Step Six: I don't even know what I did

350 63 0
                                    


   Siedziałeś na wysokim stołku, ubrany w długi, biały fartuch poplamiony różnobarwnymi, akrylowymi farbami, które także zdobiły twoje ogrodniczki i białą koszulkę. Na poliku roztartą miałeś błękitną farbę, z czego pewnie nawet nie zdawałeś sobie sprawy. Zagryzłeś końcówkę pędzla i przyglądałeś się swemu dziełu opartemu na sztaludze. Nie zwracałeś nawet na mnie uwagi. Nic nowego, zawsze, gdy dałeś pochłonąć się swojej pasji, wszystko przestawało dla ciebie istnieć. Nawet ja. Nie miałem ci tego za złe. Wręcz przeciwnie, kochałem cię wtedy podziwiać, obserwować każdy grymas wymalowany na twojej twarzy. Kochałem potem zmywać farbę z twoich przydługich blond włosów, które jakimś cudem zawsze zdołałeś pobrudzić podczas malowania. Twoje włosy nie były zresztą jedyną pochlapaną przez ciebie rzeczą, ale czasem także i moje ubrania. Z dumą nosiłem na swoich koszulkach kolorowe, drobne, ale i liczne plamki, świadczące o twojej pasji i talencie, który był nieodłączną częścią ciebie i twojej duszy. 

   Ostatni raz zaciągnąłem się zapachem farby, który tak często panował w naszym mieszkaniu, że już nawet zapomniałem, jak to było go nie lubić. Zbliżyłem się do ciebie i oplotłem cię w pasie swoimi ramionami, przywierając do twoich pleców i kładąc głowę na twoim ramieniu. Udałem, że wcale nie usłyszałem twojego westchnienia i cichego "idź sobie" rzuconego pod moim adresem, między ruchami twojej ręki, która sprawnie sunęła pędzlem po płótnie, zostawiając na nim jasnozielone smugi.

  – Cały się pobrudzisz – starałeś się wyswobodzić z mojego uścisku, ale miałem to w nosie. Musnąłem twój kark swoimi ustami, na co wzdrygnąłeś się odrobinę, uśmiechając pod nosem. – Thomas, nie teraz.

  – Tommy – poprawiłem cię odruchowo.

   Już dawno tak mnie nie nazywałeś, a bardzo mi tego brakowało. Dla wszystkich byłem Thomasem czy Tomem, ale tylko dla ciebie byłem Tommy'm, który pewnego dnia zniknął, gdy ze zdenerwowania, wymsknęło mi się, że zdrobnienie mojego imienia jest idiotyczne.

  – Już o tym rozmawialiśmy – wzruszyłeś ramionami, nawet na mnie nie spoglądając, zamiast tego zacząłeś łączyć ze sobą barwę zieloną i żółtą. – Nie będę nazywał cię tym beznadziejnym i idiotycznym zdrobnieniem, które jest i tak już zaklepane dla twojego przyjaciela Simona.

   Cała atmosfera, jaka panowała jeszcze przed chwilą, prysła niczym bańka mydlana, a w powietrzu zawisło coś, czego nawet nie potrafiłem nazwać. Nienawidziłem tego uczucia, a z każdą naszą sprzeczką, narastało ono coraz bardziej. Bałem się. Bałem się tego, że któregoś dnia ono nie zniknie wraz z twoim uśmiechem, przygniatając mnie swoim ciężarem.

  – Nadal jesteś na mnie zły? – zapytałem, chwytając cię za podbródek i odwracając twarzą w moją stronę. Wyglądałeś tak uroczo z pomazanym na niebiesko polikiem i sterczącymi we wszystkie strony blond włosami, które na końcówkach posklejane były zieloną, pomarańczową, żółtą i niebieską farbą. – Kocham cię, Newt i pragnę, żebyś to tylko ty tak do mnie mówił.

  – Oczywiście – prychnąłeś i nim zdążyłem cię pocałować, podniosłeś się z wysokiego stołka. Zawsze byłeś ode mnie wyższy i choć różnica wzrostu między nami nie była duża, to w tej chwili patrzyłeś na mnie z góry, mrużąc swoje czekoladowe oczy.

  – Newt... – zacząłem, ale nie miałem pojęcia, co mógłbym powiedzieć.

   Widziałem zmęczenie w twoich oczach i zastanawiałem się, czy jesteś zmęczony mną, czy pracą na zaliczenie, która znajdowała się za tobą. Nie chciałem być przyczyną twoich zmartwień, ale było już za późno.

  – Zostaw mnie, Tom – westchnąłeś, przecierając swoje prawe oko, cudem nie wcierając sobie w nie farby. – Jestem zajęty, a ty w tej chwili bardzo mi przeszkadzasz.

   Nie podobał mi się chłód w twoim głosie i grymas na twarzy, którego nie mogłem... A może nie chciałem rozumieć.

  – Mówiłeś, że nigdy ci nie przeszkadzam.

  – W porządku – rzuciłeś swoim pędzlem o paletkę z farbami, chlapiąc tym samym kolorami na wszystkie strony. – Ja wyjdę.

  – Newt!

   Nie słuchałeś. Zrzuciłeś swój biały fartuch i wyszedłeś, zostawiając mnie z twoim obrazem i łzami na polikach, których już dłużej nie mogłem powstrzymywać.

   *Nawet nie wiedziałem, co takiego zrobiłem.*
  

Next Step | Newtmas | ✔ ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz