Rozdział 2

605 50 7
                                    


Głośny gwizd dzwonka rozniósł się echem po korytarzu pełnym więziennych celi. Kagami otworzył leniwie oczy, zamrugał powoli i wciąż zaspany wzrok przesunął po otoczeniu. Naprzeciwko niego Sakurai nerwowymi ruchami ścielił swoje łóżko, Kise schodził po drabince z góry, a stanąwszy bosymi stopami na zimnej podłodze, przetarł oczy i ziewnął.

– O co chodzi?- mruknął Taiga, podnosząc się do pozycji siedzącej. Cofnął z niesmakiem głowę, kiedy tuż przed jego twarzą zawisły stopy Aomine.

– Poranna zbiórka – odparł Ryouta.- Sprawdzają obecność, idziemy na śniadanie, a potem do roboty.

– Aha.- Kagami uniósł lekko brwi, odrzucając koc i stając obok Daikiego, który zeskoczył właśnie na posadzkę.

Kise i Sakurai również ustawili się obok siebie – Ryouta naprzeciwko Kagamiego, Ryou zaś przed Aomine, drżąc delikatnie na ciele i unikając patrzenia mu w oczy. Jak Taiga zdążył zauważyć, blondyn był zupełnym jego przeciwieństwem – śmiało wpatrywał się w Kagamiego, uśmiechając lekko, a w pewnym momencie nawet mrugnął do niego zalotnie.

– Witamy panów z dożywociem!- zawołał jeden z trzech strażników, którzy podeszli właśnie do ich celi i stanęli przed kratami.- I pana z dziesiątką – dodał, wsuwając klucz do zamka i otwierając celę.

Kagami spojrzał na nich beznamiętnie. Dwójka strażników trzymająca się z tyłu miała raczej nieciekawe miny, wyrażające ogromną niechęć do wykonywanej pracy. Jeden z nich był wysoki, miał zaczesaną na bok grzywkę i jakby nienaturalnie czystą cerę. Drugi z kolei był raczej niskiego wzrostu, miał krzaczaste brwi i czuprynę brązowych włosów, których każdy koniec zdawał się sterczeć w inną stronę.

Mężczyzna, który wszedł do celi, oparłszy pałkę o ramię, wydawał się być zdecydowanie bardziej pewny siebie. Niższy od Taigi o przynajmniej dziesięć centymetrów, miał szerokie brwi i krótkie, czarne włosy. Jego stalowoniebieskie oczy zdawały się mówić, jak wielu brutalnych rzeczy były już świadkiem.

Strażnik zmierzył każdego z więźniów groźnym spojrzeniem, następnie przesunął go na ich łóżka. Zerknął przelotnie na część toaletową i odwrócił się, kierując wzrok na Kagamiego.

– Nowy! Jak ci się podoba twój pokój?

– Nie narzekam – mruknął Taiga.

– Więzienna dziwka wpadła ci w oko?- rzucił mężczyzna.

Na te słowa Kise roześmiał się swobodnie, spoglądając na strażnika.

– Inaczej mnie wczoraj nazywałeś, kiedy ci obciągałem, Kasamatsu-senpai – powiedział.

– Morda, dziwko – warknął strażnik.- Twoje żarty nie są ani trochę śmieszne. Pięć minut na pościelenie łóżka i przygotowanie się do wyjścia!

To powiedziawszy, Kasamatsu wyszedł z ich celi, zamknął kratę i, obrzuciwszy Ryoutę pogardliwym spojrzeniem, ruszył dalej wraz ze swoimi kompanami.

Kagami postanowił nie komentować ich wymiany zdań. Ostatecznie znajdował się teraz w więzieniu, spodziewał się czy to usłyszeć czy zobaczyć homoseksualne stosunki.

Gdy każdy z nich pościelił już swoje łóżka, zjawili się kolejni strażnicy. Cele ponownie zostały otwarte, wszyscy więźniowie wyszli na zewnątrz i ustawili się w szeregu. Taiga obserwował bacznie swoich współlokatorów, naśladując ich ruchy. Nigdy wcześniej nie był w takim miejscu, nie zdążył jeszcze poznać żadnych zasad panujących w więzieniu.

– Ruszać!- rozległ się czyjś krzyk z końca korytarza. Wszyscy więźniowie odwrócili się w kierunku szerokich drzwi po lewej stronie Kagamiego i, gęsiego, ruszyli przed siebie.

FuriaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz