Rozdział 11

3.9K 234 99
                                    

Hermiona zamruczała cicho, mocząc się w wannie. Była idealnej wielkości, chociaż o wiele mniejsza od tej we dworze. Wróciła myślami do tańca z Draco i uśmiechnęła się na samo wspomnienie. W głębi duszy wiedziała, że się zmienił i nie był już tym okrutnym chłopakiem z przeszłości. Podobnie jak on miała nadzieję na przełom w sprawie klątwy, zanim na zawsze zostanie przemieniony.

Pukanie do frontowych drzwi wybiło ją z rozmyślań. Zmarszczyła czoło i wyszła z wanny, natychmiast włożyła szlafrok, wiążąc go wokół talii, po czym przeszła korytarzem do salonu, gdzie znajdowały się frontowe drzwi. Spojrzała przez wizjer i prawie jęknęła.

Cormac. I na dodatek z bukietem kwiatów.

Kiedy ten facet da sobie spokój?!

Zirytowana, otworzyła drzwi i spojrzała na mężczyznę.

Nieświadomy tego, że nie był zbyt mile widziany, uśmiechnął się na powitanie.

— Dobry wieczór, Hermiono. Przyszedłem nie w porę? — zapytał.

— Właściwie tak. Brałam kąpiel. — Oparła biodro o framugę drzwi. — Co tu robisz, Cormac?

— Przyszedłem sprawdzić, czy jesteś w domu i czy nie chciałabyś gdzieś wyskoczyć lub coś w tym stylu.

— Gdzieś wyskoczyć? — spytała sceptycznie.

— Tak, cóż, domyśliłem się, że nie będziesz chciała nigdzie wyskoczyć, więc pomyślałem, że wpadnę po przyjacielsku i porozmawiamy. W sumie jest kilka rzeczy związanych z pracą, które chciałbym z tobą omówić.

Zawahała się przez chwilę.

— Cóż, w porządku... — powiedziała, prostując się.

— Świetnie! — oznajmił radośnie, wchodząc do jej mieszkania. — Och, to dla ciebie — powiedział, wpychając jej w ręce tuzin czerwonych róż.

Przewracając oczami za jego plecami, powiedziała:

— Pójdę włożyć je do wody i się przebrać. Usiądź na kanapie.

Czekała, aż zajmie miejsce, po czym zniknęła w swoim pokoju, zamykając go na klucz.

Gdy tylko to zrobiła, Cormac wstał i zaczął grzebać w rzeczach znajdujących się na stoliku do kawy. Nie znajdując niczego, podszedł do półki na książki, by tam poszukać. Wciąż bez powodzenia zacisnął usta, buszując w salonie. Wtedy to zobaczył — notatnik wsunięty pod jedną z książek na stole w jadalni. Cicho i ostrożnie podszedł do stosu. Zerkając na drzwi sypialni Hermiony, aby się upewnić, że nie wychodzi, szybko wyciągnął notatnik. Otworzył i przeszukał, próbując zebrać jak najwięcej informacji. Coś o klątwie... transformacjach... zaczarowanej róży... osłonach we dworze. Na ostatniej stronie znajdował się rysunek ogromnego potwora.

Dziwne, pomyślał. Dlaczego Hermiona miałaby taki rysunek w swoim notesie, jeśli sprawa dotyczy Malfoya... chyba że...

Zerknął na rysunek i zdał sobie sprawę z podobieństwa między bestią a spadkobiercą rodziny Malfoyów...

— Co ty, do cholery, wyprawiasz?! — wrzasnęła Hermiona, błyskawicznie przechodząc przez pokój i wyrywając mu notatnik z ręki. — Nie masz prawa grzebać w moich rzeczach!

— Czy to był Malfoy? — zapytał, ignorując ją. — Dlaczego on tak wygląda?

— To nie jest twoja sprawa! Teraz wyjaśnij mi, dlaczego szperasz w moich rzeczach — zażądała.

Cormac wzruszył ramionami.

— Byłem ciekawy tego „projektu", nad którym pracujesz z Malfoyem. — Hermiona chciała coś powiedzieć, ale uniósł dłoń, aby ją powstrzymać. — Nie zaprzeczaj. Słyszałem, jak mówiłaś Potterowi, że spędzasz u niego weekendy nad jakimś projektem.

[T] [Z] Piękna i bestia: historia DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz