Przechadzając się po galerii handlowej zatrzymałam się przed witryną jednego ze sklepów z męską odzieżą. Ciemna koszula, znajdująca się na wystawie butiku momentalnie przywołała w mojej głowie obraz Vernona. Jeśli ten naprawdę chciał przykuć uwagę Lacey to zmiana garderoby była w jego wypadku koniecznością. Tym co miał już raczej w żaden sposób nie był w stanie jej zachwycić.
Sięgnęłam do zawieszonej na ramieniu torebki, a następnie wyciągnęłam z niej telefon. Chłopak odebrał już po drugim sygnale.
- Ty. Centrum handlowe. Teraz - zakomunikowałam. - A spróbuj tylko nie przyjść, to obiecuję ci, że rodzona matka cię nie pozna - zagroziłam, przypominając sobie, że płeć męska nie przepada za czymś takim jak zakupy.
- Jesteś gorsza od...
- Za pięć minut widzę cię na miejscu - powiedziałam melodyjnie, po czym rozłączyłam się. Vernon powinien zrozumieć, że chcąc osiągnąć swój cel musi się mnie słuchać.
Ponownie spojrzałam na manekina, znajdującego się na wystawie sklepowej. Parsknęłam śmiechem, wyobrażając sobie Vernona ubranego w tak szykowne ubrania. On przecież będzie wyglądał jak clown.
Ściągałam z wieszaków kolejne ubrania i podawałam je Vernonowi. Nie zakładałam, że wszystko co wybrałam będzie do niego pasowało. Taki rzeczy będzie raczej niewiele. Ver ubierał się bowiem jak typowy chłopak. Bluzy, obszerne koszulki i spodnie z opuszczonym kroczem - taki był właśnie jego styl. Chcąc uwieść Lacey obowiązkiem było pozbycie się tego wszystkiego. Przynajmniej na jakiś czas. Lacey to przecież dziewczyna z "dobrego domu". Nie było opcji, aby zwróciła uwagę na kogoś kto wygląda jak skater z parku.
Podałam Vernonowi kolejną marynarkę, po czym zatrzymałam się w miejscu i rozejrzałam dookoła. Prawdopodobnie przebrnęliśmy już przez cały sklep i nie pozostało nam nic innego jak tylko pójść do przymierzalni.
Odwróciłam się z powrotem do chłopaka. Jego mina w tym momencie była dość wymowna.
- Na serio mam to wszystko przymierzyć? - westchnął głęboko.
- Nie masz innego wyjścia - oznajmiłam, uśmiechając się słodko. Położyłam dłoń na jego ramieniu i delikatnie popchnęłam go w kierunku przymierzalni.
Chwilę potem Ver zniknął za granatową kotarą. Usiadłam na kanapie ustawionej na przeciwko jego kabiny. Byłam prawie pewna, że zajmie mu to nieco więcej czasu niż dwie minuty. Głowę oparłam na złączonych dłoniach. Kiedy spojrzałam w bok zobaczyłam swoją twarz w odbiciu lustra. Swoje idealnie ułożone włosy, sięgające mi do ramion, makijaż nad którym spędziłam rano blisko ponad godzinę i te czarne oczy, w których zostały ukryte wszystkie tajemnice i kłamstwa.
CZYTASZ
kiss&make-up |JENNIE|
Fanfic"OK! Może i jestem suką, ale w przeciwieństwie do was jestem przynajmniej szczera." Dla Jennie nie liczyło się pozornie nic poza nią samą. To ona rządziła szkołą i to jej zdanie było tym, które liczyło się najbardziej. Szczera do bólu. Aczkolwiek ni...