Pisanie jest trudne

10 1 0
                                    

Siedziałem na starej kanapie, tępo gapiąc się w ekran. Ręce oparte o uda, palce złożone na
klawiaturze.
Ale jak na złość, myśli nie układały się w słowa.

Łyk herbaty z termosu, też jakoś nie pomógł. Zdradziecko gorąca ciecz smakowała jak słodkie
popłuczyny, mimo, że torebka z miętą kisiła się we wrzątku od kilku godzin. Przez ten głupi termos herbata miała ledwo wyczuwalny posmak kawy.
Ale, psia krew, wyczuwalny.

Nie wiem czemu posmak kawy mnie tak irytował. Był jak żałosne wspomnienie poprzedniego życia. A
może to przez tę żałosną kulturę mrocznych dziewczynek, które wyznawały pizzę i kawę, niczym Lud Wybrany złotego Idola?
Może po prostu przypominał mi o problemach z sercem i kruchości ludzkiego życia? Kto wie.

Ważne, że wkurwia.

Tak po prawdzie to ten - pożal się Boże - termos nawet nie był mój. Mój był ładny, zielony. Ale implodował dwa miesiące temu i od tamtej pory nie kupiłem nowego. Nie było jak – za drogi. Więc musiałem pożyczyć. Przy ilościach herbaty, które pochłaniam, dostałbym zawału po pierwszym
rachunku za prąd.

W sumie, to chyba nie byłaby najgorsza perspektywa.

Nadal gapiłem się w ekran. W międzyczasie opróżniłem trzy kubki tej żałosnej lury. Termos znowu był
pusty, psia jego mać. Będzie trzeba pójść do kuchni i nastawić wodę. Może też wyłączyć radio – zbliżała się druga w nocy. Ale ja tak lubię tę stację.

Podrapałem się po nosie. Krótki paznokieć natrafił na jakąś krostkę, czy inny strup i nie mogłem
przestać. Kolejny krwawy ślad na twarzy. Cóż, dołączy do tego na czole, sprzed godziny.

‘No i po co to robisz?’
- Zamknij się – mruknąłem.
‘Weź się za jakąś porządną robotę, Ash. Mam ci przypomnieć, co mówi ci matka?’
- Zamknij mordę.

Nie jestem zbyt miły dla głosu w mojej głowie, ale on nigdy nie był miły dla mnie. Pojawiał się, gdy tylko wyczuwał, że przestaję sobie radzić. Zawsze wiedział co powiedzieć, zawsze wiedział gdzie wbić
szpilę, jakie wspomnienie wyciągnąć z czeluści mojego podziurawionego umysłu.

Upiłem łyk herbaty. Kubek opróżniał się niebezpiecznie szybko. Jeśli wstanę, żeby dorobić herbaty, to
już nie wrócę do pracy.
Zmusiłem się, żeby napisać kilka słów. Całe zdanie nawet.

Nie, to nie to.

Jeszcze raz.

‘Zostaw to. Pieniędzy z tego nie będzie’, kusił uparcie. Może nawet byłbym w stanie mu ulec.

Matka ma rację. Ten skurwiel ma rację.
Nic nie osiągnę.
Więc dlaczego napisałem kolejne zdanie?
Zostały trzy łyki.
Może jeśli zajmę się czymś innym, to będę w stanie złapać choć strzęp inspiracji? Fakt, jest późno, ale
mogę coś zagrać. Jeśli się postaram, nie będę szarpać za struny… Nie, bez sensu. Palce mam zgrabiałe,
tylko będę się irytować, że źle łapię akordy. Z tego samego powodu lepiej nie łapać za ołówek. Za
późno też na wstawienie prania.
Palec natrafił na mały bąbel po ugryzieniu, po lewej stronie szyi. Już go nie powstrzymam. Ciepła strużka popłynęła w dół. Zatrzymała się na obojczyku i wsiąknęła w przepocony podkoszulek.
Oblizałem palec i spróbowałem zatamować krwawienie. Raczej z nikłym skutkiem.
Pod serdecznym palcem wyczułem pulsowanie aorty. Przyspieszało i zwalniało na zmianę.

‘Tak blisko. Tak łatwo… Kuszące’
- Szkoda dywanu.
‘I tak jest paskudny.’

Fakt. Jest okropny. I permanentnie brudny. A może po prostu ma taki kolor?

‘No dawaj. Jedno śmiałe pociągnięcie i na nie ma. To nie może być trudne.’
- Znajdź sobie inne hobby, co? – napisałem kolejne dwa słowa.
‘Raz ci się udało, Ash. RAZ. Jedna twoja książka była względnie popularna, więc co? Myślisz, że ktoś
cię w końcu odkryje? Że zdobędziesz sławę? Będziesz PISAĆ DLA PIENIĘDZY? HA!’
- Spierdalaj.
‘Masz tylko mnie.’
- To już wole nie mieć nikogo – powiedziałem. Ale czy to była prawda? Nie mam pewności.
‘Nikt cię nie lubi.’
- Ta? A ja nie lubię ciebie.
‘Nigdy nie wydasz żadnej książki, skończ się oszukiwać.’

Cholera, skończyła się herbata.

‘Wszyscy cię zostawili. Albo ty zostawiłeś ich. Nie istotne, bo i tak jesteś sam.’
- Udław się fiutem.
‘Nie masz za grosz talentu. Wszystko, co ci się udało jest tylko dziełem przypadku.’
- I lat ciężkiej pracy. – Po co ja się z nim kłócę?
‘Może masz paranoję? Może jestem tylko twoimi myślami, a nie wytworem choroby? Rozważyłeś to,
co Ash? Może jesteś… Co to było za słowo…?’
- Hipochondryk. Może nim jestem.
‘Ciekawe, czy istnieję. Jeśli tak, to jesteś zjebany. A jeśli nie…? W sumie w obu przypadka chester
zjebany, ale tak jakby na różne sposoby.’
- Pokrzepiające.
‘Literówkę zrobiłeś.’
- Dzięki.

Chciał mi pomóc, czy wytknąć błąd – nie istotne.
Może ja to wszystko sobie wymyślam? No przecież mogę. Kto mi powie co jest prawdziwe, a co nie? Z
pewnością nie będzie to głos w mojej głowie.

Głos.

Zastanawiałem się, czy nie nadać mu jakiegoś imienia, ale wydaje mi się, ze wtedy by wygrał. Że to by
był ostateczny dowód na zaakceptowanie jego obecności. A ja nie chcę go akceptować.
Zwykle staram się go ignorować, czasem mu odpowiadam, gdy mam już dość tej chorej paplaniny.
Pewnie nie powinienem.
Potarłem skronie. Głowa pulsowała z bólu, oczy szczypały od płaczu. Niedawno minął trzeci dziś atak
paniki. Albo histerii? Atak. Po prostu ‘atak’. Cokolwiek to jest – skutecznie utrudnia mi życie.

Napisałem kolejne zdanie, nawet całkiem sensowne i uniosłem kubek. Przez te kilka minut, zupełnie zapomniałem o braku herbaty. Więc gapiłem się w pusty kubek, kompletnie zaskoczony.

Więc wyciągnąłem z termosu torebkę z herbatą i wycisnąłem kilka ostatnich kropli do kubka, przy
okazji okrutnie parząc sobie palce.

Jestem debilem, zapomniałem, że torebka może być gorąca.
Chyba kiepsko u mnie z koncentracją.
Tym razem druga dłoń znalazła dziurę na szyi. Cholera, dopiero co przestała krwawić.

‘Gratuluję’, usłyszałem gdzieś z tyłu głowy. Tym razem to nawet nie do końca był głos. Przypominał
raczej myśl.

I to mnie przerażało.

Nikt nie lubi sceptykówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz