Idę ulicą oglądam się dosłownie co pięć sekund. Ona za mną idzie. Czy moja "matka" nie czai co oznaczają słowa nie będe utrzymywać z tobą kontaktów?
-czego pani chce?
-przeprosić...- o teraz to jej się o mnie przypomniało...
-hę? Pani tak na poważnie?
-tak... Mam nadzieję że robię to w porę...- i czego się szczerzy jak głupia?
-robi to pani... Zapóźno o moje całe życie
-ale...
-naoglądała się pani zbyt dużo amerykańskich filmów - obróciłam się w stronę drzwi do akademika
-ale-
-nie ma żadnego "ale"!-otwieram drzwi do akademika- i jeśli nienprzestanie pani za mną chodzić oskarżę panią o nękanie-weszłam do wspomnianego budynku głośno trzaskając przy tym drzwiami.
-hę? Coś się stało? -obracam się podchodzę bliżej Francisa
-non... Tylko matka wszędzie za mną łazi
-psychopatka...
-umiesz obrazić kobietę?- delikatnie opieram głowę o jego klatkę.
-jak widać...-spojrzał na mnie tym swoim rozmarzonym wzrokiem. Cholera no nie patrz się tak. Kto ci pozwala się tak patrzeć co? Nikt. No dobra może ja... Ale tak poza tym to nikt!