|| prolog ||

324 27 11
                                    

"Koszmar"

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

"Koszmar"

Była już noc. Mały zegar wiszący na ścianie sklepu wskazywał godzinę pierwszą w nocy. Oznaczało to koniec zmiany zmęczonej już T/I, która nie robiła przez kilka godzin konkretnie nic. Nie przyszedł ani jeden klient, co z czasem irytowało dziewczynę.

Nałożyła na swoje małe ramiona czarny plecak i ruszyła w stronę wyjścia. Droga do domu prowadziła przez nieduży park. Kiedy T/I przekroczyła bramę ogrodu, wzięło ją na przemyślanie.

Rodzina T/I mieszkała w Polsce, więc dziewczyna nie utrzymywała z nimi dobrego kontaktu. Kiedy mama T/I zdała sobie sprawę, że jej córka ma zamiar wyjechać, kazała się wynosić i nie wracać. Jednak nie pojechała tam sama. Zabrała ze sobą swoją kuzynkę, a zarazem najlepszą przyjaciółkę I/P, która wręcz marzyła o zamieszkaniu w Korei.

Ale nad czym tak myślała, skoro nie miała prawie żadnych zmartwień?

T/I rozważała zmianę pracy. Pracowała w jakimś pobliskim sklepie, ale mimo wszystko lepsze to niż nic. Dziewczyna ma albowiem zdolności artystyczne, chodzi tutaj o porządnej jakości makijaże, które aplikowała na swojego modela - I/P.

Chciała dostać się do dobrze płatnej pracy, która sprawiałaby jej przyjemność. Pomimo jej skromności, uważała, że taki talent nie może się zmarnować.

Kiedy szła żwirową, szeroką ścieżką, usłyszała szelest. Przestraszona odwróciła się w stronę, z której wydobywał się ten dźwięk. Spostrzegła ona jakiegoś mężczyzne siedzącego pod drzewem ze spuszczoną głową. Zatrzymała się i powoli podeszła do bruneta. Było ciemno, więc nie widziała za wiele.

- Wszystko w porządku?- zapytała cicho, kucając obok chłopaka.

Oczywiście, że mógł to być jakiś pijany imprezowicz, ale T/I zawsze musiała się upewnić, czy nic się nie stało.

Chłopak od razu podniósł głowę, a ją momentalnie zatkało.

Przed sobą miała zapłakanego i padniętego nastolatka, który wyglądał na naprawdę zagubionego.

- Tak, wszystko jest okej - odpowiedział i przetarł ręką oczy, uśmiechając się słabo.

- No jakoś nie widzę - mruknęła cicho dziewczyna i nie miała pojęcia co zrobić.

Wpadła na pewien pomysł. Może był dość głupi, ale mimo wszystko warto spróbować.

- Chcesz wracać do domu?- zapytała, po czym odgarnęła niesworny kosmyk włosów za ucho. Ten pokręcił głową, na co T/I westchnęła.

- Jak chcesz, możesz iść ze mną do mojego mieszkania - powiedziała.- Nie chcę, abyś tutaj zamarzł - dodała rozumiejąc, że nie brzmi to za dobrze.- To co - wystawiła do niego dłoń z nadzieją - idziemy?

- Dobrze - zgodził się po chwili ciszy i chwycił rękę T/I.

- Coś cię boli?- zapytała cicho, kiedy szli ścieżką.

- Serce.

- Co? Ale dlaczego?

Chłopak nie odezwał się. Po prostu szedł, patrząc do przodu. Zdezorientowało to ją.

Nawet nie zorientowali się, kiedy dotarli pod mieszkanie T/I. Zdziwiona popatrzyła na okno jej pokoju, ponieważ było otwarte.

- Mieszkasz z kimś?- zapytał brunet po chwili ciszy.

- Tak, z moim chłopakiem - powiedziała prawie niesłyszalnie, kiedy ujrzała spadające książki z piętra na którym mieszkała.

Wraz za nimi poleciała niewielka torba a za nią sterta ubrań dziewczyny. Okazało się, że to Gunwoo wyrzuca jej wszystkie rzeczy na ulicę. Na szczęście nic nie jechało. Gunwoo to chłopak T/I. Są razem od prawie dwóch lat. Dziewczyna nie wiedziała, co się dzieje.

- Woo, co ty wyprawiasz?- zapytała głośno, patrząc na zdenerwowanego chłopaka. Chciało jej się płakać. Była cholernie zmęczona całym dniem.

- A co, nie widzisz?- parsknął.- Wyrzucam cię stąd, dziwko!- wrzasnął i powrócił do wcześniejszej czynności.

- Nie jestem żadną dziwką!- załamał jej się głos. Nie spodziewała się tego po nim.

- A ten laluś obok ciebie to niby kto?- prychnął zirytowany.- Może jeszcze powiesz, że to jakiś nieznajomy przechodzień, co?

- A-ale - zatrzymała się i pobiegła w stronę przedmiotów leżących na mokrym asfalcie; albowiem zbliżał się już koniec listopada, było zimno i mokro.

Skruszona dziewczyna zbierała wszystkie rzeczy do torby. Niektóre schowała do jej niewielkiego, czarnego plecaka, którego miała akurat przy sobie.

- T/I, nie warto się z nim kłócić - wtrącił się Hobi, który obecnie pomagał jej w pakowaniu wszystkiego.- Jesteś zwykłym dupkiem i tyle!- warknął w stronę chłopaka.- Jak naślę na ciebie moich fanów to zginiesz w męczarniach i nie zobaczysz więcej światła dziennego!

T/I spojrzała na niego niezrozumiale.

- Tak, a niby kim jesteś?- prychnął Gunwoo, który miał już zamykać okno.

-Jestem-

-Uwierz, to zły pomysł - rzuciła T/I, zakładając plecak na swoje ramiona.

Brunet tylko westchnął zdenerwowany i ruszył ulicą, jednak chwilę później zatrzymał się i obrócił w stronę dziewczyny.

- Idziesz?

Ta natomiast szybko dobiegła do chłopaka i zaczęli iść przed siebie.

T/I była zdenerwowana i tym samym zrozpaczona. Nie zrozumiała, o co chodziło Gunwoo. Nerwowo ściskała ramiączka plecaka i rozglądała się w okół przygnębionym wzrokiem, jakby właśnie szła do jakiejś komory gazowej. Spojrzała na towarzysza, który pisał coś w telefonie i ze skupieniem czytał jakiś tekst. Szkoda jej było tego chłopaka.

-..Czyli do mnie nie pójdziesz - zaśmiała się słabo, kopając malutki kamyczek leżący na ulicy, który z prędkością światła wylądował po drugiej stronie jezdni, odbijając się przy tym kilka razy.

On zaś westchnął, jakby nie załapał żartu, który miał na celu poprawić humor obojga. Ponownie popatrzył na ekran.

- Ale ty do mnie już tak - odpowiedział, wyłączając telefon.- Chodź ze mną.

Brunet pociągnął dziewczynę za rękaw sweterka i biegł różnymi uliczkami, póki nie dotarli do ogromnego apartamentu.

caught in a lie; pjm x readerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz