Środa. Jebana jesień dawała się coraz bardziej weznaki, codziennie albo padało albo było po prosty chłodno, nie przyjemnie i wiał wiatr, który wszędzie rozrzucał liście. Ta pora roku jest okropna, wszyscy chorują i wpadają w depresję. Oby w moje urodziny była ładna pogoda.
Obudził mnie dźwięk wibrującego telefonu na szafce. Po omacku znalazłam urządzenie i przycisnęłam zieloną słuchawkę przykładając je do ucha.
-Halo? - spytałam zaspana nie wiedząc kto dzwoni.
-Stara wstawaj, jest prawie 6:30 - usłyszałam głos mojej kuzynki.
Przetarłam oczy i spojrzałam na zegar który pokazywał godzinę 6:27. Kurwa.
-Serio Alice? Musiałaś mnie obudzić przed budzikiem? Zostały mi 3 minuty snu. Co chcesz? - spytałam ubierając okulary i ziewając.
-Nic. Chcę Ci tylko powiedzieć że załatwiałam ci transport do szkoły bo jest w chuj brzydka pogoda - odparła.
-Wiesz że mogłam zapytać mamę albo Emily albo Aleca? Tak jak zawsze?
-No to teraz nie musisz. Zbieraj się, Jace będzie po ciebie za pół godziny a my widzimy się za 40 minut, paaa.
Zanim zdążyłam zaprotestować dziewczyna rozłączyła się. Z jednej strony miło że o mnie pomyślała a z drugiej mogła dać znać wcześniej. Nie marnując czasu wstałam z łóżka i przeciągnęłam się. Spojrzałam przez okno z grymasem na twarzy. Ali miała rację, pogoda była naprawdę chujowa. Otworzyłam szafę stojącą tuż obok i zaczęłam się zastanawiać co ubrać. Postawiłam na czarne rurki, czarną bluzkę z krótkim rękawem i tego samego koloru bluzę na zamek.
Tyle czerni. Jace ma na mnie zły wpływ. Pora zakończyć naszą przyjaźń...
Zaśmiałam się pod nosem na tą myśl wyciągać z szuflady bieliznę. Z przygotowanymi ubraniami ruszyłam do łazienki. Przechodząc obok pokoju mojej siostry zobaczyłam ją w łóżku. Spała z głową między poduszkami. W łazience umyłam zęby, załatwiałam się i ubrałam. Postanowiłam też zakręcić końcówki moich dość długich włosów w kołorze ciemnego blondu. Po wykonaniu całej tej rzeczy związałam je jeszcze w kucyk. Spojrzałam w lustro i dopiero teraz zauważyłam że bluzka, którą mam ubraną jest pognieciona. Zdjąłam ją zaraz po bluzie i ruszyłam do sypialni rodziców gdzie znajdowało się rzelazko z deska do prasowania. Nikogo tam nie było bo tata był w pracy a mama wydaje mi się że na dole. Podłączyłam urządzenie do prądu i poszłam po telefon do pokoju. Leżał na łóżku obok misia, z którym sypiam. Wzięłam smartfona i schowałam do tylnej kieszeni spodni po czym wróciłam do sypialni. Rzelazko było już nagrzane ponieważ czerwona lampka nie była zapalona. Stwierdziłam że mam za mało miejsca więc postanowiłam przesunąć deskę i to był błąd. W momencie gdy chwyciłam za nią i próbowałam przesunąć, moja ręka objechała i styknęła się na sekundę z rzelazkiem.
-Ała! Kurwa mać! - przeklnęłam łapiąc się za nadgarstek i patrząc na dłoń, która cholernie paliła i robiła się czerwona.
-Rose?! Co się stało? - do pokoju wbiegła mama, która musiała usłyszeć moje przeknięcie.
-Nic, oparzyłam się rzelazkiem.
-A ty kurwa jesteś zdolna. Idź włóż to pod zimną wodę a ja ci to wyprasuje - poleciła jasnowłosa kobieta patrząc na oparzenie.
Nic nie mówiąc poszłam do łazienki. Włożyłam rękę do umywalki i odkęciłam wodę. W momencie zetknięcia się zimnego strumienia z moją skórą poczułam ulgę. Niestety teraz miejsce na mojej zewnętrznej części prawej dłoni, pod kciukiem było czerwone i wyglądało nie za przyjemnie. Otarłam je ręcznikiem ale mimo delikatności na mojej twarzy pojawił się grymas. Boli. Wyciągnęłam z kieszeni telefon.
CZYTASZ
Po prostu się zamknij
Teen FictionHistoria oparta na faktach... Może Tak naprawdę znasz bohaterów też książki osobiście?