasu.

Dostoyevski po chwili myślenia, znów się odezwał.

"Kto ci to zrobił?"

"Nie musisz tego wiedzieć."

"Muszę, Gogol, potrzebuję cię, jesteś moim naj — ważną częścią planu. Zniszczę tą osobę i wrócisz do zdrowia, tylko powiedz mi kim jest!"
Nikolai milczał dobre kilka minut, próbując sobie poukładać w głowie, co odpowiedzieć, nie mógł jednak pozbierać myśli na tyle, by wyjawić Dostoyevskiemu prawdę. Spojrzał na niego z bólem malującym się na twarzy i wtedy Fyodor zrozumiał.

"To mnie kochasz."

Nikolai spuścił wzrok, jednak dłoń bruneta nadal przytrzymywała jego twarz; był zmuszony spojrzeć w fioletowe tęczówki drugiego. Dostoyevski nie do końca wiedział dlaczego, lecz nie mógł znieść widoku Gogola trawionego przez smutek, zareagował więc z niespotykaną jak na siebie samego czułością. Delikatnym ruchem odgarnął jasną grzywkę z czoła Nikolaia, ucałował je i przytulił towarzysza do swej piersi.

"Mogłeś powiedzieć mi o tym wcześniej, zaoszczędził byś sobie wielu cierpień" wyszeptał brunet, delikatnym ruchem gładząc ramię Gogola. Dość długo myślał, lecz wreszcie rzekł:
"Zależy mi na tobie o wiele bardziej niż na innych członkach organizacji, Kolya. Nie jestem pewien, czy można to uczucie nazwać miłością, lecz wiem, że twoja śmierć zmieniła by mnie nieodwracalnie i bez ciebie nie umiał bym żyć normalnie."

Nikolai westchnął z ulgą, słysząc te słowa. Może była jeszcze dla niego nadzieja.

Żigolaki i Pijaki || bsd fanficsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz