Rano obudziła mnie moja młodsza siostra, która przyjechała dzisiaj rano. Wróciła po wycieczce i pierwszą rzeczą, jaką zrobiła po powrocie to zrzucenie mnie z łóżka. Za niecały tydzień zaczyna się rok szkolny, co oznacza jedno - muszę poznać nowych ludzi, by nie być odludkiem. Ogólnie nie miałam problemów ze zawieraniem nowych znajomości. Byłam całkiem otwarta, co czasami odstraszało ludzi, lecz mi to nie przeszkadza. Z racji tego, że w tym cholernym mieście jest normalnie trzydzieści stopni, ubieram krótkie, czarne spodenki oraz przylegającą czerwoną koszulkę, którą włożyłam w spodenki.
W łazience nałożyłam delikatny makijaż, ponieważ moja cera wyglądała dziś całkiem nieźle. Włosy rozczesałam i związałam w luźnego koka na czubku głowy. Schowałam telefon do tylnej kieszeni moich spodenek, a następnie opuściłam swój pokój.
Ostrożnie zeszłam po schodach, by nie spaść, co mi się niestety często zdarza. Poszłam do kuchni, gdzie krzątała się już mama.
— Wychodzisz gdzieś? — uniosła jedną brew.
— Tak — spoglądnęłam na nią — chciałabym pozwiedzać okolicę.
— Okay, tylko weź siostrę.— Włączyła ekspres, który dziko zahuczał.— I zrób zakupy, pieniądze mam w portfelu.
— Lele! — zawołałam siostrę, która po chwili zbiegła ze schodów, o mały włos się nie wywalając. Tak zdecydowanie jesteśmy siostrami. — Chodź, idziemy pozwiedzać.
— Dobra, to chodźmy — pokiwałam głową. Włożyłam buty, a następnie wyszłam z domu. Nagle przypomniałam sobie, że miałam wziąć pieniądze. Wróciłam się do domu.
— Mamo, gdzie masz portfel?! — zawołałam.
— Jest w salonie!
Poszłam do salonu i wyciągnęłam z portmonetki sto dolarów. Powinno wystarczyć.
Wróciłam na zewnątrz, gdzie czekała Lele.
— To gdzie idziemy? — zagaiła.
— Przed siebie — uśmiechnęłam się do niej — Jak był na wycieczce?
— Nudno.— warknęła. Uniosłam brwi zdziwiona jej zmianą nastroju.
— Co jest?
— Był tam taki jeden, nazywał się Matt. Strasznie mi się podobał, więc zagadałam. Wszystko było idealnie, dopóki nie przyszła ta zdzira — przemilczałam jej słownictwo — którą przedstawił jako swoją dziewczynę.— Kopnęła ze złością kamyk, który leżał na drodze.
— Dziewczyna, masz piętnaście lat! Jeszcze nie raz poznasz takiego Matta. Za tydzień zaczynasz liceum i jest to twój czas na miłosne problemy. Nie przejmuj się, takie dupki zostawiaj daleko za sobą — zatrzymałam się, by spojrzeć jej w oczy — i najważniejsze - bądź obojętna, ich zaboli bardziej, a ty będziesz czerpała satysfakcję z tej zdezorientowanej miny — uśmiechnęłam się szeroko.
— Miałaś tak kiedyś?
— Oczywiście! Pamiętaj, odchodź z uniesioną głową — szturchnęłam ją delikatnie.
— Patrz!— pisnęła. W rogu ulicy stała budka z lodami.
— Pod wieczór, teraz idziemy do sklepu.
— Ty wiesz w ogóle, gdzie idziemy? I czy właśnie tam jest sklep?
— Nie i w tym tkwi cała zabawa — uśmiechnęłam się szeroko. Miałam dzisiaj wyjątkowo dobry humor, co rzadko mi się zdarza.
***
— Audrey, zapytajmy kogoś, gdzie jest sklep — zajęczała Lele, po godzinie chodzenia. — Albo nie. Sprawdzę na internecie, gdzie jest jakiś supermarket.
— Usiądźmy tu — wskazałam na ławkę, znajdującą się w jakimś parku, po którym krążyłyśmy. Nie mogłyśmy znaleźć wyjścia, a ludzi było tu stosunkowo mało i większość była czymś zajęta, więc głupio mi było to przerywać. Po chwili odpoczynku ruszyłyśmy kamienną uliczką.
— Uwaga! — krzyknął jakiś chłopak, który pędził w naszą stronę na rowerze. W ostatniej chwili odskoczyłam, dzięki czemu nie oberwałam.
— Co do cholery — mruknęłam, marszcząc brwi. Spojrzałam na Lele, która z otwartą buzią patrzyła na kogoś za mną. Odwróciłam się, by zobaczyć w kogo, tak namiętnie się wgapia. Tą osobą był chłopak, który prawie mnie przejechał. Tą osobą był blondyn z dużą ilością pieprzyków na twarzy. Gdy dokładniej mu się przyjrzałam, zauważyłam, że ma niebieskie oczy oraz jest strasznie blady, co było dziwne. Jak można być tak jasnym w tak ciepłym i słonecznym mieście, jak Avenue Falls.
— Przepraszam, ale zagapiłem się na kogoś i nie zwracałem uwagi na drogę — zaśmiał się nerwowo. Popatrzyłam na niego spode łba.
— Okay — szturchnęłam siostrę — to my idziemy.
Ruszyłam dalej uliczką.
— Czekaj! — poczułam, jak ktoś szarpie mnie za ramię. Odwróciłam się. — Mogę ci jakoś zrekompensować ten mały wypadek?
— Tak możesz — uśmiechnął się szeroko do mnie, pokazując swoje białe zęby — odwal się.
Podniósł ręce w geście obrony, a następnie odszedł.
— Dlaczego to zrobiłaś? — syknęła Lele.
— Nie mój typ, a poza tym nie mam ostatnio ochoty na związki.
— Nie każdy gościu zachowa się tak jak Evan.
— Po prostu w to nie ingeruj — poprawiłam koszulkę. — A teraz zepnijmy tyłki i chodźmy do tego cholernego sklepu.
****
Po powrocie do domu rzuciłam się na swoje łóżko. Chciałam się zakopać i iść spać, lecz była dopiero druga, więc gdybym teraz zasnęła, miałabym wyrzuty sumienia, że zmarnowałam tyle dnia.
Zachciało się spacerów.
Z niechęcią wstałam z łóżka, a następnie poszłam do kuchni, w której krzątała się mama.
— Czy w tym mieście znajduje się coś ciekawego? — Usiadłam na stołku.
— Są tu plaże, jedna znajduje się niecałą milę od naszego domu.
— Czemu ja o tym nie wiedziałam — rozdziawiłam usta.
— Patrzyłaś w ogóle na to miasto na internecie? — pokręciłam głową. — To popatrz, ponieważ nie jest to takie okropne miejsce. Los Angeles znajduje się około trzydzieści jeden mili od naszego domu.
— To może jutro pójdę — westchnęłam, czując ból stóp.
— Jutro ma padać, więc się nie opłaca. Może zamiast na plażę, pojedziemy do galerii?
— Masz już samochód?
— Obie mamy — wzruszyła ramionami — są w garażu.
— Okay, to ja może pójdę czytać.
— Obiad będzie za godzinę — oznajmiła — więc nie zakładaj słuchawek, bo nie mam zamiaru po ciebie przyłazić.
— Oczywiście — cmoknęłam ją w policzek, a następnie popędziła do pokoju.
Chwyciłam niedawno rozpoczętą książkę, a po chwili znalazłam się w całkowicie innym świecie.
*****
CZYTASZ
life without her |Zayn|
Ficção AdolescenteŻycie uwielbia zaskakiwać, lecz czy tylko pozytywnie? Wierzysz w przypadki? Bo spotkanie tej dwójki zdecydowanie nim nie było.