1. Poważny z niego facet. Jak nic.

800 26 3
                                    

Rzuciłam długopisem, który następnie odbił się od biurka. Nie miałam już siły. Jaki idiota wymyślił poprawki, kiedy na dworze jest idealnie ciepło i słychać te dzieciarnię, która bez przerwy drze ryja.

No tak bo najlepiej pozadawać nam po dwadzieścia sprawdzianów i kartkówek, a potem mieć pretensję że się nie uczymy, że jesteśmy najgorszą klasą i nic w życiu nie osiągniemy. Tak dokładnie reagował każdy nasz nauczyciel.

Nie chodzi o to że się źle uczę czy mam złe oceny. Moje oceny nie są najgorsze, jestem raczej trójkową i czwórkową uczennicą. Po prostu brakuje mi czasu na ogarnięcie wszystkiego do nauki i jeszcze tych zadań domowych od chuja dużo.

Najchętniej wyszłabym teraz na dwór, spotkać się z przyjaciółmi - ale nie, bo po co?
Nawet moi rodzice nie wytrzymali, i wybrali się na rowery. Popatrzyłam na karteczki przede mną, próbując cokolwiek zapamiętać. Z resztą na marne, bo mój telefon niedługo po tym zaczął wibrować.

- Czego... - warknęłam, bo doskonale wiedziałam, do czego zmierza ta rozmowa.

- Ej, co tak groźnie. Wyjrzyj przez okno. - powiedział mój przyjaciel, na co ja westchnęłam i podniosłam się z krzesła.

Stali w odległości stu metrów od mojego domu, co jednak nie przeszkadzało im we wrzeszczeniu na całe osiedle.

- Wyjdziesz?! - krzyknął Jacob, obejmując jedną ręką swoją dziewczynę. Zanim odkrzyknęłam, pomachałam jeszcze Noah, który stał obok i Olivii, która skrzywiła się, gdy chłopak wydarł jej się do ucha.

Chwile mi zajęło, żeby wytłumaczyć im, że nie mogę wyjsć. Gdy zobaczyłam, że Jacob pokazuje mi środkowy palec, odwdzięczyłam się tym samym.

Widząc, że wreszcie odchodzą, zamknęłam okno i z przykrością stwierdziłam, że poszło za łatwo i zbyt szybko jak na nich. No a jak inaczej? Po dwóch minutach wkurwiona podniosłam słuchawkę domofonu.

- No? - odpadłam już nieco spokojniej. Kochałam ich bardzo, ale czasami byli zbyt uciążliwi. Jednak zawsze wolałam użeranie się z nimi, niż siedzenie w domu, gdy na dworze temperatura przekracza dwadzieścia pięć stopni.  

Ja, Jacob, Nate i moja najlepsza przyjaciółka Emili znaliśmy się od pierwszej klasy. Poznaliśmy się w szkolnej świetlicy gdzie dosiadłam się ze swoją kanapką do kolorującej jakąś kolorowankę Em i zaczęłyśmy o czymś rozmawiać. Potem chłopaki jak gdyby nigdy nic urządzili sobie przy naszym stoliku jakieś jebane wyścigi samochodzików. Wszystko byłoby ok gdyby nie to że zwalili mi mojej śniadaniówki a wszystkie winogrona rozsypały się po całej świetlicy. Od zawsze miałam słabość do jedzenia. Od tamtej pory dziwnym trafem zaczęliśmy się przyjaźnić. Naprawdę dziwnym trafem.

Zawsze wiedzieli gdy coś się działo i zawszę potrafili mi pomóc. Znaliśmy się jak nikt inny i wiemy o sobie naprawdę wszystko. Gdy byłam smutna ci przychodzili z pizzą i do nocy oglądaliśmy filmy. Nasi rodzice też się przyjaźnili więc nasze wspólne wakacje i ferie zimowe to norma. Kochałam ich ponad życie i byli najlepszym co mnie w życiu spotkało.

Później poznałam Olivię. Jacob ją skądś wytrzasną i od kilku miesięcy byli razem. Naprawdę ją polubiłam i szybko się zaprzyjaźniłyśmy.

- Mamy twój głośnik - usłyszałam jego głos po drugiej stronie. I oczami wyobraźni widziałam ten nonszalancki uśmiech zwycięstwa, spowodowany chwilowym oderwaniem mnie od nauki.

- Ugh... Podejdźcie pod bramę. - powiedziałam otwierając im bramkę. Szybko spięłam włosy, i nie wysilając się na założenie butów zeszłam boso.

***

Zatrzasnęłam drzwi do domu. Odpędzenie tych debili zajęło mi pół godziny. Oparłam się plecami o drzwi i osunęłam się na podłogę. Oparłam głowę o kolana i westchnęłam do siebie.

Tacy Sami... • James Syriusz PotterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz