15 marzec 2018, dzień 1210
Maja chce dzisiaj pójść do swojej starej szkoły. Zobaczyć czy coś się zmieniło, czy doszedł ktoś do jej byłej klasy oraz czy ktoś o niej jeszcze pamięta. Zawsze bardzo się tym przejmowała. Bała się, że ludzie jej nie zapamiętają. Ja tego nie rozumiałem. Czy to jest na prawdę aż takie ważne? Nie wystarczało jej, że ja jako jej przyjaciel ją zapamiętam? Chyba najwyraźniej nie. Jednak przyjaźnimy się, więc pomagam jej w pozostawieniu po sobie śladu. Niestety, nie mogliśmy wyjść, bez zgody lekarzy, a w szczególności dr. Fryderyka Wąsa. W drodze do jego gabinetu, konsultowaliśmy się co powiedzieć, aby się zgodził. Nie powinniśmy opuszczać szpitala, jednak Mai tak bardzo na tym zależało, że nie mogłem jej odmówić. Więc idę wraz z nią oraz mam nadzieję, że dostaniemy zezwolenie na opuszczenie budynku. W końcu doszliśmy do naszego celu. Gdy chciałem zapukać, Maja bez żadnego ostrzeżenia otworzyła drzwi i weszła do środka. Ta to dopiero jest bezpośrednia.
-Dzień dobry, panie Fryderyku!
-Maja...mówiłem Ci już, byś mówiła do mnie doktorze Wąs. Następnym razem uszy Ci przeczyszczę byś dosłyszała.
Doktor Wąs zawsze był na to uczulony. Nigdy nie lubił jak ktoś zwracał się do niego po imieniu. Nie chodziło tu jednak o poczucie braku kultury, czy szacunku do starszych. Doktor Wąs nigdy nie lubił swojego imienia. Uważał, że jest ono dla niego zbyt poważne oraz, że ktoś inny na nie zasługuje. Sądził, że imię "Fryderyk" pasuje jedynie do sławnego kompozytora muzyki klasycznej albo bankowca, a skoro on nim nie był, to jego imię także nie pasowało. Oczywiście można by było teraz powiedzieć, że skoro jest dorosły, to przecież może sobie zmienić imię. Jednak tu pojawiał się problem. Doktor Wąs od zawsze był bardzo przywiązany do swojej mamy, więc uważał, że zmianą imienia zraniłby ją. Dlatego postanowił, że już do końca pomęczy się z "Fryderykiem".
-A więc? Co was do mnie sprowadza?
-Chcemy pójść do szkoły. Dzisiaj.
-Wiesz, że nie powinniście stąd wychodzić? Co jeśli złapie was jakiś wirus? Albo przeziębicie się? Wiecie przecież, że nie mogę do tego dopuścić.
-Oj no proszę, doktorze Wąs...-wtrąciłem się. -Nie będziemy tam długo. Dosłownie 2 godziny i wracamy. Poza tym, ciepło się ubierzemy, więc żadne przeziębienie nas nie zaskoczy. No niech się pan zgodzi. Możemy nawet obiecać, że...przez 2 miesiące nie będziemy po kryjomu dosypywać soli do kaw pielęgniarek.
-Tego nie było w planie. -szepnęła mi do ucha Maja.
-Ciii, to ja go tutaj przekonuje, więc daj mi robić swoje.
Zwróciłem głowę ku doktorowi Wąsowi, szeroko się uśmiechając. Nasz lekarz przeskanował nas wzrokiem, próbując znaleźć jakiś podstęp. Prawdopodobnie niczego nie dostrzegł, bo rzekł:
-W porządku, zgadzam się. Ale dopiero w piątek. Mam nadzieję Maja, że pamiętasz o dzisiejszej kroplówce...?
-Emm, tak. Jasne, że pamiętam. -nie pamiętała.
-A ty, młody człowieku, biegiem do sali. Jutro masz zabieg, więc odpocznij sobie.
-Dobrze. Do widzenia doktorze Wąs!
Wychodząc z sali, myślałem tylko o zabiegu. Bałem się. Szczerze się bałem, że coś się nie uda. Wiem, że to profesjonaliści i nie zrobią mi krzywdy. Jednak, co jeśli zabieg nie wniesie żadnych skutków? Co jeśli to wszystko jest już niepotrzebne, że nie pomoże mi? Z zamyślenia wyrwała mnie Maja:
-Gdzie jesteś?
-Co? No przecież jestem tutaj, idę obok ciebie.
-A mi się właśnie wydaje, że jesteś zupełnie gdzieś indziej. Opowiadam Ci coś, a ty bujasz w obłokach! Nad czym tak myślisz?
-Aaa...nad niczym szczególnym.
-Yhymm, a tak szczerze?
-Em, nie obawiasz się reakcji ludzi ze szkoły, kiedy tam pójdziesz? - nie chciałem jej martwić swoimi problemami, więc uznałem, że zapytam o coś, co ma z nią związek.
-Nie myślę o tym. Uważam, że to nie jest warte zawracania sobie głowy. Na pewno zrozumieją.
W jejwyrazie twarzy, wzroku i zmianie postawy zobaczyłem coś dziwnego. Całkowicieniepodobnego do Mai. Była to niepewność. Maja to najbardziej pewna siebiedziewczyna jaką w życiu poznałem. A to już jest coś, bo nie znam za wielu.Uznałem jednak odczuwanie niepewności za normalne, w takiej sytuacji każdyczułby się niepewnie. Poza tym, ja sam idę tam tylko ze względu na Maję. Pomimojej wielkiej siły, wiem, że w takim momencie będzie potrzebowała wsparcia.
---------------------------------------------------------------------------------------------
Boże, to pisanie tak bardzo nie ma sensu, ale uznałam, że się podzielę ponieważ nie weszł do konkursu :c xd