Rozdział 12

439 17 1
                                    

~Tini

Szczerze... to w ogóle mi się nie poprawia, jest jeszcze gorzej. Tak czy siak chodzę na uczelnie, do pracy i jutro idę na próbę, ukrywam to przed moim nad opiekuńczym bratem. Nie chcę by znów się martwił, choć coraz gorzej mi to wychodzi...ale już dwa tygodnie to za dużo. Przez ten czas w sumie zerknęłam do tego przynoszącego pecha zeszytu i wyjęłam jedną piosenkę, która została napisana jako ostatnia była oczywiście o miłości. Bo w sumie o czym mogła by pisać nastolatka. Tylko nie mogłam sobie w sumie przypomnieć jaki był cel tej piosenki... Po chwili rozmyślań wstałam z łóżka i powinnam się ubrać i wybierać się do szkoły. Ubrałam się w biały, trochę za duży sweter, czarne rurki z dziurami do tego założyłam białe trampki za kostkę. Moje lekko podkręcone włosy zostawiłam , by opadały mi na ramiona. Zeszłam na dół, tam już siedzieli moi rodzice, tata jak zwykle wpatrzony w dokumenty i laptopa, a mama od tego dnia siedziała cicho, często patrząc na jakieś seriale.  Mój brat właśnie kończył jeść i już miał wychodzić, ale zobaczył mnie i wysłał w moją stronę szeroki uśmiech

- Zawieźć cię..?-pyta, wypijając do końca kawę-bo potrzebuję auta i...

-Nie, przejdę się...- siadam i nalewam sobie soku, powstrzymując kaszel

-Ale zaraz może się rozpadać...-mówi patrząc w okno

-Poradzę sobie, dzięki-uśmiecham się...- a jak coś pożyczę auto od mamy

-No dobra...to hej-macha ręką i wychodzi...-miał rację, bo kiedy on wyszedł zaczęło padać.

-mogę auto..?-pytam się mojej rodzicielki siadając, trzymając szklankę

-Jak chcesz...-mówi smutno patrząc przed siebie i na program w telewizji... Nic nie mówiąc ubrałam swój brązowy płaszcz i zakładając swój szary szal wzięłam klucze i torbę. Było bardzo zimno, opatuliłam się bardziej szalikiem i weszłam do auta, a po chwili już jechałam na uczelnie. *30 minut później

Wchodziłam już na zajęcia, kiedy tylko zobaczyła mnie moja przyjaciółka zaczęła do mnie radośnie machać rękoma. Zaśmiałam się pod nosem i usiadłam obok niej. Tyle ile w niej energii chyba nikt nie ma w tym wieku. Mam szczęście, że ją mam...choć niestety tylko na paru wykładach. Studiujemy różne kierunki-ona  medycynę, a ja pedagogicznym, chciałabym  zostać kiedyś nauczycielką, albo przedszkolanką. Lodo chciała  w sumie iść w ślady mojego brata,  na prawo, ale zrezygnowała...stwierdziła, że to nie dla niej i by się zanudziła na śmierć powtarzając te kodeksy, teraz jej marzeniem jest ratować ludzi.Podziwiam ją...

-Tini...jakoś blado wyglądasz...-nagle mówi Włoszka, chcąc przyłożyć swoją rękę do mojego czoła, ale się odsuwam

-Wszystko jest okey...po prostu się nie wyspałam...-dalej siedziałyśmy w milczeniu, póki nie przyszedł wykładowca i nie zaczął wykładu. Podczas, którego swoją drogą prawie nie spadałam z krzesła, tak bardzo nie mogłam się n nim skupić...cały czas kręciło mi się w głowie i strasznie było mi zimno...Nawet nie wiem kiedy skończyły się zajęcia i musiałam wyjść z sali.
---------------
Hello tu znów ja <33 Trochę nudniejszy rozdział, ale obiecuje, że z następnymi rozdziałami to się zmieni. Przepraszam również za błędy w nim, ale i tak najbardziej przepraszam was za moją długą nie obecność <33

Jortini: Twój głos...moja miłość i nasza wspólna przyszłość...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz