Step Seven: Happened when I walked out the door

366 53 20
                                    


  – Daj spokój! – warknąłem, pakując do torby książki, które porozrzucane były po całym moim starym pokoju. Ostatnio na nowo zacząłem spędzać w nim noce. – Pogadamy o tym, jak tylko wrócę z uczelni.

  Byłem już spóźniony, na zajęcia, które były dla mnie bardzo ważne. Nie miałem czasu na oglądanie scen zazdrości w twoim wykonaniu, ale najwyraźniej miałeś to gdzieś.  Oparłeś się o framugę drzwi ze  skrzyżowanymi ramiona na piersi. Twoja mina wyrażała wściekłość, a oczy chęć mordu. Miałeś o co się gniewać. Oszukałem cię. Powiedziałem, że idę do biblioteki, a tak naprawdę wylądowałem w klubie razem z Simonem. Przepraszałem, ale to i tak było dla ciebie za mało.

  – Z zajęć – prychnąłeś, spoglądając w sufit.

   Wiedziałem, że starasz się odgonić łzy. Zawsze tak robiłeś, gdy emocje zaczynały cię przerastać. Miałem tego szczerze dość. Zaczynało mnie to po prostu irytować. Twoje łzy,  spływające po polikach, wymuszające na mnie wyrzuty sumienia... Potem to ja chodziłem jak zbity pies, skomląc o twoją pieprzoną uwagę i przebaczenie. Chciałem wrzasnąć ci w twarz, że ten twój płacz jest żałosny, że ty jesteś... Chciałem tobą potrząsnąć. Nie wiedziałem, co mnie przed tym powstrzymywało.

  – Tak. Z zajęć – westchnąłem zmęczony i mocno zirytowany. To była ciężka noc.

  – Z tych na Long Avenue?

  – Nie! Gdybyś nie wiedział, kluby nocne nie są otwarte o dziewiątej rano tylko, jak sama nazwa wskazuje, nocą! – spojrzałem na ciebie, a złość zaczęła we mnie wrzeć. Dlaczego musiałeś zachowywać się jak cholerny dzieciak? Dlaczego nie mogłeś puścić tego w zapomnienie? – Zresztą odpuść, ok? Przeprosiłem. Jestem twoim chłopakiem, a nie pieprzonym niewolnikiem, który ma zakaz spotykania się z kimkolwiek. Każdy wychodzi z przyjaciółmi. Ja też mam do tego prawo czy ci się to podoba, czy nie. Fakt, źle zrobiłem, że ci o tym nie powiedziałem, ale to stało się spontanicznie, a czasu nie da się cofnąć!

   To była prawda. Miałem z Simonem spędzić wieczór w bibliotece, zakuwając do zbliżającej się sesji. Simon rzucił mimochodem coś o fajnym, klimatycznym klubie kilka przecznic dalej. Z początku wcale nie chciałem tam iść. Umówiłem się z tobą, że wrócę na kolację i obejrzymy razem jakiś film, ale Simon nie ustępował, aż znaleźliśmy się w klubie pełnym tańczących ludzi. Czas stanął w miejscu, gdy zaczęliśmy ruszać się w rytm głośniej muzyki, która zdawała się nas unosić. Wyszliśmy na zewnątrz, wpół do trzeciej nad ranem. Wstawieni i w świetnym humorze, wsiedliśmy do taksówki, która najpierw odwiozła Simona, a potem mnie. Simon nalegał, abym został u niego, a nie tłukł się przez pół miasta, jednak wiedziałem, że byłaby to gruba przesada. Gdy jednak udało mi się dostać do mieszkania i otworzyć kluczem drzwi, zobaczyłem nietkniętą skromną-jak na studentów przystało-kolację, a w salonie miskę popcornu i dwa piwa. Wiedziałem, że wszystko spierdoliłem, gdy próbowałem dostać się do twojej sypialni, którą zamknąłeś na klucz.

  – Jak wylądujesz w łóżku z Simonem, to też powiesz mi, że czasu nie cofniesz i że stało się to na spontanie. Czy ty siebie słyszysz, człowieku?

  – Nie wyląduję! Zresztą opowiadasz bzdury, a ja nie mam na to czasu.

   Marzyłem tylko o zatrzaśnięciu drzwi i zostawieniu naszych sprzeczek za sobą choćby na te kilka godzin, siedząc na wykładach czy w bibliotece. Kiedyś nie mogłem doczekać się powrotu do domu, do ciebie, a gdy cię w nim nie zastawałem, byłem chory, nasłuchując twoich kroków, jak wierny pies czekający na swojego pana z miłością i tęsknotą. Teraz wracałem poddenerwowany, modląc się o spokój i gryząc się w język przed powiedzeniem czegoś, czego bym potem żałował. Nawet nie wiem, kiedy nasza relacja stała się tak toksyczna i przygniatająca mnie do tego stopnia, aż zacząłem się dusić.

  – Jeśli teraz wyjdziesz – odezwałeś się, gdy moja ręka spoczęła na klamce – możesz już nie wracać. 

  Starłeś rękawem płynącą po swoim poliku łzę, a ja bez wahania nacisnąłem na klamkę, wychodząc na zewnątrz. Trzasnąłem drzwiami, zostawiając za nimi swoje problemy. Zostawiając za nimi ciebie. Chciałem zrobić ci na złość, bo już od jakiegoś czasu twoje łzy wcale nie wywoływały we mnie żalu, a jedynie złość.

*Stało się to, gdy zbliżyłem się do drzwi.*

Next Step | Newtmas | ✔ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz