[8]

31 1 0
                                    

Z uporem godnym lepszej sprawy paradowała po rezydencji z pełnym rynsztunku bitewnym, nie pozwalając sobie nawet na cień kobiecości. Starannie unikała przy tym Jamesa, ojcu rzucając jedynie pełne chłodu spojrzenia, gdy tylko raczył się pojawić, by przeprowadzić rozmowę z którymś z Lightwoodów.

Jedyną osobą, która cieszyła się z jej wizyty była prawdopodobnie Aline. Ona jedna chyba rozumiała, dlaczego Lily odrzuciła Jamesa. Ona jedna nie robiła jej z tego żadnych, nawet niemych, wyrzutów.

Sebastian był dla niej zupełnie nową osobą. I tak jak każdy, z kim miała styczność po raz pierwszy, został poddany surowej ocenie. Ocenie, która nie wypadła zbyt korzystnie. Był zbyt miły, zbyt uprzejmy, zbyt...

Zbyt idealny.

Lily nie ufała miłym ludziom. Nikt, kto na jej opryskliwość nie reagował chociażby odrobiną irytacji, nie mógł być niewinny. Nawet najłagodniejsi ludzie nie potrafią znieść takiego traktowania. Jeżeli ktoś przyjmował jej niechęć niczym dobrą monetę, musiał grać, musiał udawać.

Musiał mieć coś do ukrycia.

- Lilianno.

Christopher Starkweather postanowił zostać na kolacji. Stał teraz w drzwiach jadalni i surowym wzrokiem mierzył swoją córkę, która w czarnej zbroi Nocnego Łowcy wyraźnie odcinała się na tle kremowych tapet i jasnej boazerii.

- Jeszcze nie siedliśmy do stołu, a już przyprawiasz mnie o niestrawność – powiedziała w ramach przywitania, nie odrywając wzroku od okna. - Czy możemy pominąć ten etap, kiedy narzekasz na zmarnowaną przeze mnie szansę, namawiasz mnie do zmiany decyzji i stylu życia, przypominasz, że James miał być miłością mojego życia, a zakończysz go spektakularnym okrzykiem w stylu „mogłabyś nie nosić tego chociaż do obiadu!"?

- Do kolacji – poprawił ją krótko. - Potem chciałbym z tobą porozmawiać. O Valentinie, nie twoim stroju.

- Zawsze jakaś odmiana – mruknęła. - Do tego czasu rozumiem, że mogę się do ciebie nadal nie odzywać?

- Miasto jest dobrze chronione, niepotrzebna ci zbroja – powiedział, zamiast odpowiedzieć na pytanie.

- Ach, więc w tym roku tak brzmi „przestań udawać żołnierza, którym nie jesteś" - sarknęła, odwracając się od okna. - Musisz poszukać innego argumentu. Nie ma takiej ochrony, której nie dało by się przełamać. Widzimy się po kolacji, straciłam apetyt – dodała, po czym minęła go i wyszła z pomieszczenia.


Cień zdradyWhere stories live. Discover now