Rozdział 12

4.1K 257 108
                                    

Gdy tylko stopy Hermiony dotknęły podłogi w mieszkaniu, skierowała się po proszek Fiuu stojący na kominku, a następnie pospiesznie sypnęła nim do paleniska. Uklękła, krzyknęła: „Grimmauld Place!", i włożyła głowę w zielony płomień.

— Harry! Harry, jesteś tam?! — zawołała.

Usłyszała kroki. Spostrzegła Harry'ego zatrzymującego się i opadającego na kolana.

— Hermiono? Wszystko w porządku?

— Nie. Przyjdziesz do mnie? Proszę. Musimy powstrzymać Cormaca — zwróciła się do niego z prośbą.

Harry skinął głową.

— Okej. Cofnij się, będę za sekundę.

Wyjęła głowę i rozpoczęła nerwowy spacer po pomieszczeniu. W ciągu kilku sekund pojawił się Harry.

— Hermiono, co się dzieje? Co Cormac zrobił?

— Wie. Wie o Draco. O klątwie... o tym, jak wygląda... wszystko! — wykrzyczała zdruzgotana.

— Jak się dowiedział? — zapytał Harry.

— Przyszedł do mnie dzisiaj i zaczął grzebać w moich rzeczach. Znalazł mój notatnik. Zagroził, że jeśli nie będę z nim, opowie wszystkim o Malfoyu. Musimy go powstrzymać, Harry... ale on może być gdziekolwiek — powiedziała, gorączkowo ciągnąc za skręcone pukle.

Harry potrząsnął głową.

— Nie. Wiem, gdzie jest. Widziałem go pół godziny temu w Dziurawym Kotle, prawdopodobnie wciąż tam jest. Chodź.

Kolejno rzucili garść proszku Fiuu i wylądowali jedno po drugim w Dziurawym Kotle. Przed nimi rozgrywało się to, czego Hermiona najbardziej się obawiała. Na środku pubu siedział Cormac otoczony garstką pijanych czarodziejów wsłuchujących się w każde słowo, które wymawiały jego kłamliwe usta.

— Mówię wam, jest ogromny, ma około dziesięć stóp wzrostu, duży, brzydki pysk i ostre, zakrzywione kły — głosił Cormac, próbując ożywić tłum. Kątem oka zauważył Hermionę i odwrócił się do niej. — Prawda, Granger? W sumie jest twoim małym zwierzęcym projektem.

— Cormac — mruknęła, podchodząc do niego i chwytając za ramię, by odciągnąć go na bok. — Błagam cię. Nie rób tego. Zmienił się! Nie jest taki sam jak kiedyś. Jest miły i delikatny... to mój przyjaciel.

Cormac wyrwał rękę z jej uścisku, oświadczając głośno.

— Gdybym cię nie znał, powiedziałbym, że coś czujesz do Malfoya.

— To nie jest twoja sprawa, czy coś czuję czy nie!

— Zwariowałaś i powinnaś się udać do Świętego Munga! — wrzasnął, zdobywając aprobatę otaczających go pijaków. Zwrócił się do nich, stając wcześniej na stole. — Z tego co mi wiadomo, porwie nasze dzieci... przyjdzie po nie w nocy!

— Nie! — zaprzeczyła głośno Hermiona.

Harry podszedł bliżej.

— Daj spokój, McLaggen, myślę, że już wystarczy.

Jednak Cormac zignorował ich i kontynuował:

— Nie jesteśmy bezpieczni, dopóki jego głowa nie zawiśnie na ścianie. Więc zabijmy bestię!

Rozległy się gromkie brawa i ludzie zaczęli rozprawiać o szturmie na dwór Malfoyów.

— Cormac, nie pozwolę ci tego zrobić — postawił się McLaggenowi Harry.

[T] [Z] Piękna i bestia: historia DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz