20 kwiecień 2018, dzień 1246
Tydzień po moim powrocie, Maja w nocy zmarła. Z tego co mi wiadomo, jej organizm był już tak słaby, że podczas snu, zatrzymało jej się serce. Jej własna choroba, zatrzymała jej własne serce. Przed pogrzebem, znalazłem list od niej. Napisała:
"Jajogłowy,
piszę ten list, by dotrzymać obietnicy. Obiecałam, że Ci wyjaśnię, więc właśnie to robię. Nie chciałam Ci tego mówić, ale mój stan się pogorszył. Lekarze dają mi szanse na przeżycie, mniejsze niż 9%. W takim momencie pewnie byś powiedział, że 9% jest przynajmniej większe niż 7%. Niestety w tej sytuacji, 9% jest dla mnie mniejsze niż 0%. Pogodziłam się już z tym, że za niedługo umrę. Pomyśleć, że szybciej niż ty. Mówiłam Ci, że jeszcze mnie przeżyjesz, a ty się ze mną kłóciłeś, że to ja będę wymieniała kwiatki na twoim grobie. Przeliczyłeś się. Chyba już rozumiesz, dlaczego to wszystko zrobiłam. Dlaczego tak bardzo zależało mi, by pójść do tej szkoły, dlaczego powiedziałam prawdę oraz dlaczego tak bardzo wygarnęłam rudej (zgodzisz się ze mną, że nie pasuje jej ten kolor?). Chciałam po prostu to zrobić przed śmiercią. A ty mi w tym pomogłeś. Zawsze mi pomagałeś. Robienie psikusów pielęgniarkom, podjadanie ciastek doktorowi Wąsowi, trzymanie mi włosów kiedy wymiotowałam po chemioterapii-to wszystko było z tobą. Pamiętaj, że się lubimy, Jajogłowy. Dobry z ciebie chłopak.
Majka.
P.S. Na mój grób, kup sztuczne kwiatki, bo dłużej będą leżeć."
Teraz stoję na jej pogrzebie, patrzę jak trumna powoli zostaje opuszczona w dół, aż w końcu ją zasypują. Nie próbuję powstrzymywać łez. Nie potrafiłbym. Czułbym się, jakby jej śmierć mnie nie obchodziła. Spod załzawionych oczu, spojrzałem na rodziców Mai. Nie uronili ani jednej łzy. Jaki rodzic nie płacze na pogrzebie własnego dziecka? Ich nawet ludźmi nie można nazwać. Odwróciłem od nich wzrok, bo czułem, że gdybym patrzył chociaż o minutę dłużej, to zrobiłbym coś, z czego Maja nie byłaby dumna. Przez prawie cały pogrzeb nikogo nie słuchałem. Słyszałem, oraz widziałem jedynie wspomnienia moje i Mai. Czułem okropny ból. Czułem, jakby coś rozrywało mnie od środka, a jednak miałem tam fatalną pustkę, której Maja już nie wypełni. Oczekiwałem już tylko momentu, kiedy moja przyjaciółka stanie koło mnie, położy mi rękę na ramieniu i powie: "Spokojnie, nic mi nie jest. Dobrze mi tam, gdzie teraz jestem.". Oby tak było.
Koniec pogrzebu. Wszyscy się już zbierają i wracają do domów, a ja stoję i nie mogę się ruszyć. Jakby mnie coś blokowało. Będę za nią tęsknił. Taką przyjaciółkę ma się raz w życiu.
Sięgnąłem po garść ziemi i wysypałem ją w miejsce, gdzie pochowano Maję.
To co Majka? Kiedy znowu się spotkamy?
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Nic oryginalnego, nie musicie dziękować za zmarnowanie tych paru chwil swojego życia. Nie ma za co pyśki