4. Uratuję cię, Yoonnie

798 63 4
                                    

Taehyung naprawdę nie miał nic przeciwko temu, że musiał sam zanieść swoje rzeczy do samochodu i zapakować do bagażnika. Nie przeszkadzało mu również to, że to właśnie on siedział za kierownicą, zamiast starszego mężczyzny. Przecież widział, w jakim stanie był Min i nie zamierzał niczego na nim wymuszać.

Kiedy blada i wychudzona dłoń Yoongiego niepewnie złapała za tą, należącą do niego, uśmiechnął się najszerzej jak potrafił, splatając ich palce. Jasne, że cały ten czas tęsknił za raperem, ale nie zamierzał mu się w żaden sposób narzucać.

Wiedział, że białowłosy nigdy o nim nie zapomni i nie martwił się o to. Znał go na tyle dobrze i spodziewał się prędzej czy później telefonu od Mina.

Kiedy w końcu zobaczył na ekranie swojego telefonu numer, należący do muzyka, natychmiast odebrał, sprawdzając jednocześnie na laptopie najbliższe loty do Seulu.

Nie przeszkadzało mu to, że niższy cały czas kurczowo trzymał jego dłoń, jednocześnie kierując go do odpowiedniego miejsca. Yoongi tak strasznie nie chciał go puszczać, że nawet biegi zmieniali wspólnie. Miał ochotę się śmiać i płakać jednocześnie.

Taehyung był w końcu obok i tym razem nie tylko w jego śnie. Dotykał go, więc musiał być prawdziwy, zgadza się?

Kiedy auto zostało zaparkowane na podwórku, oni zamiast od razu go opuścić, spuścili oczy na swoje złączone dłonie. Według obojga był to piękny widok, w który mogliby się wpatrywać całymi godzinami, ale przecież mogli to robić w domu.

Dlatego Kim niechętnie puścił swojego hyunga, wychodząc tym samym z pojazdu. Yoongi oczywiście chwilę później zrobił to samo. Taehyung wyciągnął z bagażnika swoją walizkę i zarzucił torbę na ramię, po czym znowu wyciągnął wolną rękę w stronę rapera, który chwycił ją wręcz natychmiast. Razem poszli do drzwi i znaleźli się w środku sporego domu starszego z nich.

Jednak dla Taehyunga, Yoongi mógłby nawet mieszkać w stodole, a dla niego to miejsce byłoby piękne. Młodszy ustawił swoje bagaże w salonie, przy kanapie, ponieważ na chwilę obecną nie miał ochoty dźwigać ich gdzieś na górę, gdzie znajdowały się sypialnie.

Jego wzrok natychmiast przyciągnęło brązowe, znane pianino, na co szeroko się uśmiechnął. Pamiętał jak Yoongi codziennie mu grał, zanim jeszcze postanowił pójść na przesłuchania do wschodzącej wytwórni.

Tae zawsze uwielbiał jak wyćwiczone palce starszego pieściły instrument, z którego wylatywała piękna muzyka, tworzona właśnie przez Mina. Tym razem jednak coś było inaczej. Klawisze były zasłonięte, a na samym pianinie dało się zauważyć trochę kurzu, co jasno sugerowało, że idol trochę czasu go nie używał.

— Czemu nie grasz? — zapytał po cichu, nieśmiało odwracając głowę w stronę przyjaciela.

Yoongi cały czas wpatrzony był w ich splecione palce i uśmiechał się delikatnie, kiedy pytanie blondyna wytrąciło go z transu. Najpierw spojrzał na pianino, aby po sekundzie wrócić wzrokiem do Kima.

Wręcz natychmiast nawiązał z nim kontakt wzrokowy, uśmiechając się nieznacznie. Właściwie to łatwiej jest to nazwać próbą uśmiechu, ponieważ po takim długim czasie Yoongi nie potrafił tego robić tak pięknie jak kiedyś. A Taehyung chciałby zobaczyć tamten uśmiech, nie ten.

Starszy pamiętał jak bardzo kochał tonąć w tych czekoladowych tęczówkach Kima i tym razem zrobił to samo. Według niego w tych oczach krył się jego prywatny ocean, w którym tylko on mógł pływać. Uwielbiał nurkować tak głęboko, że wręcz słyszał najcichsze myśli Taehyunga.

Wtedy zdawał sobie sprawę, że Kim myśli o nim.

— Bo zawsze grałem tylko dla ciebie — wyszeptał, robiąc krok w stronę blondyna, na którego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Pomimo tak długiej rozłąki, w głębi duszy czuli się, jakby wcale jej nie było. Dalej rozumieli się bez słów i znali swoje najskrytsze sekrety i marzenia, bez mówienia ich na głos. Taehyung przyciągnął rapera jeszcze bliżej siebie, pozwalając mu ponownie wtulić się w swój tors.

Yoongi pachniał smutkiem, brakiem miłości i samotnością. Dlatego chłopak postawił sobie za cel ponowne poczucie szczęścia na jego bladej skórze. Tak strasznie tęsknił za tym słodkim, gumowym uśmiechem swojego kotka.

— W takim razie musimy jutro je ładnie wyczyścić — powiedział, opierając brodę o czubek głowy hyunga, który obecnie był zajęty słuchaniem spokojnego bicia serca Tae, podczas gdy jego waliło jak szalone.

— Bądź moją terapią. Moim uzależniającym lekiem na ten cały świat i zło, które na mnie czyha. Uratuj mnie, TaeTae — wyszlochał najciszej jak potrafił w klatkę piersiową wyższego.

— Najpierw musisz mi na to pozwolić — odparł, zaczynając delikatnie gładzić jedną dłonią chude plecy białowłosego.

Między nimi zapadła cisza, ale nie była ona w żadnym wypadku niezreczna. Słuchali nawzajem swoich oddechów, jakby była to muzyka najlepszego kompozytora wszechczasów.

Taehyung co jakiś czas składał również uspokajający pocałunek na głowie niższego mężczyzny.

— Dobrze wiesz, że od zawsze miałeś pozwolenie — rzekł po dłuższej chwili, delikatnie odsuwając się od Kima, by móc ponownie spojrzeć mu prosto w oczy. — Musisz mi pomóc, Taehyung. Musisz mnie uratować, zanim upadnę zbyt nisko. Tylko ty możesz to zrobić.

— Nigdy nie pozwolę ci upaść, Yoongi. Będę cię trzymał tak długo i tak mocno, aż nie będę pewien, że dasz radę stać. Jednak nawet wtedy, ciągle będę przy tobie, pilnując, abyś już nigdy więcej nie stracił równowagi. Złapię twoją dłoń i będę cię prowadził do samego końca, nie pozwalając, żebyś chociaż raz skręcił w złym kierunku. Uratuję cię, Yoonnie. Przysięgam.

Mic Drop | TaegiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz