° 1 °

1.4K 45 33
                                    

Dziś jest niedziela. Nie zwykła niedziela, tylko dzień, w którym wypuścimy swoje latawce, w powietrze.
Byłaś z tego powodu bardzo szczęśliwa, ponieważ to twój ulubiony dzień w roku. Na dodatek nad swoim latawcem pracowałaś dość długo, i jesteś zadowolona z efektu.
Właśnie szłaś sama, ze swoim różowo-fioletowym latawcem na polane, gdzie w tym roku miało mieć miejsce te wydarzenie. Ujrzałaś na niebie, przebijające się pomiędzy koronami drzew różnego koloru, jak i kształtu latawce innych osób. Przyspieszyłaś kroku, ponieważ chciałaś już by także twoje dzieło znalazło się wśród innych.
Znalazłaś idealne miejsce, by twój latawiec wzniósł się w powietrze, co oczywiście stało się chwilkę później.
Trzymałaś sznurek, i z szerokim uśmiechem na twarzy patrzyłaś w przepełnione barwami niebo. W pewnym momencie, poczułaś jak ktoś szturchnął cię w ramię, przez co puściłaś sznurek, i upadłaś na trawę. Usłyszałaś szybkie kroki, w twoim kierunku, oraz śmiechy zza pleców. Podniosłaś się do siadu, i ujrzałaś blond-włosego chłopaka, wyciągającego dłoń w twoją stronę, a w drugiej trzymającego sznureczek od twojego latawca. Chwyciłaś go za rękę, i wstałaś, z jego pomocą.

- Dz-dziekuję, że mi pomog-głeś - powiedziałaś.

Chłopak patrzył w bok, z rumieńcami na policzkach, podając ci sznurek, który od niego odebrałaś.
Chwileczkę później bardzo szybkim krokiem, prawie biegiem, ruszył w swoim kierunku.

~ Dość dziwny, ale uroczy chłopak - pomyślałaś.

Wróciłaś do swojej poprzedniej czynności. Cieszyłaś się widokiem, tak kolorowego nieba, lecz z tyłu głowy nadal męczyła cię myśl o blond-włosym chłopaku.

~°~ Poniedziałek ~°~

Siedziałaś właśnie na jednym z krzesełek na korytarzu szkolnym, gdy usłyszałaś z szatni głośny hałas szafek, śmiechy i obelgi. Wstałaś, poprawiłaś spódniczkę i zaczęłaś iść w kierunku, z którego pochodziły dźwięki. Niepewnie weszłaś do szatni, i rozglądnełaś się - nikogo nie było. Zagłębiałaś się coraz to bardziej, pomiędzy szeregi szafek, nadal kierując się dźwiękami. Oparłaś się plecami o jedną z szarych szafek, i wychyliłaś głowę. Ujrzałaś nikogo innego jak Mina Yoongiego, Kima Taehyunga, Kima Namjoona, oraz Jeona Jungkooka, krzyczących i obrażających jakiegoś chłopaka, który siedzi na podłodze skulony. W pewnym momencie Jungkook kopnął chłopaka w nogę, a tamten cichutko, i naprawdę niemęsko pisknął. Nie dziwiłaś mu się. Napewno nie jest przyjemnie, gdy ktoś cię kopie, a zwłaszcza gdy na nogach ma ubrane glany. Następne kopniecie, tym razem od Yoongiego.
Nie mogłaś na to dłużej patrzeć. Musiałaś zareagować. Ewentualnie znów zostaniesz wyśmiana i zmieszana z błotem, ale do tego zdołałaś się już przyzwyczaić, bo to była w zasadzie twoja codzienność.
Wyszłaś z ukrycia i podbiegłaś do chłopaka skulonego na ziemi, i stanęłaś przed nim tyłem, zasłaniając go.

- Z-zo-zostawcie go! - krzyknęłaś.

- A j-jeśli n-nie t-to c-co? - zapytał Yoongi, wyśmiewając cię.

- Cz-czy ty nie m-możesz chociaż raz odpuścić?! - wykrzyknęłaś, chłopakowi prosto w twarz.

Ten chwycił cię za nadgarstki i zapytał oschle :

- Coś jeszcze masz do powiedzenia?

- N-n-nie...

- Też mi się tak wydaje. Idziemy stąd - powiedział puszczając twoje nadgarstki. Ostatnie zdanie skierował do swoich przyjaciół, których w sumie traktował jak swoich podwładnych.

❝𝑳𝒂𝒕𝒂𝒘𝒄𝒆 - 𝑷𝒂𝒓𝒌 𝑱𝒊𝒎𝒊𝒏❞ ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz