Rozdział 4

620 25 7
                                    

Jeszcze zanim przejdziemy do rozdziału, chciałabym bardzo podziękować artystyczna_paprotka za zrobienie okładki do mojej książki❤️Polecam wszystkim tą Panią!!💞
Dajcie znać czy wam się podoba🥰
———————————————————-

Po ostatnich badaniach kontrolnych, udało mi się wypisać ze szpitala. Pamiętając o dzisiejszym „spotkaniu", które mnie czeka przyśpieszyłam kroku. Wchodząc do domu, zauważyłam, że nikogo w nim nie ma. Nie przejmując się tym zbytnio rzuciłam torebkę w kąt, podeszłam do szuflady, wyjęłam pierwsze lepsze chipsy, usiadłam na kanapie i włączyłam telewizor. Komedia romantyczna. Przełączyłam na kolejny kanał, na którym akurat leciały wiadomości.

Wczoraj około godziny 1.30 zostało znalezione ciało 19 letniego Dominica S. Chłopak został dźgnięty nożem 5 razy. Lokalna policja szuka sprawcy. Każdego, kto cokolwiek widział prosimy o zgłoszenie się na komisariat. Do czasu znalezienia sprawcy prosimy o szczególną ostrożność.

Idioci-pomyślałam i zachichotałam pod nosem.   Odpaliłam telefon żeby sprawdzić godzinę. 20.58. Westchnęłam głęboko, dojadłam moją przekąskę do końca i wstałam, wyłączając telewizor. Nadal wahałam się nad pójściem na umówione „spotkanie". Z jednej strony czułam strach, a z drugiej jak gdyby coś mnie bardzo na nie ciągnęło. Ciekawe co by się stało gdybym nie przyszła...-pomyślałam- Dostałabym jakąś karę? Zostałabym poćwiartowana na kawałki... może zrzucona z klifu?
Z myślą, że chyba jednak nie chcę mieć króla Gotham za wroga, moje wszystkie wątpliwości rozwiały się. Westchnęłam ciężko i poszłam do mojego pokoju, po drodze podnosząc torebkę z podłogi i wyrzucając pustą paczkę po chipsach do śmieci. Wchodząc, moją głowę zaczęły nawiedzać natrętne pytania. Jak powinnam się ubrać? Jaki makijaż zrobić? Jak uczesać włosy?
Mimo tego, jak śmiesznie by to nie brzmiało, czułam się conajmniej jakbym była umówiona na randkę. Starając się odgonić męczące pytania, stwierdziłam, że założę zwykłe dżinsy i czarną koszulkę, rzęsy pomaluje tuszem, a włosy pozostawię luzem. Gdy już się ubrałam, poszłam do łazienki z zamiarem pomalowania rzęs. Stanęłam przed lustrem i zaczęłam się sobie przyglądać. Brązowe, lekko falowane włosy, sięgające do talii, piwne oczy, trochę za duży nos w proporcjach do reszty twarzy, a przynajmniej w moim mniemaniu tak było.

Ciekawe, czy jemu się podobam...

Otrząsnęłam się, odganiając tę myśl.

A co Cie to obchodzi idiotko...co? nagle podobają Ci się psychopaci? - odpowiedziałam sama sobie i prychnęłam pod nosem.
Obmyłam twarz chłodną wodą i wreszcie zrobiłam to poco tu w zamierzeniu przyszłam.
Gdy z powrotem weszłam do pokoju, spojrzałam na godzinę. 21.27. Mam jeszcze chwile czasu- stwierdziłam. Położyłam się wygodnie na łóżku i patrząc się w sufit, zaczęłam rozmyślać. Ciekawe jaką „niespodziankę" dla mnie przygotował. Albo lepsze pytanie: Dlaczego właśnie dla mnie ją przygotował... - to pytanie dzwoniło w mojej głowie tak intensywnie, że aż zapomniałam, że najpierw muszę tam pójść aby móc się tego dowiedzieć. Jak poparzona podniosłam się szybko i znowu spojrzałam na telefon. 21.52. O cholera- pomyślałam lekko spanikowana. Szybko wstałam z łóżka, chwyciłam jedynie telefon oraz klucze i prędko wyszłam z domu, zamykając przy tym drzwi. Skierowałam się do umówionego miejsca, co chwile sprawdzając godzinę. Wchodząc na most dostrzegłam, że wybiła dokładnie godzina 22.00. Rozejrzałam się nerwowo w poszukiwaniu zielonowłosego, lecz nie mogłam go nigdzie dostrzec. Przez chwilę przez głowę przeszła mi myśl, że to mógł być jedynie żart lub wymysł wyobraźni. Bo przecież kto by ufał dopiero co poznanemu chłopakowi w szpitalu? Lecz nagle przy moim uchu usłyszałam szept, na który mam wrażenie, że tak długo czekałam.
- Spójrz za siebie.- powiedział
Odwróciłam się powoli i zobaczyłam postać, której na początku nie mogłam rozpoznać, ze względu na worek, który znajdował się na jej głowie.
- Zdejmij.
Niepewnie podeszłam do klęczącej osoby, nie do końca pewna czy chce wiedzieć, kim ona jest. Chwyciłam za worek i gdy chwila niepewności minęła, pociągnęłam go odsłaniając twarz postaci. Zamurowało mnie. Kobietą, która cała zapłakana, klęczała przede mną była moja własna rodzicielka.
- Amy? Proszę Cię, kochanie pomóż mi. - te słowa zszokowały mnie jeszcze bardziej niż fakt samej sytuacji w której się znajduje. Moja matka pierwszy raz powiedziała do mnie „kochanie". Poczułam napływ gniewu. Czułam jak przepływa przez całe moje ciało. Teraz naszło jej się na miłość?! Cóż za ironia...Odwróciłam się spoglądając na Jokera, który przyglądał mi się z tym swoim wiecznym uśmiechem. Podszedł do mnie i wsunął mi pistolet w rękę.
- Niespodzianka- szepnął mi do ucha, powodując przy tym dreszcze na całym moim ciele. Wiedziałam czego ode mnie oczekiwał. Chce, abym ją zabiła. Ale czy byłabym zdolna zamordować własną matkę...? Spojrzałam na niego z wahaniem w oczach.
- Oh Amy, Amy... jesteś jeszcze taka...niewinna... przypomnij sobie... czy to nie jest to czego zawsze pragnęłaś?
- A-Ale to jest moja matka...
- Sentymenty. One Cię jedynie osłabiają. Mama, mama, mama... to tylko nazwa...
Stał na tyle blisko mnie, że czułam jego oddech na moim ramieniu. Wiedziałam, że miał rację. To wzbudziło we mnie jeszcze większą złość. Podniosłam pistolet, który dostałam od zielonowłosego i wycelowałam w kobietę klęczącą przede mną. Widziałam, jak wpatrywała się we mnie przerażona. To nie jest moja matka. To tylko przykrywka pozwalająca jej na więcej przywilejów względem mnie. On ma rację...głupie sentymenty- pomyślałam. Czułam, że kłębi się we mnie milion emocji. Złość, smutek, przerażenie, zdziwienie...
- Zrób to
Przez chwilę słyszałam jeszcze głośny szloch i błaganie o litość, a później jedynie głośny huk. Zrobiłam to. Zabiłam człowieka. Zabiłam moją...nie, to nie moja matka. Usłyszałam głośny śmiech i klaskanie w ręce. Poczułam się...dziwnie. Jeszcze nigdy nie byłam w takim stanie. Szybkie bicie serca, poczucie...władzy. W pewnym sensie to mnie podniecało i sprawiało, że nie chce aby mnie opuściło. Jak nie wiarygodny jest fakt, że jednym naciśnięciem spustu mogę zdecydować o dalszym losie człowieka...a właściwie jego braku. Nagle przed oczami zobaczyłam Jokera. Chwile po tym poczułam dotyk jego ręki na moim policzku.
- Będziesz idealna- powiedział tym razem kompletnie poważnie, intensywnie się we mnie wpatrując. Przybliżył się do mnie jeszcze bardziej pozostawiając pomiędzy nami zaledwie parę centymetrów odległości. Czułam, jakby jakaś niewidzialna siła ciągnęła mnie ku niemu. Chciałam być jeszcze bliżej. Gdy zbliżyłam się jeszcze bardziej, Joker nagle się odsunął, zwiększając odległość między nami, co spowodowało grymas na mojej twarzy. Czyli jednak lecisz na psychopatów.-skomentował denerwujący głosik w mojej głowie.
- Wszystko w swoim czasie...- odpowiedział wraz z uśmieszkiem, który z powrotem wkradł się na jego twarz. Powolnym krokiem obszedł mnie dookoła i stanął za mną.
- A będziemy mieć go sporo- wyszeptał mi prosto do ucha. Wtedy poczułam jak przyłożył mi do ust jakąś szmatkę. Wzięłam gwałtowny wdech, lecz z każdym kolejnym jedynie słabłam, aż w końcu kolana ugięły się pode mną i upadłam.
———————————————————
Mam nadzieję, że podobał wam się rozdział🥰
Buźki
S.S❤️

Don't cry  ||JokerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz