- Mieliśmy być tą najsilniejszą- syknął jeden z nich i przeleciał wzrokiem wszystkich dookoła. Frixon słysząc to, uderzył w jego brzuch łokciem.
- Spróbuj jeszcze raz coś powiedzieć- szepnął do niego. Magowie patrzyli na nich z lekkim zażenowaniem. Alfea udała się w ich stronę i się przedstawiła. Maruda nazywał się Werlon. Był najwyższy z całej piątki i wyglądał na znudzonego. Następny nieco niższy z rudymi, jak ogień włosami oraz z trójkątem pod policzkiem, na imię miał Serton. Dziwnie mrużył oczy. Na co dzień chyba nosi okulary. Kolejny to długowłosy blondyn, nieco grubszy od reszty- Dolbin. Ostatni (nie licząc Frixona) miał cyjanowe włosy tudzież jasnożółte oczy. Był bardzo przystojny. Nazywał się Hamiel. Omówili, na czym miała polegać ich walka i ruszyli w drogę. Świeża Apatura nie ubrała nic, co by mogło ją ochronić. Polecił jej tak Ar. Reszta załogi złapała za bronie i przebrała się w normalny strój wojskowy w kolorze fioletowym. Na początku chcieli się upewnić, iż w wiosce nie ma żadnych Walorianów. Mieli nadzieję, że ktoś już się tym zajął, lecz chcieli to sprawdzić.- Alfeo, czemu nie zabrałaś żadnej kamizelki ochronnej?- zapytał Hamiel.
- W przeciwieństwie ona nie musi nic na siebie zakładać- warknął duszek i odepchnął wybrankę w drugą stronę. Chłopak rzucił mu zadziorne spojrzenie, przy czym wziął do ust źdźbło pszenicy. Frixon poczuł w pierwszym momencie zazdrość. To nie tak, że mu się owa podobała, skądże! Nie lubił żadnego ze swoich kolegów z grupy, każdy z nich miał wiele za uszami. Nawet on sam. On chyba najwięcej.
-Nie rozumiem cię. Po co ci to wszystko? Dufyr mi nic nie mówił takiego o tobie.
- Ar, co ja niby mam powiedzieć? Mimo faktu narażenia mnie na śmierć...
- Nie naraziłem. Bardzo dobrze wszyscy wiemy, że sobie byś sama poradziła.
-Gdyby nie one nic by ze mnie nie zostało!- wykrzyknęła na całą okolicę ze złości. Żołnierze spojrzeli na nich ze zdumieniem. Serton przybliżył się do nich niespostrzeżenie i zaczął słuchać całej ich rozmowy.
- Jesteś wybranką Dufyra! On nigdy nie pozwoli ci zginąć. Chyba, że coś mu się nie spodoba.
- Możesz mi to chociaż trochę wyjaśnić?
- Nie znasz swojej religii? Ha, ha, ha.- Dziewczyna się zawstydziła. Nic więcej nie powiedziała. Podsłuchiwacz oddalił się. Alfea podeszła do swojej grupy. Zdziwiła się, kiedy zauważyła, iż nikt się tutaj nie lubi, nikt się do siebie nie odzywa i patrzą na siebie spod byka.
- Chłopaki? Widzieliście coś?- zapytała ich nieśmiało.
- Nie. A ty?- przeciągnął ostatnią głoskę w dość straszny sposób Serton, a jego wzrok popłynął prosto na nią, a dokładniej w jej oczy.
- N-Nie- wydusiła. Aura ich otaczająca nie była przyjemna. Jakby każdy miał żal do siebie o coś. "Rozumiem, że wojna, ale nie sądzę, aby pomiędzy piątką mężczyzn, nikt nie wykazywał chęci do rozmowy"- pomyślała.
- Może chodźmy już w las, dowódco?- zakpił Werlon.
- Tak, już chodźmy.
Po błądzeniu po lesie trzy godziny, nie znaleźli nic nowego. Nie dawno Alfea czołgała się po ziemi, żeby przeżyć, a teraz chcecie im wmówić, że was nie ma? Niezła zagrywka. Ar oświadczył, iż został wezwany do Ziem Piekielnych oraz jest zmęczony, nie potrafił stwierdzić, kiedy łaskawie wróci.
- Nie jest ci zimno?- podszedł do Alfei Frixon i objął jej ramiona.
- Nie.- odtrąciła je z siebie. Wszyscy bardzo uważnie rozglądali się po okolicy. Nagle usłyszeli czyjeś kroki. Wybranka Dufyra kazała im się zatrzymać gestem dłoni. Poczuła dziwne uczucie, bardzo dobrze potrafiła stwierdzić, gdzie znajduję się przeciwnik. Wydała rozkaz szepcąc, aby przykucnęli i kierowali się za drzewa. Wypatrywali w ciszy kolejnego znaku od szefowej, a ona z zamkniętymi oczami wyczuwała idealny moment. Trzy... dwa... jeden... odleciały.
CZYTASZ
"To nie byliśmy my "
FantasyOpowieść o dziewczynie żyjącej w fantastycznym państwie o nazwie Rexonia, która odkryje swoje powołanie na polu walki. Alfea to szesnastoletnia córka królowej Rexonii, Odetty oraz żołnierza Fixyla. Pomimo tego, że jej matka włada potężna mocą, dziew...