Rozdział 6

4.2K 253 100
                                    

Jedyną informacją, jaką Hermiona zdołała wyciągnąć z Malfoya, było to, że nie mógł opuścić dworu, chyba że zrobiłby to za pomocą magii (której nie posiadał), a gdy zapytała o jego przyjaciół, po prostu chrząknął i nic nie powiedział. W pewnym momencie podczas pobytu usłyszała wycie wilków w oddali, co skomentował, że pojawiły się po rzuceniu klątwy, ale nigdy ich nie widział. Hermiona zmartwiła się tym, biorąc pod uwagę, że aportowała się tuż przed bramą i szła do drzwi bez wiedzy o tak blisko czającym się niebezpieczeństwie. Poinformowała go, że od tej pory będzie się aportować przy drzwiach frontowych.

Z uwagi na niewielką ilość informacji, które Hermiona uzyskała podczas pierwszego spotkania, nie była w stanie prowadzić dochodzenia odnośnie klątwy w następnym tygodniu. Późno w nocy wysłała mu sowę z wiadomością, że zacznie swoje poszukiwania dopiero w sobotę. Poprosiła, żeby przejrzał książki w bibliotece, które w jego ocenie mogłyby jakoś pomóc, ponieważ wciąż nie pozwalał jej tam wejść.

Co za dupek, pomyślała, patrząc, jak Filip wylatuje przez jej okno.

Nigdy nie otrzymała odpowiedzi od Draco, zakładając, że znów był w złym humorze, więc musiała wrócić na dwór. Cóż, dla niej to także nie było najprzyjemniejsze doświadczenie! Gdy pomagała w sprzątaniu dworu, prawie weszła do głównego salonu, by tam odkurzyć, ale Malfoy szybko złapał ją za ramię i odciągnął. Zdążyła zauważyć wymieniony żyrandol, nim zamknął drzwi i zaprowadził ją do innego pokoju. Z początku była zirytowana takim traktowaniem, ale zdawała sobie sprawę z tego, że w rzeczywistości nie chciał, aby weszła do pomieszczenia, w którym była torturowana. To było niemal... słodkie. Niemal.

W sobotę wczesnym rankiem Hermiona zebrała swoje rzeczy, które włożyła do torby przed aportacją przy drzwiach frontowych, wdzięczna, że nie musiała maszerować od bramy. Na wszelki wypadek zapukała we wrota, po czym otworzyła je zaklęciem i weszła.

— Dzień dobry? — zawołała.

Spodziewała się, że Malfoy będzie na nią czekał, ale nigdzie go nie widziała. Tak samo wózka pani Malfoy.

Położyła płaszcz na jednej z kanap w przedpokoju i przeszła dalej. Kiedy wchodziła po schodach, zatrzymała się na półpiętrze, które dzieliło dwór na dwie części i zawołała:

— Malfoy?! Jesteś tam?

Nie otrzymawszy odpowiedzi, zawahała się przed wejściem na schody prowadzące do skrzydła zachodniego. Szła cicho i ostrożnie korytarzem, który wydawał się znacznie ciemniejszy niż ten, w którym wcześniej była. Na końcu znajdowały się dwie pary drzwi z symbolem węża. Lekko przewróciła oczami i zapukała. Nie słysząc odpowiedzi, otworzyła je i wślizgnęła się do środka.

Nie była pewna, czego się spodziewała, ale na pewno nie tego. Pokój, do którego weszła, był całkowicie zdewastowany. Ciemnozielona tapeta miała zadrapania niemal wszędzie, biurko i krzesła połamane i przewrócone na podłogę, a obrazy porwane. Na jednej ze ścian wisiał duży portret Draco Malfoya, ale ktoś rozerwał go na pół.

Słaby blask przykuł jej uwagę i zerknęła w kierunku źródła. Naprzeciwko podwójnej szyby znajdowała się róża pod szklaną pokrywą, lekko świecąca i unosząca się nad małym stolikiem, na którym ją umieszczono.

Powoli i ostrożnie do niej podeszła. Wiedziała, że ta róża musiała być zaangażowana w klątwę... ale jak? Malfoy jej o tym nie wspomniał...

Bez zastanowienia podniosła szklaną pokrywę i już miała dotknąć róży, gdy kątem oka zauważyła jakiś ruch.

Draco wszedł do pokoju sąsiednimi drzwiami. Spojrzał najpierw na nią, a chwilę później na różę, jego twarz emanowała gniewem, gdy podbiegł do stołu i postawił pokrywę na miejsce, zanim rzucił Hermionie ostre spojrzenie.

[T] [Z] Piękna i bestia: historia DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz