2. Zadzwoniłem

854 74 14
                                    

Po raz kolejny stał przed tymi drzwiami i wcale nie miał ochoty tam wchodzić. Właściwie to nigdy nie lubił przychodzić do tego miejsca, ale wiedział, że w pewnym sensie jest to jego obowiązek.

Przełknął głośno ślinę i zapukał trochę niepewnie w drewniane wejście. Już po krótkiej chwili usłyszał ze środka zaproszenie. Zsunął jeszcze bardziej rękawy, sprawiając, że teraz zasłaniały mu nawet dłonie, po czym przekroczył próg.

Kobieta siedziała tam, gdzie zawsze, czyli w fotelu przy biurku. Jak zwykle zapisywała coś w swoim notatniku, nawet nie zwracając na niego uwagi przez pierwsze pół minuty.

Nigdy nie lubił psychologów, bo uważał, że oni nigdy nie zrozumieją jego problemów. Jasne, wszyscy mieli skończone jakieś studia, na których uczyli się wszystkiego o chorobach psychicznych.

Jednak wykucie się pewnych rzeczy na pamięć i porozmawianie z kilkoma osobami nie sprawi, że zaczniesz rozumieć innych ludzi.

Żeby chociaż trochę poznać ból drugiego, powinno się przeżyć dokładnie taką samą chorobę. Gdy tylko kobieta starała się mu tłumaczyć oczywiste rzeczy, miał ochotę wybuchnąć śmiechem.

Głupi psycholog tak naprawdę nie wie kompletnie nic o ludzkich chorobach psychicznych, czy nawet zwykłych kłopotach. Bólu i cierpienia nie da się wyczytać z jakiejś książki, to trzeba przeżyć.

Dlatego raper do końca nie widział sensu w chodzeniu do tego miejsca, ale było to jednym z warunków. Menadżer wyraźnie powiedział, że nie może się tak zaniedbywać i musi odwiedzać psychologa.

Oczywiście nie miał racji, ale Yoongi nigdy nie miał ochoty na kłótnie, zwłaszcza, gdy rany na nadharstkach dopiero się goiły, a głowa wibrowała przez brak tabletek.

— Miło, że znowu się pojawiłeś, Agust. Usiądź — powiedziała nienaturalnie miłym głosem.

Min miał ochotę zwymiotować przez ten sztuczny ton, którego pewnie również nauczyli jej na studiach. Jakim cudem ludzie mogą mówić takim osobom całą prawdę?

Jasne, raper zdradzał trochę faktów ze swojego prywatnego życia, ale nigdy nie opowiadał całej prawdy. To nie miało sensu, bo ta tępa blondyneczka i tak by tego nie zrozumiała.

Wykonał polecenie, siadając na miękkim fotelu, znajdującym się dokładnie naprzeciwko kobiety. Nienawidził jej spojrzenia, w którym było pełno pieprzonej litości.

Nie potrzebował tego, on po prostu chciał mieć kogoś przy sobie. Kogoś prawdziwego, nie wykreowanego na studiach. Dlatego wczoraj zadzwonił do Taehyunga. Potrzebował właśnie jego.

— Oboje wiemy, że nie miałem innego wyjścia. Inaczej zostałbym wysłany do jakiegoś zamkniętego ośrodka, albo czegoś takiego — odparł obojętnie.

Nauczył się, że przy takich osobach nie należy pokazywać uczuć. To normalne, że człowiek jest słaby, ale mimo to, psycholodzy wszystko interpretują odwrotnie, niż powinni.

Yoongi nienawidził udawać, że ufa tej kobiecie i mówić jej o swoim życiu prywatnym. To były jego problemy, jego choroba, o której i tak nie opowiadał całej prawdy.

— Powiedz mi, ile w tym tygodniu spaliłeś tekstów? — spytała, kompletnie ignorując wcześniejsze słowa rapera.

Yoongi odruchowo jeszcze bardziej zaciągnął materiał na dłonie, aby upewnić się, że jego nadgarstki, oraz powoli przesiąkające świeżą krwią bandaże, nie są widoczne.

Ból sprawiał mu przyjemność, dlatego postanowił się okaleczać. Skaleczenia, które sobie zadawał chociaż na chwilę odrywały go od cierpienia psychicznego, przenosząc sie na strefę fizyczną. To było o wiele łatwiejsze i przyjemniejsze do znoszenia.

Kiedy z łzami w oczach i nikłym uśmiechem przejeżdżał jakimkolwiek ostrym nażędziem po nadgarstach, czuł się wolny i w pewien sposób szczęśliwy.

Nikt nie potrafił tego zrozumieć.

Nie chciał się zabić, bo wtedy po prostu wziąłby gruby sznur i raz na zawsze zawisł na żylandorze w kuchni.

On po prostu chciał czuć ból, na który tak cholernie zasłużył.

— Wszystkie — odpowiedział, ponownie podnosząc głos na kobietę.

Kiedy zaciskał z nerwów dłonie w pięści, rany otwierały się jeszcze bardziej, przez co miał wrażenie, że zaraz krew przesiąknie również przed materiał bluzy. A przecież nie chciał poplamić tej ładnej podłogi, położonej w gabinecie pani psycholog.

— Zadzwoniłeś do niego? — zapytała po dłuższej chwili.

Na samo wspomnienie tego niskiego głosu, na twarzy Mina pojawił się delikatny uśmiech. Wybierając numer, przyjął od razu do wiadomości, że Taehyung odrzuci połączenie, albo karze mu po prostu wypierdalać raz na zawsze.

Tymczasem on już zarezerwował mu lot, a Kim naprawdę miał przelecieć do Seulu, do niego. Wszystkie jego skryte marzenia miały się spełnić.

— Zadzwoniłem — szepnął.

Przez ponad rok starał się sobie wmówić, że wcale nie potrzebuje tego chłopaka w swoim życiu, że poradzi sobie bez niego. Jednak, gdy tylko Taehyung wyjechał do Ameryki, Yoongi nie wiedział, co ma ze sobą zrobić.

Pokłócił się z nim na lotnisku tak bardzo, że bał się wybrać jego numer i zwyczajnie poprosić.

To przez tęsknotę za nim, po jego policzkach spłynęły pierwsze łzy.

To przez brak Taehyunga przy boku, nie mógł już dłużej żyć w tym świecie całkiem sam, dlatego jego demony postanowiły dotrzymać mu towarzystwa.

To za Kimem tak cholernie tęsknił każdego dnia, przytulając do swojego torsu poduszkę, mokrą od jego szlochu.

Kiedy przejeżdżał ostrzem po swoich nadgarstkach, nie raz zdażyło mu się wypisać w taki sposób jego imię.

— Mam nadzieję, że chociaż on da radę ci pomóc. Twoja choroba się pogłębia, Yoongi. Oboje o tym wiemy. Nie musisz podnosić rękawów, żebym wiedziała, co za nimi chowasz. Jednak skoro samo wspomnienie o tym chłopaku wywołało u ciebie uśmiech, może da sobie z tobą radę — powiedziała, ale Min już jej nie słuchał.

Jednak on wiedział, że Taehyung wcale nie będzie musiał go leczyć, bo to właśnie on był lekiem na wszystko. To jego potrzebował przez ten cały czas.

Jasne, że na początku będzie się wspomagał antydepresantami. Ale Yoongi wiedział, że tylko Taehyung jest w stanie wypędzić z jego głowy te wszystkie straszne, ohydne demony.

Mic Drop | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz