Pov. Polska
Usłyszałem huk. Otworzyłem oczy i widziałem panikujacych ludzi. Obróciłem głowę w lewą stronę gdzie powinna siedzieć moja przyjaciółka, ale jej tam nie było. Stewardessa próbowała załagodzić sytuację, ale trochę jej to nie wychodziło. Dopiero gdy spojrzałem przez szybe uświadomiłem sobie że jedno ze skrzydeł jest zepsute. Serce zaczęło mi walić jak szalone. Tak strasznie się bałem. Gdzie jest Autorka? Czy coś jej się stało? A jeżeli ona... nie to nie możliwe jest dzielna, zawsze jak coś złego się działo to mi pomagała. A jeśli naprawdę jej coś się stało? Jak nie żyje? Nie wybacze sobie tego.
P.- Przepraszam, widziała pani moją przyjaciółkę. Ma gęste, brązowe włosy, 1,60 wzrostu i miała taką charakterystyczną bluzę z pandą?
S(tewardessa)- Bardzo mi przykro ale pańska... przyjaciółka... ona... nie żyje. Bardzo mi przykro. Oddała własne życie żeby osłonić Pana przed szkłem które wpadło przez wentylację. Przepraszam ale muszę pomóc innym.
Odeszła. W tym momencie mój świat się zawalił. Ona... dlaczego? Oddała własne życie żeby mnie uratować. Teraz nie mam nikogo... po drugiej wojnie światowej dostałem depresji... ona mi wtedy pomogła, wspierała mnie, była zawsze. Może i jest a raczej była nie mądra ale i tak kocham ją jak własną siostrę. Czuję w sercu pustkę która już nic ani nikt nie wypełni. Nie mam siły żyć. Znowu ten huk. Czuję że spadamy. Słyszę krzyki pasażerów, ale mnie one nie obchodzą. Błagam niech to się wreszcie skończy! Nagle krzyki ustały. Jeszcze chwilę patrzę co się dzieje, dlaczego nic nie słyszę? Zaczyna mi się robić ciemno przed oczami. Czy to tak wyglada śmierć? Stoję w wielkiej pustce. Ciemność. Zacząłem iść w... nawet nie wiem którą stronę. Zacząłem cicho szlochać. Widzę w oddali jakieś słabe źródło światła. Jest dosyć daleko ale tak że można je zobaczyć. Zacząłem iść. Zajęło mi to kilka minut. Nadal płakałem. Byłem na tyle blisko że mogłem zobaczyć co to jest. Była to jakaś... świeca czy coś w tym stylu. Zaraz... skoro to jest świeca to musi ją ktoś trzymać. Podszedłem jeszcze bliżej i odczułem uczucie którego nigdy nie miałem pojęcia poczuć. To ona...
Stała przedemną i się uśmiechnęła. Odwzajemniłem go. Podeszła do mnie i wytarła łzy z moich policzków. Przytuliłem ją. Niby nie było jej może z pół godziny, a wydaje mi się jakby to trwało wieczność. Dopiero teraz uświadomiłem sobie jak bardzo mi na niej zależy. To uczucie... troska o drugą osobę... myślałem że po tym wszystkim nigdy nie będę go posiadać, ale jednak.P.- Proszę, nie zostawiaj mnie.
A.- Nigdy.
Spojrzałem na nią. Ona się do mnie znowu uśmiechnęła i dotknęła mojego czoła. Natychmiast zemdlałem.
Obudziłem się zalany potem. Rozejrzałem się dookoła. Byłem w samolocie. Gwałtownie odwróciłem głowę w lewo. Spała. Boże Święty. To tylko sen. Zły sen. Co to wogóle było? Może to jakaś przepowiednia? Oby nie. Albo poprostu nauczka za bycie samolubnym? Niewiem i chyba nigdy się nie dowiem. Sprawdziłem godzinę na telefonie. 02.48. Chyba pójdę spać. Dla bezpieczeństwa złapałem Autorkę za rękę i oddałem się w ramiona Morfeusza, czy jak to tam się mówiło.
---------------------------------------------------------
I jak? Nieźle co? Jestem z siebie dumna. Taki dramat że ja się prawie popłakałam jak to pisałam. No ale serio trochę ciężko się pisze o śmierci i to jeszcze swojej ._. No ale ok musze ruszyć muzgownicą żeby pisać kolejny rozdział bo na razie nie mam pomysłów ale obiecuję że coś wymyślę.
Ktoś- Kiedy?
Ja- Kiedyś...
Ktoś- *patrzy się na Autorkę z mordem w oczach i wyjmuje noż* To może jeszcze raz... kiedy napiszesz kolejny rozdział?
Ja- .______.
Eheheh... j-jak n-najsz-szybci-ciej.Ktoś- Oke (ノ◕ヮ◕)ノ
Ja- .______.
CZYTASZ
Nietypowa miłość
HumorPolska jest typowym ziomkiem który dużo przeklina i nie ma zamiaru się z nikim związać do pewnego poebanego dnia.