Wolność.
To było jedyne słowo, które zarejestrował umysł Draco. Był. Wolny.
Ręka uderzyła go w plecy, otrząsając z szoku. Jeden z jego przyjaciół — siedzący za nim Blaise Zabini — mówił coś o przyjęciu i Draco jedynie skinął głową, zanim uśmiech rozjaśnił jego twarz.
Nie miał pojęcia, jak Potterowi i Granger się to udało, ale w jakiś sposób ich zeznania zmieniły jego przyszłość. Był przekonany, że resztę swoich dni spędzi w Azkabanie za wszystkie przestępstwa, których się dopuścił podczas Wojny Czarodziejów. Najwyraźniej prawie wszyscy biorący udział w jego procesie myśleli podobnie, bo szemrali na tyle głośno, że nikt nie zdawał sobie sprawy, iż sędzia z zawziętością uderzał młotkiem, chcąc przywrócić porządek.
— Cisza! CISZA! — krzyknął sędzia. — Och, na Merlina... — Uniósł różdżkę, wskazując swoje gardło. — Sonorus. CISZA!
Wszyscy natychmiast zamilkli, zwracając uwagę na sędziego ministerstwa.
— Jako że zwróciłem państwa uwagę, pragnę przypomnieć panu Malfoyowi, że chociaż został zwolniony z Azkabanu, poniesie konsekwencje swoich działań.
Draco momentalnie spoważniał i skinął głową.
— Tak, oczywiście.
— Po pierwsze — kontynuował sędzia — zarówno pan, jak i pańska rodzina, zapłacicie sto tysięcy galeonów na rzecz zniszczeń wyrządzonych przez wojnę.
Draco przytaknął i spojrzał na matkę, która siedziała po lewej stronie. Uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco i wyraziła aprobatę, zanim odwrócił się do sędziego.
— Ma pan także obowiązek uniknąć jakichkolwiek kłopotów przez następne pięć lat. Jeśli usłyszę o jakichś wybrykach, wyląduje pan w celi. Rozumiesz, młody człowieku?
Draco przełknął ślinę i przytaknął.
— Dobrze. Co najmniej raz w roku będzie przychodził do pana pracownik ministerstwa. Jeżeli uznamy za stosowne, częstotliwość wizyt ulegnie zmianie.
Draco ponownie skinął głową.
— Tak, proszę pana. Rozumiem.
Sędzia odpowiedział tym samym.
— Jest pan wolny, panie Malfoy. Miejmy nadzieję, że nigdy więcej tu pana nie zobaczymy.
Po czym uderzył młotkiem po raz ostatni, kończąc rozprawę.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Resztę dnia Draco pamiętał jak przez mgłę. Blaise zorganizował imprezę, tak jak obiecał. Trwała ona prawie dwadzieścia cztery godziny. Było mnóstwo alkoholu, jedzenia, tańców i jeszcze więcej alkoholu. Ostatecznie Narcyza miała dość i wszystkich wyrzuciła. Po raz pierwszy od zakończenia procesu Draco był w stanie zasnąć wystarczająco zrelaksowany, aby nie nękał go koszmar o zimnej i ciemnej celi.
Następnego dnia Narcyza poczekała do dziewiątej, aby wejść do sypialni syna i rozsunąć zasłony, wypełniając pokój światłem.
Draco syknął i zarzucił sobie poduszkę na twarz.
— Matko, czy mogłabyś zasunąć zasłony?
— Draco, spałeś wystarczająco długo. Wyjeżdżam w ciągu godziny i zanim to zrobię, chciałam z tobą zamienić słowo.
— Wyjeżdżasz? — zapytał, odsuwając poduszkę od twarzy. Zerknął na światło słoneczne świecące za matką. — Gdzie się wybierasz?
— Zdecydowałam, że przeprowadzę się do Francji. Mamy tam mały zamek, w którym będzie mi się żyło o wiele lepiej.
CZYTASZ
[T] [Z] Piękna i bestia: historia Dramione
FanfictionTytuł oryginału: Beauty and the Beast: A Dramione Story Autor oryginału: HufflepuffMommy Autor tłumaczenia: Arcanum Felis Zgoda na tłumaczenie: jest Bety: Acrimonia, Multivariate_Ego Fandom: Harry Potter Para: Dramione Rozdziały: 13 Gatunek: romance...