Clary
Stałam właśnie w miejscu gdzie uprawiamy rośliny zaczynając zawzięcie okopywać ziemniaki. Moi rodzice byli zajęci sprawami dotyczącymi miasta, a ja zdecydowałam się pójść na pole i wykopywać ziemniaki za ich obu. Dzisiaj było wyjątkowo gorąco i często robiłam sobie przerwę na to aby napić się wody. Chłopcy w tym czasie łowili ryby wraz z swoimi rodzicami od czasu do czasu posyłając mi przepraszające spojrzenia które ja dzielnie kontrowałam niezadowoloną miną. To dlatego, że obiecali mi pomóc a wyszło oczywiście jak zwykle ,,bo rodzice". To jest wszystkich odkąd pamiętam jedyny argument.
Zrobiło się już późno więc spojrzałam na chłopców którzy świetnie bawili się po pijaku i raczej do domu im się nie spieszyło więc pozbierałam ziemniaki do dużych toreb i ruszyłam w kierunku miasta do naszej spiżarni.
Nie lubię chodzić sama po lesie zawsze się czegoś porządnie wystraszę więc odetchnęłam z ulgą gdy zobaczyłam mury miasta. Weszłam do pomieszczenia które kiedyś chyba było garażem i wrzuciłam torby z ziemniakami. Zamknęłam głośno drzwi i już chciałam iść kiedy usłyszałam dźwięk odpalanej zapalniczki a chwilę później zobaczyłam chmurę dymu na tarasie.- Sama przyniosłaś tu te ziemniaki ? - zapytał lekko zachrypnięty głos który od razu poznałam i chwilę później stanęłam naprzeciw Harrego Bingham'a.
Widziałam go wielokrotnie kiedy tak jak teraz wychodził z domu zapalić i kiedy wychodził wyrzucać śmieci. Kiedyś kojarzyłam go głównie ze zdjęć rodziców i dużo też się od tego czasu nie zmienił. Oczywiście widać po nim, że z pewnością jest nieco starszy ale wciąż zabójczo przystojny. Często z moimi koleżankami dziwiłyśmy się że ani nie ma żony, ani nie wychodzi do ludzi. Niektórzy twierdzą, że całkiem zdziczał co jest nieprawdą ponieważ od czasu do czasu w sekrecie kiedy mam ciężki dzień siedzę z nim i pije piwa lub pale papierosy.
- Tak, a co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie marszcząc przy tym nosem na co Harry się zaśmiał.
- Chcesz bucha? - spytał podsuwając mi papierosa przed nos a ja wyciągnęłam rękę i zaciągnęłam się pozwalając na to aby nikotyna przenikała przez moje ciało.
- Chcesz coś mocniejszego ? - zapytał na co ja wzruszyłam ramionami - to chodź.
Wstałam i ruszyłam za nim do jego domu.
- Allie i Will by mnie zabili gdyby się dowiedzieli gdzie spędzasz czas wieczorami oraz że pijesz i palisz.
- Rodzice zapominają o tym, że sami byli w moim wieku i powinni mnie rozumieć a nie ciągle ograniczać.
- Też tak mówiłem, ale to nie do końca prawda. Kiedyś to zrozumiesz na razie jesteś za smarkata - powiedział Harry szczerząc zęby a następnie upijając łyk piwa na co ja zrobiłam to samo.
- Smarkata - powtórzyłam - przecież to Ty boisz się wyjść do ludzi.
Obserwowałam z satysfakcją jego drgającą z nerwów dolną wargę. Za wszelką cenę próbował trzymać nerwy na wodzy aby mnie nie trzasnąć jednak zawsze dogryzał mi w taki sposób, że ciężko było mi zrozumieć jak to możliwe że on jest w wieku rodziców.
- Nie mam ochoty z nikim rozmawiać, a Ty zajmij się sobą bo jak tak wszystkich będziesz trzymała na dystans to gwarantuje że koledzy wybiorą ładniejsze i mniej pyskate dziewczyny.
- Dlatego wszyscy poszukali sobie parę a Ty zostałeś sam? Smutne ale to pewnie dlatego że zachowujesz się jak dzieciak- powiedziałam patrząc na godzinę. - Muszę iść - dopiłam ostatni łyk piwa i odłożyłam butelkę do śmieci kiedy już trzymałam rękę na klamce Harry powiedział.
- Często jest tak, że to iż do nikogo nie pasujesz, wcale nie oznacza że ktoś Cię nie chcę. Miałem dużo okazji, ale żadnej nie chciałem wykorzystać. Jako przyszła pani psycholog powinnaś to wiedzieć- powiedział spokojnie Harry, a ja nie reagując na jego słowa, twardo otworzyłam drzwi i wyszłam z jego domu aby powoli kierować się do swojego, zanim rodzice zaczną przeszukiwania całego miasta bo nie przyszłam na czas do domu.
CZYTASZ
The Society
Teen FictionTrafili do innej rzeczywistości jako nastolatkowie z różnymi charakterami, przekonaniami i wartościami. Każdy z nich chciał w jakiś sposób zaistnieć. Dzieliło ich wszystko, a łączyło jedno - zostali zatrzymani w jednym świecie bez nikogo dorosłego...