"Nie tracąc nadziei"
Obudził ją charakterystyczny dźwięk dzwonka, który oznaczał, że ktoś wszedł do sklepu. Zdezorietowana T/I podniosła się i mówiąc ciche "dobry wieczór" skierowała wzrok na klienta. Nie zwróciła na niego większej uwagi i ponownie usiadła na miejsce, pakując porozwalane książki do plecaka.
To był tylko sen.
Dziewczyna szybko spojrzała na telefon. Godzina wskazywała na północ, więc już skończyła swoją zmianę.
Do kasy podszedł jakiś chłopak na oko w jej wieku. Przeczesał ręką włosy i postawił butelkę wody na ladzie. Zapłacił za nią i spoglądając ostatni raz na T/I, ruszył do wyjścia. Zaraz po nim ze sklepu wyszła dziewczyna i zamknęła drzwi na klucz.
Ruszyła w stronę domu powolnym krokiem, zaczynając codzienne rozmyślanie. Nie rozumiała bowiem nic. Jak ten sen mógł być tak realny?
Ze zdenerwowania przyspieszyła kroku, a mokry od masywnego deszczu aswalt brudził trampki dziewczyny.
Z czasem T/I kompletnie przestała kontaktować ze światem. Była naprawdę pogrążona w myślach.
Powolnym już krokiem weszła na przejście dla pieszych. Wtem nadjeżdżający, ogromny tir o mało co nie potrącił dziewczyny. Może i by zginęła, gdyby nie czyjeś mocne szarpnięcie.
Zszokowana dziewczyna opadła na chodnik, tym samym zadając sobie niewielkie rany. Ktoś szybko przy niej ukucnął i wziął ją na ręce. Niemalże natychmiast T/I zaczęła bić osobę w klatkę piersiową i krzyczała, żeby ją puściła.
— Boże, kobieto zamknij się, jesteś ranna!— warknął męski głos.
Chłopak niósł ją i niósł, aż w końcu dotarł pod niewielką aptekę. Posadził T/I na ławce i ruszył w stronę sklepu. Dziewczyna widziała przez szybę jego idealną sylwetkę i blond włosy w lekkim nieładzie.
Chwilę później nieznajomy blondyn wyszedł ze sklepu i ukucnął przed nią, wyciągając płyn dezynfekujący.
— Powiedz, jak będzie piekło — oznajmił, podnosząc głowę do góry, tym samym dając T/I możliwość przyjrzenia się mu nieco dokładniej.
Blada cera podkreślała kruczo-czarne oczy chłopaka. Malinowe, pełne usta wyglądały jak nierealne. Lekko roztrzepane blond włosy dodawały mu uroku. T/I skądś go kojarzyła.
Zawstydzony nieznajomy opuścił głowę i zaczął powoli oczyszczać dość dużą ranę na kolanie dziewczyny. Że też musiała wziąść dzisiaj spódnicę.
— Chciałaś się zabić, czy co?— blondyn zaczął mówić z pretensjami i słyszalną troską, tym samym dociskając wacik do skóry. T/I odpowiedziała cichym syknięciem, dając znak, że ją zabolało.— Przepraszam — rzucił skruszony.
— Nic się nie stało — uśmiechnęła się delikatnie, kiedy na nią spojrzał.— Nie chciałam się zabić, po prostu rozmyślałam — wytłumaczyła, patrząc na chłopaka.
— Mogę wiedzieć, jak ci na imię?— zapytał niepewnie po chwili ciszy.
— Mam na imię T/I, a ty?
— Jestem Jimin — odparł prawie niesłyszalnie.
To imię tym bardziej dało we znaki, że go skądś zna. Tylko skąd?
Ponownie jej wzrok spoczął na blondynie, który właśnie skończył dezynfekowanie. Nakleił różowy plasterek. Uśmiechnął się dumnie i spojrzał T/I w oczy i przyjrzał jej się nieco bardziej speszony.
— Muszę iść — oznajmiła nagle dziewczyna i wstała z ławki. Oczywiście wszystko ją bolało, ale musiała przecież wrócić do domu.— Dziękuję ci, Jimin — uśmiechnęła się ciepło do chłopaka i z plecaka wyjęła banknot. Podała mu go i ruszyła w stronę domu.
Jimin jeszcze nigdy nie czuł się tak, jak w tej chwili. Wracając do domu rozmyślał o napotkanej dziś dziewczynie. Chciał ją jeszcze raz spotkać i spojrzeć w jej piękne oczy. Wręcz pragnął zobaczyć jej cudowny uśmiech ponownie. Zastanawiał się, czy aby na pewno niczego do niej nie czuł. Może to głupie, ale stwierdził, że musi ją zobaczyć znów.
Zawrócił się szybko i zaczął szukać dziewczyny. Przeszedł kilka ulic, dwa parki i siedem sklepów na marne. Jednak nie stracił nadziei.
No bo czemu miałby?
CZYTASZ
caught in a lie; pjm x reader
Random"Zrozum, że nie pozwolę, żebyś mną manipulował!" warknęła zdenerwowana w jego stronę. "Nie usprawiedliwia cię to, że chcesz dla mnie dobrze!" "Ale ja cię kocham, nie zostawiaj mnie!" krzyknął rozpaczliwie, patrząc w jej zapłakane oczy. "Bardzo zawi...