- Szkoda tylko, że zawsze się z nią zgadzałeś. Ludzie z zewnątrz kojarzą mnie, jako dziewczynkę nie szanującą swoich kochanych rodziców. Wiesz jak to jest? A zresztą- machnęła ręką Alfea, gdy spotkała rankiem swojego ojca. Całą noc myślała, dlaczego rodzice jej to zrobili? Postawili ją w bardzo złym świetle. I nagle coś ojcowi się zmieniło. Nie chciała w to uwierzyć. Przez tyle czasu Fixyl popierał matkę, lecz kiedy tylko zniknęła po raz setny, poczucie winy go ogarnęło. Czasami nie było czerwonookiej tydzień. Nie wiedziała, co ojca zmusiło do takich.. "Przestań, nie zamęczaj się"- pomyślała. Nadal wędrowała po jej piekielnym umyśle, śledząc każdy ruch Fixyla.
- Córko, nie jest prosto pogodzić się z tym, że twoja córka będzie wytykana..- zaczął, jednak Alfea mu szybko przerwała.
- Nikt mnie nie wytykał. Jakbyście się może interesowali moim życiem, to wiedziałabyś o tym bardzo dobrze- powiedziała ze złością w głosie.
- Alfusia..
- Nie znasz mnie. I nie mów w taki sposób mojego imienia, tatusiu- odrzekła, po czym wyszła z domu.
- Gdzie idziesz?- zawołał za nią ojciec. Nie odpowiedziała mu. Trzasneła drzwiami. O tej porze było dość ludzi, by dziewczyna od razu zmierzyła w stronę "lasu" (pomimo tego, iż Rexończycy żyli w lesie, na miejsca nie zamieszkałe, najczęściej miejsce gdzie nie rosły wierzby, mówili las, a na miejsca z wierzbami- wioska). Nie zachwycała się swoją samotnością ani naturą, zmierzała na jej ulubione drzewo. Znajdowało się dość daleko od Madendronii (wioska, w której mieszka Alfea) oraz było najstarszym i najwyższym drzewem w okolicy. Jego listki miały odcień lawendy, a pień jagodowy. Zawsze wspinała się na samą koronę. Z tego drzewa, choć było ono wysokie, nie widziała żadnej wioski. Idąc, usłyszała dźwięk rąbania drzewa.
"To niemożliwe. Nikt nie ścina tutaj drzew"- pomyślała wystraszona. Poszła w stronę dziwnych odgłosów. Kryła się za drzewami, żeby w razie czego żaden rozbójnik jej nie zauważył. Gdy była coraz bliżej, mogła usłyszeć, iż to nie był dźwięk rąbania drzewa, a kopania drzewa. Tak dokładnie. Frixon z całą złością kopał drzewo. Wyglądało z jednej strony komicznie, z drugiej groźnie. Miał wprawę. Nie wiedziała, czy ma coś powiedzieć. Nie chciała z nikim dzisiaj rozmawiać, chociaż te zachowanie strasznie ją zaintrygowało. Jaki normalny Rexończyk kopie drzewa?! Bez sensu! Ten chłopak zaczął ją ciekawić od ich pierwszego spotkania. Zastanawiała się wtedy, skąd posiadał on papierosy. Teraz rozumie, że z nim musi być coś nie tak. Czarnowłosy ją zauważył. "Nie ma już drogi ucieczki"- pomyślała z irytacją.
- Co księżniczka robi pośrodku lasu?- zapytał, rzucając Alfei zalotne spojrzenie.
- Twoja rodzina pochodzi z Rexonii?- zignorowała jego pytanie i zadała swoje.
- Bingo! Nie pochodzę stąd. Byłem ciekawy, kiedy się zorientujesz- wykrzyknął z sarkazem w głosie.
- Żaden ojczysty Rexończyk nie kopie drzew i nie pali..
- Rozumiem, że to nie wasz zwyczaj- obruszył się z lekka obrażony.
- Dbamy o naturę. Skąd jesteś w...
- Zrozum. Nasze pierwsze spotkanie wyszło, tak jak wyszło. Nie mam ochoty na nowe znajomości. Wsumie podobnie do ciebie. Nie mam zamiaru ci odpowiadać. Spokojnie nie poniszczę wam tych fioletowych krzaków- powiedział z podniesionym głosem oraz z poirytowaniem w głosie. Odwrócił się tudzież odszedł. Alfea nie mogła uwierzyć. Kolejna osoba zmienia do niej podejście. Nie znała go długo wsumie i nie wiedziała jaki jest naprawdę. Obserwowała Frixona, dopóki zniknął z jej pola widzenia. Potem wróciła do swojej wycieczki. Dobrze wiedziała, gdzie jest drzewo, którego szukała. Oznaczyła drogę białymi kamieniami (mytymi 😏).
"Ja naprawdę nie chcę przeklinać kolejnego człowieka"- pomyślała, gdy znowu zobaczyła Frixona. Tym razem nie kopał drzewa, siedział z jedną nogą wyprostowaną, drugą zgiętą. Podpierał się rękami o purpurową trawę, a jego głowa była pochylona do przodu. Zauważyła, że z jego niebieskich oczów leją się szkarłatne łzy. Nie chciała go zostawić samego, lecz wiedziała, że chłopak nie przyjmie jej z wesołą miną. Usiadła naprzeciwko niego w podobny sposób. Nie patrzyła na niego. Frixon spostrzegając ją, próbował się uspokoić, nie chciał, by dziewczyna widziała, jak płacze. Alfea widząc jego reakcję, wydusiła jedynie:
- Nie musisz przede mną udawać kogoś, kim nie jesteś.
Lokowany nawet na nią nie spojrzał, nadal ukrywał swoje łzy, jednak sprawiło to jedynie tyle, że wybuchł płaczem. Osobliwa usiadła obok niego. Nie mówiła nic. Pozwoliła mu się wypłakać w spokoju.
- Przepraszam- wyszeptał, zaciągając coraz to więcej powietrza.
- Nie przejmuj się- objęła chłopaka w ramach pocieszenia.
- Alfeo..- zwrócił się do niej ze łzami w oczach.
- Hm? - oparła głowę o jego bark.
- Jak to jest być.. innym? - ledwo wydusił te słowa. Dziewczyna się zdziwiła, słysząc te pytanie.
- Jak masz normalnych rodziców, to całkiem nieźle.
- Chciałabyś być normalna?
- Frixon- odsuneła się od niego. - Ja jestem normalna- spojrzała na niego z lekkim wyrzutem.
- Przepraszam. To było niegrzeczne- chłopak poczuł się trochę niezręcznie.
- Co się stało? - zapytała zmartwiona.
- Widzisz.. moja rodzina. Nie jest ona prosta. Mój ojciec był Rexończykiem, a dokładnie pomocą magów. Wiem, to śmiesznie brzmi, ale tak było. Moja matka jest Walorianką. A poznali się w Belberii- lekko się uśmiechnął.- Nie często się odwiedzali. Za każdym razem moja matka strasznie się zachwycała pięknem tego kraju. Chciała tu zamieszkać. Na święta zabierała ojca do Walorii. Pewnego dnia okazało się, że mama jest w ciąży. Bardzo się cieszyli. Matka martwiła się, jednak że nie będę tak wielkim magiem Walorii, tylko zwykłym Rexończykiem. Poszła więc do pewnego Waloriana. Ojciec nic nie wiedział- w tej chwili chłopak zrobił chwilę przerwy.- Matka zaczęła żałować, że nie związała się z Walorianem... Mag jej powiedział, że może z łatwością się go pozbyć, a co do dziecka niestety nie będę jej spełnieniem marzeń. Matka tak się zdenerwowała, że pozwoliła mu na to- Frixon się rozpłakał.- Ten mag zesłał mojego ojca do lochów, gdzie go spalono żywcem. Tak jak myślisz, zaczęła się spotykać z tym Walorianem. Zamieszkali tutaj. Jak byłem mały o niczym nie wiedziałem. Gdy miałem pięć lat, zaczepiła mnie starsza kobieta. Opowiedziała mi to wszystko, po czym dodała "nikomu nie mów, wnusiu" i odeszła- niebieskooki trochę się uspokoił oraz kontynuował.- Dzisiaj matka wytknęła mi, iż "zachowujesz się jak twój ojciec. Nic nie umiesz i nigdy nic nie osiągniesz. Marzę by ciebie też spalili". Rozumiesz? Powiedziała to wprost swojemu dziecku- skończył swoją wypowiedź, patrząc szklanymi oczami na Alfee.
- Chcesz u mnie przenocować? - zapytała z lekiem uśmieszkiem.
- Jeśli to nie będzie problem.
- Nie. A nawet jeśli pójdziemy spać do lasu!- wykrzyknęła wesoło. Chłopak ją przytulił z radością.
- Wiesz jest dość późno, ale skoro mi przerwałeś moją drogę do pięknego drzewa, idziesz tam ze mną- czerwonooka wstała i podała rękę jej towarzyszowi. Frixon złapał ją i powstał.
- Księżniczko, jesteś pewna? Jest naprawdę późno.
- Cha, cha, cha- zaczęła się podśmiewać z lokowca. - Boisz się?
- Na pewno nie bardziej niż ty- po tych słowach pobiegł do niej i ją mocno przytulił.
- Widzę, że humor ci się poprawił.
- A jakby śmiał się nie poprawić.
- Super. Teraz mogę wrócić do swojego humorku- popatrzyła na niego ponuro.
- No wiesz co?
- Jesteś dobrze zbudowany. Pracujesz w wojsku?
- Dziękuję za komplement, piękniusiu. Nie do końca pracuje. Ale w jakiś sposób się udzielam w wojsku.
- Mój ojciec jest marszałkiem- spojrzała na niego wymownie.
- Oprócz spotkania się z nim ostatnio, kiedy się wybrałaś na wycieczkę, nie spotkałem go- odpowiedział jej ponurym spojrzeniem.
- Domyślam się- obkręciła się dookoła siebie. - To tu- wskazała na naprawdę wysokie drzewo.
- Ale.. to ma jakieś tysiąc metrów!- wykrzyknął zaskoczony.
- Łap mnie!- Alfea zaczęła skakać po drzewie, jak mała małpka. Frixon rzucił się w pogoń za nią.- Czemu na ciebie wpadłem?!- powiedział poirytowany, gdy dotarli do korony.
- Pamiętaj, my Rexończycy wspinamy się najszybciej na drzewa ze wszystkich innych kultur!- wykrzyknęła z dumą.
- A my Walorianie żyjemy- posłał jej zawistne spojrzenie.
- Taki z ciebie Walorian, jak moja matka matką- odburknęła.
- Mocne słowa, księżniczko.
- Jakbyś na chwilę się zamknął i..
- Idziemy do domu- podszedł do Alfey i wziął ją na ręce.
- Puść mnie!- wrzasneła, wijąc się na boki.
- Zapomnij.. księżniczko.Kiedy zeszli z drzewa, zmierzali spacerkiem do domu Alfey. Nie potrzebowali się spieszyć, pomimo naprawdę późnej pory.
- Alfea, nie złość się- powiedział do niej, ze zmartwioną miną.
- Daruj sobie. Nie jestem zła- odwarkneła. Chłopak złapał ją za rękę, jednak ona nie zareagowała, nadal szła w stronę domu. Zmieniło się tyle, że trzymali się teraz za ręce.
- To słodkie. Wyglądamy pewnie jak para- powiedział z uśmiechem na buzi.
- Albo jak rodzeństwo.
- Ile masz lat? - zapytał z niechęcią.
- Szesnaście, księżuniu.
- Siedemnaście, złośnico.Fioletowa ciekawostka:
Rexonia jest nie wielka i ma nie wiele mieszkańców. Liczy ich jedynie 6 tys. Wielkość jest porównywalna do wielkości Słowacji.
CZYTASZ
"To nie byliśmy my "
FantasyOpowieść o dziewczynie żyjącej w fantastycznym państwie o nazwie Rexonia, która odkryje swoje powołanie na polu walki. Alfea to szesnastoletnia córka królowej Rexonii, Odetty oraz żołnierza Fixyla. Pomimo tego, że jej matka włada potężna mocą, dziew...