Rozdział 1

994 35 5
                                    

Wyszłam trzaskając głośno drzwiami. Miałam dość tej cholernej patologii ,która non stop panowała w miejscu nazywanym przez niektórych „domem". Oj nie, zdecydowanie nie nazwałabym tego miejsca domem. A przynajmniej nie moim. W tym momencie chciałam być kompletnie sama. Zdecydowanym krokiem udałam się w jedyne miejsce ,które może mi to zapewnić. Mimo późnej godziny i wielu przestępców grasujących w Gotham nie bałam się wychodzić na zewnątrz. Zdecydowanie wręcz wolałam znajdować się na zewnątrz niż w moim „kochanym domku". W pewnym sensie, uważałam nawet, że mroczna historia, którą posiada to miasteczko tak mnie w nim fascynuje. Gdyby nie to prawdopodobnie byłoby kolejnym nudnym miejscem na ziemi, nie mającym w sobie nic nadzwyczajnego. Znałam je jak własną kieszeń, więc trafienie na most nie było dla mnie zbyt wielkim wyczynem. Jak za każdym razem, gdy tu przychodzę, usiadłam na krawędzi mostu a nogi spuściłam luzem. Kocham czuć strach i adrenalinę, a co się z tym wiąże, także ból. Pewnie dlatego akurat to miejsce stało się moim ulubionym. Tu mogę doświadczyć wszystkich trzech rzeczy. Adrenalinę - siedząc na krawędzi i czując że pod nogami nie mam żadnego gruntu, strach- wiedząc że jeden niewłaściwy ruch i mogę spaść oraz co najważniejsze, ból-zadając go sobie sama. Żyletką. Tak, przychodzę tu tylko gdy sama już nie wytrzymuję. To miejsce jest dla mnie pewnego rodzaju odskocznią. Głównie od wiecznie pijanej matki i naćpanego ojczyma. Ojciec zostawił nas gdy miałam 10 lat. W sumie nie dziwię mu się. Sama najchętniej uciekłabym z tego pierdolonego domu wariatów. Podciągnęłam rękaw mojej czarnej bluzy odsłaniając wiele ran pokrywających moją rękę. Każda z nich była inna. Jedne głębsze, po których zostały blizny ,a inne delikatne, które pewnie zagoją się w przeciągu tygodnia. Jednak wszystkie kryły za sobą jakąś historię i ogromny ból. Chociaż brzmię jak typowa, zdesperowana nastolatka, szukająca jedynie atencji (a przynajmniej według niektórych), jest jedna rzecz która odróżnia mnie od innych. Kiedy zadaje sobie ból, nie płaczę i nie krzywię się. Za każdym razem uśmiecham się a czasami zdarza się nawet ,że śmieję się jak porąbana. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć dlaczego. Za każdym razem tłumaczyłam to sobie inną formą rozładowywania emocji. Teraz zwyczajnie wydaje mi się że mam coś nie tak z głową. Ale jak można być normalnym, mieszkając w wariatkowie...?
Wraz z tą myślą zaczęłam się uśmiechać, a gdy wreszcie wyjęłam ostrze z kieszeni, zaczęłam się śmiać. Mimo bólu byłam kompletnie rozbawiona. Jakby ktoś mnie teraz zobaczył pewnie uciekłby z krzykiem myśląc, że jestem opętana. Jak na zawołanie ,w ciemności zobaczyłam jakąś sylwetkę. Z powodu
odległości jaka dzieliłam mnie, a tajemniczą osobę, nie potrafiłam nawet stwierdzić ,czy jest to chłopak, czy dziewczyna. Co lepsze, nie czułam żadnego niepokoju. Zastanawiałam się jedynie dlaczego owa postać nie zwiała jeszcze z przerażeniem. Można powiedzieć, że byłam nawet delikatnie zdenerwowana kompletnym brakiem reakcji mojego towarzysza. Z każdą sekundą moje poddenerwowanie się zwiększało i powoli przechodziło w złość. Chciałam żeby postać zostawiła mnie w spokoju i pozwoliła kontynuować mi to, co zaczęłam. Wtedy,do głowy przyszedł mi pomysł. Uśmiechnęłam się szerzej i zbliżyłam zakrwawioną żyletkę do ust. Wiedziałam, że robiąc to pozwalam mojej porąbanej stronie wziąć nade mną górę, choć tak długo z tym walczyłam. Polizałam ostrze, tym samym, robiąc sobie ranę na języku. Syknęłam cicho przez ból spowodowany cięciem, lecz mimo to uśmiech nadal nie schodził mi z twarzy. Mój jęk zagłuszył głośny, można nawet powiedzieć psychopatyczny śmiech. O dziwo, tym razem nie był to mój śmiech. Lekko zdezorientowana popatrzyłam na zanoszącą się śmiechem postać przede mną. Ponieważ zaczęła się do mnie zbliżać mogłam stwierdzić że jest to mężczyzna. Z każdym jego krokiem zauważałam coraz więcej szczegółów. Długi, fioletowy płaszcz, lakierki- laluś-pomyślałam i zachichotałam w myślach. Wtedy zobaczyłam najważniejszy szczegół. Zielone włosy. Chwila!? Co?! Zielone włosy, zielone włosy, zielone...o kurwa...

————————————————————-
Uwaga
To jest moja pierwsza książka na wattpadzie więc proooszę o wyrozumiałość w razie błędów itp. ❤️ 1 rozdział jest całkiem krótki, ale nie chce przesadzać dopóki nie zobaczę, czy się przyjmie. Zapraszam do komentowania i oceny. Jest to dla mnie szczególne ważne na początku🌸
Buźki
S.S

Don't cry  ||JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz