11

113 10 2
                                    

Skręciliśmy w jeden z bocznych korytarzy. Prawie całą drogę do klasy spędziliśmy w milczeniu, najprawdopodobniej na poszukiwaniu jakiegoś tematu. Ten na szczęście nasunął się sam, bo nie ukrywam że ta cisza była dla mnie nie tyle co irytująca a odrobinę krępująca.
- Ali...- zaczął w końcu nieśmiało. Dziękuję ci, wybawco, że nareszcie raczyłeś otworzyć japę.- Ty zdajesz sobie sprawę że nie zaliczyłaś jeszcze sprawdzianu z siatkówki?
F***, akurat teraz se musiał przypomnieć?!
- Wiem, wiem...- odparłam spokojnie, próbując uniknąć wielkiej awantury.
- To...- drążył temat.- Kiedy masz zamiar to zaliczyć?
- No nie wiem, kiedy ci pasuje...
- Jutro rano albo w piątek po lekcjach...
No już lepszych terminów wymyślić nie mógł. Oczywiście żaden z nich mi nie pasował. Na zerówkę nie wstanę, a gdybym została po lekcjach, mój chłopak musiałby godzinę czekać na mnie pod szkołą. Tak źle i tak nie dobrze.
- Um...a nie mogę po prostu na lekcji tego zaliczyć? - próbowałam negocjować.
Trener spojrzał na mnie jak na jakiegoś ducha.
- Ale Ali...- zaczął.- Jak ty to sobie wyobrażasz? Na lekcji to ja mam program do zrealizowania.
- No to się nie dogadamy. Ty masz program do przerobienia a ja inne plany na piątkowe popołudnie. A na zerówkę nie wstanę.
- Ale wiesz, że jeżeli nie zaliczysz tego do końca tygodnia, będę zmuszony wystawić ci jedynkę?
- To nie sprawiedliwe! Na chemii pozwalają mi pisać i poprawiać sprawdziany.
- Przykro mi ale WF to nie chemia. Na moich lekcjach panują nieco inne zasady.
Poczułam, że nie wygram. Postanowiłam ulec mu bez walki, choć wiem, że to zupełnie nie w moim stylu.
- Dobra...- westchnęłam.- Widzimy się w piątek po lekcjach.
- No i super. Jeżeli nie chcesz żeby twój wybranek czekał na ciebie pod szkołą, ja mogę cię odwieść do domu.- zaproponował.
Zmierzyłam go przenikliwym spojrzeniem.
- Nie zarywaj, dobra? Jakbyś sobie nie zdawał sprawy, ja jestem zajęta. - odparłam.
- Nie zarywam.
- To dobrze. - zatrzymałam się przy drzwiach jego klasy. Lekko uchyliłam drzwi, przy biurku siedział jakiś wysoki mężczyzna i zapisywał coś na kartce.
- Chyba ci się coś pomyliło, Ollie. - rzekł Flake wchodząc do sali.
- Otóż nie.- odparł Riedel nie odrywając wzroku od kartki papieru. - Teraz trzecia lekcja.- wstał z krzesła i spojrzał w plan lekcji.- Ty masz zastępstwo z 8b, na dole.
- Wkręcasz mnie, prawda? - dociekał wfista.
- Nie. - odparł Olivier spokojnie. - Poza tym jak byś raz na jakiś czas wszedł na Librusa też nic by ci się nie stało, mój drogi Christianie.
- Jestem na to zbyt leniwy.- zaśmiał się Christian.
- A na zapierdalanie na bieżni to już nie?- zaciekawił się fizyk.
- No na to akurat nie.
- No widzę właśnie.
Wszystko układało się ślicznie, pięknie, gdyby nie to, że uśmiechnięta dotąd twarz sportowca w jednej chwili przybrała niewesoły grymas. Chyba nawet nie tylko ja to zauważyłam.
- Ej, ziomek.- zainteresował się Ollie.- Co ci?
- A nie, nic.- Chris uśmiechnął się sztucznie.- Przypomniało mi się coś...
- Bosz...- Ollie położył dłoń na swoim czole.- Ile razy cię prosiłem, żebyś nie oglądał komedii romantycznych przed snem?
Komedie romantyczne...a pffee...
- Nie rozumiem...co to ma do rzeczy? - nie zrozumiał go biolog.
- A to ma do rzeczy, że tobie zawsze podczas oglądania romansów musi się coś przypomnieć...- ciągnął Riedel.
No i sprawa wyjaśniona.
- Nie oglądałem ostatnio żadnych romansów...
- Hm...a może właśnie grałeś w jednym z nich? - drążył temat Olivier. Zwrócił się do mnie.:- Ali, wracaj na lekcję, chcemy porozmawiać na osobności.
- Okay.- poklepałam trenera po ramieniu. - No nie smutaj już.
Mężczyźni wyszli na korytarz, żeby inni uczniowie nie musieli słuchać ich rozmowy. Ja, zgodnie z prośbą fizyka wróciłam na lekcję.
Z początku oboje stali na przeciw siebie i patrzyli sobie w oczy. Ollie zastanawiał się pewnie od czego zacząć rozmowę.
- To ten...- rzekł w końcu.- Powiesz mi wreszcie co jest powodem takiego twojego nastroju? Zakochałeś się, że tak ci hormony jak u nastolatka buzują?
Blondyn milczał przez chwilę, ale w końcu odparł lekko złamanym głosem:
- No można tak powiedzieć...
- Oh la la!- zagwizdał Ollie. - No i nic nie mówisz? Kim ONA jest?
- No bo ten...cały problem jest w tym, że to nie ONA tylko ON.- tłumaczył się okularnik.
Ollie popatrzył na niego jak na jakiegoś ducha, ale nie dał nic po sobie poznać. Podszedł do niego i położył mu dłoń na policzku.
- Chodzi o Li?- spytał.
- No...tak...- westchnął blondyn.
- Hm...- rozmyślił się jego rozmówca.- Ale ty wiesz, że on ma dziewczynę, którą uczysz?
- No właśnie wiem...
Ollie zamilkł na chwilę i zaczął się nad czymś intensywnie zastanawiać.
- Mam pomysł!- krzyknął po chwili.- Pomogę ci!
- Niby jak?
- Słuchaj.- nachylił się nad jego uchem i rzekł cicho.- Uwiodę ją.
- Co? Ty zwariowałeś, prawda?!
- Nie. Po prostu mi ją zabiorę, będę jej słodził tak długo aż wreszcie wybierze mnie... A wtedy ty i Li będziecie mogli być razem.- Riedel uśmiechnął się wrednie.
- I myślisz, że ona da się tak zmanipulować?
- Proszę cię, czego ona nie zrobi by ugrać pięć z fizyki? No chyba, że tamten tak jej namieszał w głowie, że to czy dostanie się do szkoły średniej w ogóle nie ma dla niej znaczenia.
- Nie wiem czy to dobry pomysł...Wiesz, że to jest podłe?
- Nie interesuje mnie to.- warknął łysy.- Chcesz być z nim, czy nie?!
- No chcę.
- No to siedź cicho i nie dyskutuj! -złapał blondyna za kołnierz i zaczął podduszać.- Rozumiemy się, Christianku?
- T-tak...

𝑼𝑷𝑨𝑫𝑬𝑲 𝑰𝑲𝑨𝑹𝑨; 𝑺𝒉𝒐𝒘 𝑴𝒆 𝑯𝒐𝒘 𝑻𝒐 𝑳𝒐𝒗𝒆 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz