Kraftboeck

288 19 5
                                    


Teraz jest skok który zadecyduje, które zajmę miejsce. Po pierwszej serii zajmuje pierwsze miejsce z przewagą 1 punktu nad Zajcem.

Timi to bardzo zdolny chłopak lecz jeszcze trochę musi się podszkolić. W przyszłości pewnie będzie osiągał wielkie sukcesy.

W drugiej serii skoczył 124 metry w trudnych warunkach, to był średni skok ale wystarczyło mu na 3 miejsce.

Wystarczy 127 metrów żebym wygrał. Siadam na belkę i czekam na znak od trenera. Kiedy dostaje sygnał odpycham się od belki, biorę rozbieg i odbijam się na progu. W czasie lotu znowu czuję wolność. Wtedy zapominam o wszystkich problemach, które mnie otaczają. Przygotowuje się do lądowania i jest 130 metrów. Piękne lądowanie oraz rekompensata za wiatr.

Jestem pierwszy z przewagą 15 punktów nad Stochem. Od razu podchodzą do mnie Philipp, Daniel, Manuel oraz Gregor. Gratulują mi i ściskają. Jedyne co mnie zdziwiło to to, że wśród nich nie było Michaela, mojego najlepszego przyjaciela.

Chociaż nie wiem czy mogę go tak nazwać. Ostatnio bardzo oddaliliśmy się od siebie. To nie jest to co kiedyś. Znamy się od dawna, zawsze trzymaliśmy razem ale od kiedy zacząłem spotykać się z Marisą stawał się coraz bardziej inny i dziwny. To były drobne zmiany lecz kiedy oświadczyłem się jej zmienił się nie do poznania.

Jakby nie ten sam. Zaczął mnie unikać. Coraz mniej rozmawialiśmy. Mieliśmy kilka razy pokój razem ale nie zostawaliśmy zbyt często sam na sam jak kiedyś.

Po dekoracji pobiegłem do mojej narzeczonej. Ślub mamy brać w sierpniu tego roku. Wręczyłem jej kwiaty oraz zaproponowałem kolację. Jednak Marisa poinformowała mnie, że dzisiaj nie może. Była umówiona z koleżankami na zakupy.

Z każdym zdaniem miałem coraz większe wątpliwości czy oświadczenie się jej było aż takim wspaniałym pomysłem.

Ostatnio zacząłem zauważać, że zachowujemy się bardziej jak przyjaciele. Nie jak przyszłe małżeństwo. Szczerze mówiąc nie czuje już do niej tak silnego uczucia co kiedyś.

Wróciłem do swojego pokoju który dzieliłem z Hayboeckiem. Stał na balkonie bokiem do mnie i wyglądał na złamanego. Bez zastanowienia podszedłem do niego.

- Michi, co jest? - Zapytałem cicho i położyłem rękę na jego ramieniu. Jak poparzony odskoczył trochę na bok. Spojrzał na mnie skanując całe moje ciało zatrzymując się na moich oczach. Patrzył w nie nic nie mówiąc. Widziałem smutek na jego twarzy więc za wszelką cenę chciałem wyciągnąć z niego prawdę o tym dlaczego ma taki humor. - Słuchaj, może nasze stosunki ostatnio dość się ochłodziły ale mimo wszystko jesteś dla mnie bardzo ważny. - Zacząłem powoli i podeszłem do niego. Stanąłem naprzeciw niego i położyłem ręce na jego ramionach. - Co jest? Przecież się przyjaźnimy możesz mi powiedzieć.

- Właśnie o to chodzi. - Spojrzałem na niego kompletnie nic nie rozumiejąc. Pozwoliłem mu dokończyć. - Ja już tak dłużej nie mogę. Po co ja mam żyć... - W tym momencie mu przerwałem.

- Nawet tak nie mów. Masz Claudie, kolegów z kadry i z poza niej, rodzinę, mnie. Wiedz, że nie jesteś sam a to, że w tym sezonie nie idzie Ci najlepiej to nic takiego. Jesteśmy tylko ludźmi. Nikt nie jest idealny. Nie muszę Ci tego tłumaczyć bo sam dobrze wiesz, że są lepsze i gorsze momenty w skokach.

- Mi nie chodzi o skoki. - Odwrócił się do mnie plecami i oparł ręce o barierkę. Następnie spojrzał w niebo, prawdopodobnie oglądał gwiazdy.

- To o co chodzi? - Spytałem wprost nie przedłużając.

- O Ciebie.

Te dwa słowa wystarczyły żeby moje serce zaczęło szybciej bić. Jak w tamtym roku. Wtedy pierwszy raz pomyślałem, że chyba czuje do Michaela coś więcej niż przyjaźń. Że nie traktuje go tylko jakby był moim bratem.

Wtedy miałem wątpliwości co do tego więc zdecydowałem oświadczyć się Marisie. Nie chciałem niszczyć jej życia, swojego a przede wszystkim jego. Przez to, że ja coś poczułem. Nie umiałem tego przyznać. Zbyt bardzo się bałem, że on tego nie odwzajemnia i przez to skończy się nasza przyjaźń.

Nie wiem jak długo zastanawiałem się nad tym wszystkim. Zapomniałem nawet odpowiedzieć Michiemu. On nie słysząc mojej odpowidzi odwrócił sie i pokręcił głową z politowaniem.

- Ty nie możesz ożenić się z Marisą. - Odparł poważnie uważnie mi się przyglądając.

- Dlaczego to mówisz?

- Ona Cię zdradza. Z Karlem. - Jego słowa nijak na mnie podziałały. Nie poczułem złości, zazdrości. Nic. Jakby powiedział mi właśnie o tym, że jutro zamiast słońca będzie pochmurnie. - Możesz w to nie wierzyć. Pewnie jej ufasz bo ją kochasz. - Ostatnie trzy słowa ledwo przeszły mu przez gardło.

- Nie kocham jej. - Słowa same wyszły z moich ust. Były prawdą, cholerną prawdą. Teraz to widziałem. Okłamałem siebie przez te kilka miesięcy po to żeby znowu wrócić do tego samego. - Kocham kogoś innego.

Zdałem sobie z tego sprawę dopiero wtedy kiedy powiedziałem to na głos. Ukrywanie moich uczuć nie mogło trwać wiecznie.

Michi lekko spiął się na moje słowa. Przez chwilę zastanawiał się nad czymś. Znałem go doskonale więc po każdej jego minie lub reakcji mogłem dokładnie rozpoznać co czuje. Był teraz niepewny, wachał się.

- Stef... - Zaczął powoli i złapał jedną z moich dłoni. - Może znienawidzisz mnie przez to co teraz powiem ale...

- Kocham Cię? - Przerwałem mu w środku zdania. Spojrzał na mnie zdziwiony i jakby z nadzieją.

Obym tylko tego nie zniszczył.

Powtarzałem w swojej głowie. Bardzo bałem się tego momentu.

- Ale skąd...

- Kochasz mnie? - Zignowałem to, że znowu mu przerwałem. Niepewnie patrzył na mnie przez kilkanaście sekund po czym skinął twierdząco głową.

Nagle zrobiłem to czego nie planowałem. Jakoś wyszło tak, że go pocałowałem. Po sekundzie zdezorientowany oddał pocałunek i położył rece na moich policzkach.

- To dobrze, bo ja ciebie też. - Wyszeptałem przerywając na chwilę po czym znów połączyłem nasze wargi.

Pierwszy shot tego typu. Jest okej czy tak średnio?

Macie jakieś propozycje na kolejny? Możecie pisać na pv do mnie albo do Mari_mar55

One ShotsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz