Zasiadłem w salonie co przytulny ogromnie.
I książkę chwyciłem, starą, o pożółkłych stronach.
I herbaty nalałem też do filiżanki dość skromnie.
Co czarna jak noc, która spoczęła w oknie przy zasłonach.I siedzę spokojnie, słowa na kartkach wertuje.
I piję ten wywar, zachwycam się jego smakiem.
Ten wieczór będzie niezwykły, tak w trzewiach czuję.
Siedzę więc i myślę, co będzie tym magicznym znakiem.Wtem dotarł do mnie dźwięk, to do drzwi pukanie.
Sześciokrotne uderzenie echem się rozeszło.
Drzwi więc otworzyłem, przyszedłem na wezwanie.
Przez ciało moje niespokojne drżenie przeszło.W mym progu sylwetka zgarbiona stała samotna.
To szatan dziś przybył, nie miałem wątpliwości.
Jaki cel tej wizyty? Cóż to jest za sprawą istotna?
Duszę odebrać? Ukarać? Spalić? Tyle możliwości...,,Ani twej duszy nie pragnę mój drogi człowieku.
Ani cię karać, ni w popiół przemieniać twe ciało.
Przyszedłem z wizytą, boś mądry mimo młodego wieku.
Ciało jest młodzieńca, oko zaś starca, co wiele widziało. "Skłoniłem się nisko, tak dworsko, może z i przesadą.
I płaszcz odebrałem, by odwiesić go po chwili.
Miałem wrażenie, że snują się za nim cienie, całą gromadą.
I wyglądał bardziej ludzko, niż przez wieki ludzie głosili.Przez salon mój szatan szedł smutny śmiertelnie.
I przysiadł w fotelu, ja zaś nalałem mu czarnej herbaty.
Podziękował grzecznie, wzrokiem obejrzał moją pustelnię.
Lecz wciąż nie zdradził, czemuż to dziś opuścił zaświaty.Pochylił tylko głowę, upił łyk gorzkiego wywaru.
I spojrzał mi w oczy, miał przenikliwe spojrzenie.
Siedział wciąż zgarbiony, od niewidzialnego ciężaru.
A ja się głowiłem, jakie to wszystko ma znaczenie.W pewnym momencie usłyszałem kapanie powolne.
To łzy mu płynęły, gdy spoglądał na piękno poranka.
A one wpadały zaś wprost do wywaru, uciec niezdolne.
Nawet on płacze, cóż za wielka niespodzianka.I ja zacząłem łzy ronić, równie tak jak i on.
I spojrzałem przez okno, gdzie ujrzałem świat.
I nagle mnie żal, smutek, ból uderzył ze wszystkich stron.
Od dnia, w którym ten gość mnie odwiedził minęło trochę lat.Wciąż jednak siedzimy w salonie, pijąc gorycz i łzy.
To dziwne uczucie, gdy płaczesz, piękno widząc.
To dziwne doznanie, gdy się spełniają twoje sny.
I boisz się po nie iść, by nie zniknęły, bólu dodając.Co zaś szatana się tyczy, tego cóż go prześladuje.
Czy to ciężar mroku ? Czy za swe błędy zapłaty?
Ja nie mam pojęcia, gdyż nie rzekł mi co czuje.
Może sam znajdzie odpowiedź, w filiżance gorzkiej herbaty.
CZYTASZ
Pisane Po Serwetkach Przy Czarnej Herbacie
PoezjaW pewnej kawiarni, w kącie siadał pewien poeta. Imienia jego nie znałem, ale zawsze wieczorem się pojawiał. Siedział i pisał po serwetkach... Przy magicznym wywarze który ponoć wenę pobudza i wprawia w niezwykły nastrój. Napój zwany ,,Czarną Herb...