Marcus był zdołowany. Stracił całą najbliższą mu rodzinę.
Odizolował się od świata. Nie wychodził z domu, nikogo nie zapraszał, nie odbierał poczt od fanów.
Fani chłopców jak i Emmy, byli strasznie zaniepokojeni nagłym zniknięciem dziewczynki i bliźniaków z internetu.
Któregoś dnia Marcus postanowił wszystko wyjawić.
W jednym poście na instagramie oznajmił całą sytuację w kilku, krótkich zdaniach.
Od tego momentu, Rakel nie otrzymywała żadnych wiadomości od chłopaka.
Bała się, że może coś sobie zrobić.
Któregoś dnia zadzwoniła do niego.
Nie mogła powstrzymać łez szczęścia gdy w końcu odebrał.
-Jezus Marcus martwię się! Dlaczego nie odbierasz? Mam przyjechać do ciebie? Mam nadzieję, że nic sobie nie zrobiłeś...
Odpowiedziała jej głucha cisza.
-M-Marcus?
📞Marcusa. Już. Nie ma.📞- odezwał się bardzo znajomy głos.Dziewczyna jak najprędzej rozłączyła się i zaczęła płakać. Nie wytrzymywała psychicznie.
-Rakel, przestań beczeć i weź się w garść! Jak będziesz się go bać, on będzie zabijał jeszcze więcej. Przestań. Się. BAĆ. - mówiła sama do siebie.
Wstała z podłogi i założyła ciepłą bluzę.
Po chwili znajdowała się w przedpokoju.
-Czas to zakończyć - powiedziała i wyszła z domu.
***
Wysiadła z autobusu i ruszyła w głąb lasu. Szła ścieżką, którą znała doskonale.
Po chwili stanęła przed brudnym, nie zadbanym grobem.
Tu leżał Martinus.
-Dlaczego ty wszystkich zabijasz! - wydarła się - nie mało krzywdy wyrządziłeś popełniając samobójstwo?! Myślisz, że było nam łatwo pogodzić się z twoją stratą?! Czy ty jesteś niepoważny?! - skończyła, a po chwili zerwał się silny i zimny wiatr.
-To twoja wina...
-NIE OBWINIAJ MNIE - krzyknęła.
Gdyby ktoś ją zobaczył, uznałby ją za wariatkę.
-Rakel, ty mnie słońce nie zrozumiesz...
-Ja się już ciebie nie boję. Nie wystraszysz mnie - powiedziała pewna siebie, rozglądając się dookoła.
-O to mi chodziło.
-Co? - nagle zobaczyła jego sylwetkę przed sobą.
-Nie chciałem, żebyś się mnie bała... - rzekł spokojnie, a następnie spojrzał na nią.
-Czy ty jesteś jakiś niepoważny? „Zabiję wszystkich, to nie będzie się mnie bała" Genialny jesteś, naprawdę - powiedziała mu prosto w twarz.
-Czy ty sobie ze mnie kpisz? - spytał lekko zdenerwowany.
-A co jeśli tak? - nadal brnęła w to nieustraszona.
-Jestem zdolny do wszystkiego... potrafię nawet doprowadzić do twojej śmierci...
-Nie zrobisz tego.
Sylwetka nastolatka znikła, a wokół niej pojawiły się inne.
Postacie stały ze spuszczonymi głowami i nie reagowały, ale dziewczyna śmiało mogła rozróżnić każdą sylwetkę.
Cała rodzina Gunnarsen.
Na końcu stała postać Marcusa.
-On naprawdę cię zabił... - szepnęła i pojedyncze łzy spłynęły po jej policzkach - nie wierzę...
Szybko zerwała się do biegu w stronę domu, w którym mieszka Marcus.
Na miejscu zadzwoniła do drzwi. Po raz drugi. Trzeci. Czwarty. Po piątym razie bez wahania weszła do środka.
Ani żywej duszy.
-Nienawidzę cię! - krzyknęła i położyła się na kanapie zalana łzami - dlaczego ty mi to robisz?!
Po chwili zasnęła.
~447 słów~
Tak, tak wiem strasznie krótki. Ale nie miałam jak tego rozwinąć, sorka. OGŁASZAM IŻ NASTĘPNY ROZDZIAŁ TO BĘDZIE EPILOG!