6

133 10 0
                                    

Wbrew pozorom w nowym domu nie sprawiałam za dużych problemów wychowawczych. Gorzej było ze szkołą. W tej kwestii mój temperament nie zmienił się ani trochę. Nadal każda rozmowa z nauczycielem kończyła się poważną awanturą i atakiem szał" . Oczywiście nie robiłam tu żadnych wyjątków. Swojemu wychowawcy też lubiłam dopiec. Jednak on w ogóle się tym nie przejmował. Uważał to jedynie za zwariowane pomysły nastolatki chorej na ADHD.
Reszta grona pedagogicznego uznawała takie zachowanie za karygodne.
- „Żeby tak traktować nowego nauczyciela?? Przecież to się w głowie nie mieści! "- mówili.
Ale kto by się tym przejmował?
Właściwie to nie wiem dlaczego to robiłam. Żeby zaimponować przyjaciołom? A może żeby zwrócić na siebie uwagę? Trudno mi powiedzieć... No ale mniejsza.
Nie chce mi się opisywać wszystkiego po kolei, więc powiem w skrócie:
W poniedziałek zalałam mu zeszyt colą.
We wtorek pomazałam mu garnitur kredą.
W środę wsadziłam mu martwą jaszczurkę do buta, że ten o mało zawału nie dostał.
W czwartek dodałam mu musztardy do kanapki z nutellą.
Jednak nic nie podbije tego co odwaliłam w piątek. Aż muszę to opisać.
Siedzałam w ławce na matmie z „SEX em" w słuchawkach, a z mojej miny jak zawsze można było wywnioskować „wiecznie niezadowolona, zmęczona życiem pesymistka. " Norma. Oczywiście Zven coś tam do mnie jeszcze mówił, ale ja i tak miałam jego słowa gdzieś.
- Ej. - szturchnęłam Marthę i wyjęłam słuchawkę z ucha. - Za ile koniec lekcji?
- Za 20 minut. - odparła.
- Co?! - wypaliłam. - Tak długo???
- Niestety tak. - westchnęła i wróciła do rysowania figur w zeszycie.
- Ugh. - zamilkłam na chwilę po czym dodałam: - A to nasza ostatnia lekcja na dziś czy mamy jeszcze coś po tej?
- Jeszcze wychowawcza. - rzekła Martha spokojnie, nie przestając kreślić wzorów. - I weekend.
Westchnęłam.
- Masz plany na jutro? - zmieniłam temat.
- Jeszcze nie. - odparła.
- Miałam w planach wybrać się gdzieś z Larą, jak chcesz możesz iść z nami. - zaproponowałam.
Dziewczyna przystała na propozycję.
- Jasne, spoko. - uśmiechnęła się.
Czas do końca lekcji dłużył mi się niemiłosiernie. Co chwila spoglądałam na zegar, chodź miałam wrażenie jakby jego wskazówki wcale nie posuwały się do przodu.
- [...] Trójkąt prostokątny o bokach 3, 4, 5 nazywamy trójkątem egipskim.
To jedyny trójkąt prostokątny, którego długości boków są kolejnymi liczbami naturalnymi.
Trójkąty prostokątne, których długości boków są liczbami naturalnymi nazywamy trójkątami pitagorejskimi[...] - zanudzał Rich, aż mi się niedobrze od tej gadaniny zrobiło.
Założę się że nie tylko mnie. Po minach innych uczniów można było wywnioskować, że oni tak jak i ja mieli jego mądrości głęboko w nosie.
Uff... Nareszcie. Na sygnał głośnego dzwonka wszyscy po kolei zaczęli pakować książki do plecaka i wybiegać z klasy.
- Ej ej ej. Nie dokończyłem zdania. - mówił nauczyciel, ale nikt go nie już nie słuchał.
Jak reszta klasy zarzuciłam plecak na ramię i już miałam zamiar wyjść z klasy, gdy wtem
poczułam czyjś dotyk na ramieniu.
- Alicio. - rzekł mój nauczyciel matematyki. - z tego co wiem nie pisałaś jeszcze sprawdzianu. Kiedy masz zamiar to zrobić?
- „Nigdy!"- już chciałam wykrzyczeć ale się opamiętałam. - Mogę w najbliższą środę. - odparłam.
- Okej. - rzekł nauczyciel i zanotował coś w dzienniku.
- Jeszcze coś? - burknęłam.
- Nie. Możesz iść.
- Świetnie. - wyszłam z klasy.
- Czego od ciebie chciał? - ledwo zdążyłam wyjść z sali, a Lara już zasypała mnie setkami pytań.
- A. Sprawdzian muszę napisać. - westchnęłam.
- Uaa. - skomentowała krótko Lara i usiadła na podłodze pod salą.
- Nom. - odparłam siadzając obok niej. Zamilkłam na chwilę po czym zmieniłam temat : - Nudno trochę.
- Co? - niedosłyszała moja psiapsi.
- Mówię, że trochę nudno. - powtórzyłam spokojnie.
- No trochę tak. - potwierdziła.
- Zagramy w coś? - zaproponowałam w końcu.
Lara zmierzyła mnie przenikliwym spojrzeniem, po czym dodała:
- Jasne, spoko. A masz pomysł w co?
- „Prawda czy wyzwanie"- uśmiechnęłam się wrednie.
- O nie. - zaśmiała się dziewczyna.
- No co nie?
- No nic. - westchnęła Lara. - To kto zaczyna?
- Ja. - uśmiechnęłam się prezentując przy tym piękne, białe kły.
- Oki. Zatem co wybierasz?
- Wyzwanie.
To było oczywiste, że wybiorę wyzwanie.
- Okej. A zatem... - piętnastolatka zamilkła na chwilę szukając jakiegoś pomysłu. - Idź teraz do sali 114 i wysmaruj swojemu wybrankowi serca całe biurko klejem.
- Eee. To easy. - próbowałam powstrzymać szyderczy śmiech. - Masz klej?
- Tak. - podała mi.
- Ale ty pójdziesz tam ze mną i popatrzysz jak twoja najlepsza przyjaciółka wykonuje to zadanie bez najmniejszego zająkniecia. - dodałam.
- Nie mam wyjścia...
- Super. - uśmiechnęłam się i pociągnęłam ją za rękę. - Zatem chodź.
Rozejrzałyśmy się dookoła, żeby upewnić się że nikt nie patrzy i weszłyśmy do sali.
- Ty staniesz tu. - postawiłam przyjaciółkę koło drzwi. - I będziesz patrzyć czy ksienć nie idzie. Ja się zajmę resztą.
- Okej. A jak będzie szedł to co? - dociekała Lara.
- To go jakoś zagadasz. Powiesz że chcesz sprawdzian poprawić lub coś w tym stylu.
- Piątkę dostałam.
- O jezuuu. To powiesz, że jego lekcje są bardzo interesujące i chcesz mieć dodatkowe. Albo nie wiem. Wymyślisz coś.
- No ok.
- A i jeszcze jedno. Spróbuj zarwać a pogryzę. - zmierzyłam ją spojrzeniem zabójcy.
- Nie zamierzam.
- No ja myślę. - uśmiechnęłam się nieszczerze i przystąpiłam do działania. Z początku wszystko szło idealnie, tak jak zaplanowałam. Pozdejmowałam wszystkie rzeczy z biurka, po czym zaczęłam smarować je klejem. Na koniec poustawiałam wszystko dokładnie tak jak było, żeby ukryć dowody zbrodni. Już prawie kończyłam swoje zadanie gdy wtem dobiegł do moich uszu głośny i niespodziewany krzyk Lary.
- Ali! Idzie! Idzie! Spierdalamy stąd!
- Musisz się tak drzeć?! Chcesz mnie zdemaskować? - wypaliłam. Byłam na nią wściekła.
- A nie nie, sorry. - ciągnęła. - Fałszywy alarm. Wszedł do pokoju nauczycielskiego.
Odetchnęłam z ulgą.
- Pewnie kolegom się poskarżyć. - próbowałam pohamować szyderczy śmiech. - Niech jeszcze do mamusi z płaczem zadzwoni, że piętnastoletnia dziewczyna się nad nim znęca.
- Jesteś O K R O P N A. - zaśmiała się Lara.
- Tak, wiem. - uśmiechnęłam się. - I wiesz co? Dobrze mi z tym.
- Powiedz mi jak on z tobą wytrzymuje pod jednym dachem? - drążyła temat dziewczyna.
- E, szkoda słów. On cały czas tylko siedzi w swoim pokoju i sprawdza prace. - westchnęłam. - A mnie ma gdzieś.
- Może się boi...
- Czego niby? - nie zrozumiałam jej.
- No nie wiem... Ciebie? Może dlatego cały czas siedzi u siebie i w ogóle nie wychodzi?
- Nie sądzę. Przecież go nie pogryzę.
- No niby tak, ale zrozum znacie się dopiero kilka dni, nic dziwnego że ci nie ufa. Tym bardziej po tych wszystkich żartach, nie wie czego może się po tobie spodziewać... Daj mu trochę czasu i odpuść, po prostu odpuść.
- Jak mam odpuścić? - zdziwiłam się. - Boję się że wtedy już w ogóle nie będzie poświęcał mi uwagi...
- A nie pomyślałaś o tym, że on unika cię, bo cały czas robisz mu głupie żarty? Próbujesz zwrócić na siebie uwagę, a działa to w zupełnie odwrotny sposób.
- W sumie może masz rację... - westchnęłam cicho.
Zapadła głucha cisza. Nie wiedziałam co mam powiedzieć.
- Ej. - zaczęłam w końcu. - Czy myślisz że... Mamy jakieś szanse?
- Nie wiem. - Lara wzruszyła ramionami. - To tylko od ciebie zależy.

𝑼𝑷𝑨𝑫𝑬𝑲 𝑰𝑲𝑨𝑹𝑨; 𝑺𝒉𝒐𝒘 𝑴𝒆 𝑯𝒐𝒘 𝑻𝒐 𝑳𝒐𝒗𝒆 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz