🌼 Kwiatuszku 🌼

949 72 31
                                    

Pov. Tom

I w końcu. Wybiła 13:30. Pora się zbierać. Wstałem z łóżka i wyszedłem z pokoju przeciągając się. Wyszedłem przez drzwi na dwór mówiąc przy okazji Eddowi, że idę spotkać się ze znajomym. Po parunastu minutach doszedłem na miejsce. Park Miejski. Wszystko wokoło wyglądało cudownie. Rozejrzałem się dookoła, i spostrzegłem go. Stał przy dużym drzewie owocowym. Konkretniej, a przynajmniej z tego co widać to śliwa. Zacząłem iść szybciej w jego kierunku
- Tord!
Krzyknąłem, i wykonałem powitalny gest ręką w stronę karmelo włosego. Ten na znak, odwrócił się w moją stronę. Kiedy mnie zauważył od razu się rozpromienił, i również zaczął podążać w moją stronę.
- Tom! Przyszedłeś!
Powiedział radośnie rogacz
- No a jak mogłem nie przyjść?
- Cóż, po ludziach można się wszystkiego spodziewać. Mogą nas zaskoczyć, uszczęśliwić, zauroczyć, ale mogą też zranić
- Ja nigdy bym cię nie zranił
- Miło to słyszeć. A teraz, chodź!
Norweg błyskawicznie złapał mnie za rękę, i zaczął biec ciągnąc mnie za sobą. Biegliśmy żwirową ścieżką wśród kwitnących drzew wiśni, z których spadały na nas ich różowawe płatki. Przez pąki na drzewach przebijały się pojedyncze promienie słoneczne, i towarzyszył nam lekki powiew wiatru poruszający lekko koronami drzew. Biegliśmy tak parę minut, aż w końcu chłopak się zatrzymał. Spojrzałem przed siebie i zaniemówiłem. To co zobaczyłem było przepiękne. Otwarta przestrzeń. Musieliśmy wybiec z miasta. Dotarliśmy na łąkę przepełnioną różnymi kwiatami. Wokół było parę wcześniej wspomnianych, drzew wiśni, z których opadały płatki. Jedno miało grubszy pień, a w tym także koronę. Tuż obok tego wyjątkowego drzewa było krystaliczne, niewielkie jeziorko, w którym jakby się przyjrzeć, pływały kaczki. Trawa była trochę wyższa niż normalna. Po chwili Tord spojrzał na mnie, swoimi szarymi oczami. Policzki miał lekko rumiane, co jeszcze bardziej dodawało mu uroku. Pociągnął mnie pod właśnie to drzewo. Sam usiadł opierając się o pień, i poklepał dłonią wolne miejsce obok niego. Usiadłem.
- Tord... Tu jest... Cudownie...
Powiedziałem nadal zachwycony całym widokiem
- Dziękuje... Niewielu wie o tym miejscu.
I pokazał to miejsce MI? Dlaczego? Zacząłem rozglądać się dokładniej po całej okolicy. Gdy po jakimś czasie, spowrotem przewróciłem wzrok na Torda zauważyłem jego czynność. Plutł wianki. Spojrzałem w dół. Na trawie leżał już wianek z białych i granatowych kwiatów. Spojrzałem ponownie na Torda. On pltuł wianek z czerwonych i białych kwiatów. Uważnie przeglądałem się pracy jego dłoni. Przeplatał łodygi, jedna po drugiej. Po chwili, drugi wianek był ukończony. Założył go na swoją głowę, po czym sięgnął po ten drugi. Skierował wzrok na mnie i założył mi niezdarnie wianek na głowę. Ja uśmiechnąłem się do niego, z lekkim rumieńcem na policzkach. Poprawiłem ręką wianek, bo opadał mi na oczy. Oparłem się bardziej o drzewo i patrzyłem w pusty punkt. Rogacz zrobił to samo. Pusta cisza, którą wypełniał jedynie szelest trawy i koron drzew i ciche pluski wody.
- Tord?
Postanowiłem przerwać ciszę
- Hm?
Norweg zwrócił swój wzrok na mnie
- Dlaczego pokazałeś mi to miejsce?
Czekałem na odpowiedź
- Bo tobie zaufałem, kwiatuszku
Uśmiechnąłem się pod nosem, i objąłem szarookiego ręką przeciągając go do siebie. On na ten gest oparł swoją głowę o moje ramię


( 502 słowa!

Oto kolejny rozdział tej książki. Mam nadzieję że się wam spodobał. Dziękuje wam po raz kolejny za gwiazdki i wyświetlenia! Jesteście niesamowici! Nie mam już nic więcej do dodania, więc do następnego kartofelki :3 ! )

W imię miłości || TomTordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz