Więc wstałem. Wyłączyłem budzik i powoli wyszedłem z łóżka kierując się w stronę łazienki.
Wszedłem, i zacząłem się przebierać. Dlaczego? Dlaczego nie mogę być taki jak wszyscy inni? Nie żeby mi to przeszkadzało, ale innym już owszem. Kiedyś nazywano mnie demonem, czy diabłem, panem piekieł, chociaż tak naprawdę tego nie rozumiem. Przecież ludzie nie mają nic do kotów prawda? Ale ludzie boją się tego czego nierozumieją. Tego czego jest inne.
Na myśl o tym założyłem swoją żółtą bluzę, a na głowę włożyłem kaptur żeby zakryć moje nienaturalne włosy i odstające kocie uszy. Nagle drzwi od łazienki otworzyły się:
- Cześć synu- do łazienki wszedł mój tata. Mój tata ubrany w jedynie bokserki i ja z jedynie włożoną bluzą.
- T-tato! Błagam cię! Wiesz co to prywatność!?
-Wybacz już idę- wziął coś z półki po czym wyszedł. Mój tata czasami zachowuje się dziwnie ale wciąż go kocham. Ubrałem się do końca i wyszedłem z pomieszczenia. Ruszyłem do kuchni w której znalazłem moją siostre Laure i mamę.-Cześć Lauren!- powiedziałem wesołym, lecz lekko zdenerwowanym głosem. Szkoła. Zawsze stresuje się szkołą.
-Mhm- jak zwykle. Jej odpowiedź zawsze wygląda tak samo. Jednak nie przeszkadza mi to
- Kotku zjedz jakieś śniadanie, dobrze?- moja mama... zawsze spokojna i troskliwa...
-Nie dzięki mamo, nie jestem głodny- wziąłem plecak i wyszedłem z domu, jadnak po wyjściu zatrzymałem się. Pojechać autobusem czy może iść na pieszo? Zawsze nie mogę się zdecydować. Nie lubie autobusów, bo wszyscy się tam na ciebie patrzą, czuje się tam nie swojo. Jednak z drugiej strony dziś jest bardzo ciepło i jak dojde do szkoły będę cały spocony. Ruszyłem w strone przystanku autobusowego, nie zdając sobie jednak sprawy ile czasu spędziłem rozmyślając.Kiedy doszedłem do przystanku, autobus właśnie odjeżdżał
- Nie! Zaczekajcie!- krzyknąłem spanikowany. No cuż chyba jednak będę musiał iść na pieszo. Doszedłem do szkoły. Oczywiście spóźniłem się. Wszedłem do klasy. Oczy wszystkich skierowane były w moją stronę. Nie byłoby to takie stresujące, gdyby nie fakt że jestem tu najmłodszy i wszyscy tu uważają mnie za dzieciaka.Poszedłem do szkoły 2 lata wcześniej, a moim jedynym kumplem jest koleś z którym siedze w ławce-Michael. Jest wyluzowany i zawsze stara się mi pomóc. Czasami dziwnie gada, ale cuż, to mój kumpel. Zanim się obejżałem zadzwonił dzwonek na przerwe.
Spokojnie szedłem korytarzem. W okół było wiele ludzi. Rozmawiali razem, śmiali się, plotkowali
- nic więcej, tylko przetrwać- mruknołem do siebie.
- co tam do siebie gadasz mały?- odwróciłem się i zobaczyłem 3 dziewczyny z mojej klasy: Jena, Brook i oczywiście Chloe. Utrzymują się w przekonani że wole chłopców. Oczywiście mi nie przeszkadzają tacy ludzie, ale nie lubie kiedy ludzie tak o mnie myślą, chociaż to nie prawda, w dodatku kiedy są to ludzie wyśmiewający się z tego.
- A gdzie twój chłopak?- Chloe ma na myśli Micheala. Głupio czuje się z tym że przeze mnie jemu też dokuczają.
-ja po prostu... ja... um.. ah!- zacząłem się cofać, dalej nerwowo spoglądając na tę świętą trójce.
-Aah!- nagle wpadłem na kogoś. Odwróciłem się...
-Nie dotykaj mnie dziwaku!- warknął starszy chłopak w czerwonej bluzie. Ze wszystkich ludzi w tej szkole, musiał być to Rich!?
-P-przepraszam ja...
-Nie ruszaj się!
Chłopak wyjął marker i chwycił mnie za plecak
-Puść mnie!-starałem brzmieć groźnie. Z pewnością bazgrał mi coś głupiego na plecaku... znowu...
-Dupek!- krzyknął odpychając mnie- Jake D.!- wrzasnął po czym podszedł do swojego kumpla o właśnie tym imieniu. Są siebie warci. Obydwoje to samo...Nie mają nic lepszego do roboty tylko wtrącają się w czyjeś życie? Przechodziłem właśnie przez praktycznie pusty korytarz. W oddali na ścianie zobaczyłem plakat.
-Zapisy na szkolne przedstawienie, hm?- przeczytałem tekst z plakatu.-Przepraszam?- usłyszałem damski głos. Odwróciłem się i zobaczyłem piękną dziewczyne o długich, włosach w kolorze blond. Christine~ Najpiękniejsza, najmilsza i najkochańsza dziewczyna z naszej szkoły. Jest genialna! Ale... Nie stety jest ode mnie starsza i już zajęta. Przez kogo? Przez tego dupka Richa! Jak ona może być z kimś takim jak on? Jak?! I czego może chcieć teraz ode mnie?
- wiesz że masz napisane "Boyf" na plecaku?
- Um... ja..- nie wiedząc co zrobić, wybiegłem z korytarza, pozostawiając dziewczyne samą. Co ja najlepszego zrobiłem! Pomyśli sobie że jestem jakimś dziwakiem... Już nigdy do mnie nie zagada! Czekałem na pogadanke z nią od kąd ją poznałem! I jak nadażyła się taka okazja wszystko popsułem! Wracając... "Boyf"? Co to w ogóle znaczy?Zadzwonił dzwonek na następną lekcje. Wszedlem do klasy i usiadłem w ławce starając skupić się na lekcji. Następną przerwą była przerwa obiadowa. Poszedłem na stołówke, jak zwykle siadając samotnie przy stole, wyciągając swoje śniadanie. Nagle przysłonił mnie czyjś cień. Spojżałem w góre
-Michael!- wrzasnąłem na widok mojego przyjaciela.
- Cześć Chrisi-boi, co jest? Coś się stało stary? Wyglądasz jakby przejechała cię ciężarówka i to 3 razy!
- Dzięki stary! Ranisz moje uczucia!
- Wybacz
Nie pocieszył mnie swoim porównaniem, ale to w końcu Michael, prawda? Chcąc przedstawić mu mój problem postawiłem plecak na ławce.
- "boyf"? Co to w ogóle znaczy!?- w odpowiedzi chłopak zchylił się i wykonał tą samą czynnośc. Na jego plecaku widniał napis "riends"
-boyfriends!? (kochankowie no wiecie że związek xd) Tym razem Rich przesadził!
- Spokojnie stary! Nie rób z tego wielkiego dramatu! Lepiej powiedz jak z Christine.
- No więc... nie mam pojęcia jak się do niej zbliżyć...- w tym właśnie momencie na stołówkę weszła wsponiana Christine. Podeszła do plakatu na ścianie (takiego samego który wisiał na korytarzu) i wpisała swoje nazwisko. W tym czasie Michael zdawał mi się coś tłumaczyć, ale nie słuchałem.
- Już wiem!
- Ale co? - zpytał zdezorientowany
- Wiem jak dojść do Christine! Muszę wziąć udział w przedstawianiu szkolnym!- w tej też chwili zadzwonił dzwonek na lekcje
- Stary! Oszalalałeś!? Nie umiesz grać, prawda?
- Jeszcze nie!- po tych włowach rozeszliśmy się do klas. Na następnej przerwie zapisałem się na koło tearalne, a reszta lekcij jakoś tam minęła.
Wracając do domu stwierdziłem że jwst całkiem ładna pogoda, więc postanowiłem wybrać się do miejscowego lasu. Las. Cisza. Spokój. Odpoczynek od- nawet nie wielkiego- chałasu miasteczka PATA. Siedziałem na ziemi rozmuślając. Zaczęło robić się ciemno więc postanowiłem że będę już wracał do domu. Wstałem i otrzepałem swoje ubrania z piachu.
-Pomocy!- wrzasnął damski głos z głębi lasu
- Nie ruszaj się!- odezwał się drugi, niższy głos. Co tam się dzieje? Moderstwo?
- Hej! Co ty..- do rozmowy doszedł ktoś jeszcze ale nie słyszałem za dobrze ich rozmowy. Nagle ze strony dochodzących dziwięków wyszedł mężczyzna z maską na twarzy i kapturem na głowie. Jego ręce były ubrudzone czyjąś krwią, a w jednej z nich trzymał nóż.
-J-ja nie chciałam! To on mi kazał! Ja przysięgam!- po tych słowach wybiegł z lasu tak szybko jak mógł. Przerażony po kilku minutach zrobiłem to samo. Wróciłem do domu. Wszyscy już spali. Ja też położyłem się do łóżka. Jeszcze przez chwilę myślałem o tamtym zdarzeniu.
- Może... Nic takiego się nie stało?- pomyślałem z nadzieją i usnąłem.
CZYTASZ
Szkoła Przetrwania
AvontuurTa książka opowiadać będzie o dwójce kompletnie różniących się nieznajomych: 19-letniej Natalie, która uważa świat za coś z czym trzeba walczyć, oraz o 14- letnim chłopcu, który w połowie przypomina kota, dążącego do spełniania swoich marzeń. Jak si...