Prolog

12 2 0
                                    

Siedziałam przy stole Slytherinu z samego rana wraz z moją przyjaciółką, Reginą.

Co prawda, nie należałam do tego domu, a jedynie do jego odwiecznego wroga, Gryffindoru. Nie wychodziło to zbyt bardzo na moje stosunki międzyrodzinne, ale za to zdobyłam tym dwie przyjaciółki. 

Jedna, jak już wspomniałam, Regina należy do Slytherinu. Nasze rodziny były ze sobą zaprzyjaźnione, przez co ja również przyjaźniłam się z nią od dziecka. Jednego byłam pewna na jej temat, posiadała większość cech Slytherinu, w tym i wredny styl życia. Mimo to potrafiłyśmy się dogadać, a nawet stać się nierozłączne.

Nałożyłam sobie naleśniki i postanowiłam jako pierwsza się odezwać.

– Rozmawiałam wczoraj z Rose w pokoju wspólnym – zaczęłam spokojnie, lecz i tak postanowiono mi przerwać.

– Smith? Ile razy ci mówiłam, byś się do niej nie odzywała, przecież to szlama! – spiorunowałam ją wzrokiem i wzięłam kęs naleśnika.

Rose Smith. Moja druga przyjaciółka, która towarzyszy mi odkąd trafiłam do Gryffindoru. Przy osobach, których nie znała, była nieśmiała, ale gdy się ją poznało, ona sama się otwierała. Muszę przyznać jedno. Jest wartościowym człowiekiem, jak i najlepszą przyjaciółką, która na pewno w razie potrzeby cię nie zostawi. 

Połknęłam jedzenie i poprawiłam Reginę.

– Ona nie jest szlamą, jak już to mugolaczką. Nie mów tak o niej – popatrzyłam na nią zimnym wzrokiem, a ona jedynie wywróciła oczami.

Najlepsze jest to, że nawet jeśli były one moimi przyjaciółkami, to siebie nawzajem nienawidziły. Regina Rose za to, że jest mugolaczką, a Rose Reginę za wredne zachowanie.

– Mniejsza z tym. To o czym rozmawiałyście? – zmieniła temat na ten, który próbowałam na samym początku rozpocząć.

– Powiedziała mi, że Black jej się podoba – postanowiłam nie owijać w bawełnę, lecz od razu przejść do konkretów.

– O nie, Wykluczone! – wzburzyła się – przecież dobrze wiesz,że oni do siebie nie pasują, a zresztą większość dziewczyn na niego leci – oparła się o krzesło pewna swoich słów.

– Może i leci na niego połowa Hogwartu, ale jestem przekonana, że mówisz tak tylko, gdyż boisz się, że nagle nie wyjdzie na twoje i nie będę z Syriuszem – Odparłam – Zresztą wiesz jaka jest sytuacja pomiędzy mną a nim. Może i rozmawiamy ze sobą, ale co najwyżej będziemy tylko przyjaciółmi...

– Wiesz, mi się wydaje, że tak naprawdę go kochasz, ale nie chcesz być niemiła i wolisz oddać go Smith – wysunęła swoją tezę, a ja prawie nie udławiłam się naleśnikiem. 

– Och, dobrze wiesz, że go nie kocham, a jedynie jego... – w tym momencie popatrzyłam się na blondyna siedzącego przy tym samym stole co my. 

– Dokonujesz złego wyboru Zoey...– pokręciła z dezaprobatą głową – Nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę, ale swoim poziomem chamstwa dorównuje prawie do mojego. Czy ty w ogóle sądzisz, że on zwróci na ciebie uwagę? Jesteś gryfonką, a w dodatku zadajesz się z szlamą – posłałam jej lodowate spojrzenie, lecz ona nie przejmując się tym, kontynuowała – Choć racja, należysz do rodziny czystokrwistych, to szalę za przeciw przeważa również to, że zadajesz się z czwórką debili, zwanych huncwotami!

Spuściłam głowę, miała rację. Nie dość, że zadawałam się z zdrajcami krwi, to jeszcze sama nim byłam. A nawet jeśli poprosiłbym o pomoc Reginę, to wciąż on by patrzył na mnie z pogardą.

– Zrozum, Zoey, odpuść sobie, to cię nigdzie nie zaprowadzi. Chyba że szukasz drogi do depresji – powiedziała to łagodnym tonem – Wiesz dobrze, że związek z Syriuszem byłby dla was dobry. Obydwoje myślicie podobno, a do tego wszystkiego mogłabyś go nawrócić, by nie zadawał się ze szlamami i zdrajcami – no tak, ta ciągle swoje.

– Ty nic nie rozumiesz! Dobrze wiesz, że nie mogę tego zrobić Rose. Nie jestem taka... – podniosłam głowę, ale znowu ją spuściłam.

Regina jedynie parsknęła i postanowiła dopowiedzieć się na ten temat.

– A ty ciągle z tą Rose! No tak, w końcu nie obejdzie się bez pomocy! Dlaczego ty musisz być taka dobroduszna? Zrób wreszcie coś dla siebie – ostatnie dwa zdania powiedziała już spokojniejszym tonem.

Westchnęłam.

– Dlaczego nasza rozmowa znowu zboczyła na ten tor? – powiedziałam trochę zachmurzona – chciałam cię jedynie prosić o radę, jak jej pomóc – odparłam.

Resztę śniadania zjadłyśmy w ciszy. 

Przynajmniej zjadła je Regina.

Gdy zjadłam tylko pół porcji swojego śniadania, usłyszałam głośne śmiechu na korytarzu. Zdawałam sobie sprawę, że to właśnie huncwoci postanowili zaszczycić Wielką Salę. 

Nie zwlekając, pożegnałam się z przyjaciółką i przeszłam do stołu Gryffindoru. 

Czasem naprawdę dobre stosunki z chłopakami nie opłacały mi się. Raz, gdy zauważyli mnie siedzącą przy stole Slytherinu razem z Reginą, wyciągnęli mnie z sali i zaprowadzili do pokoju wspólnego Gryffindoru. Potem postanowili wygłosić mi długie kazanie z kim mam się zadawać i że przyjaźń z ślizgonami to nic dobrego.

Także nie narażając się na kolejną podobną sytuację, gdy weszli do Wielkiej Sali, ja już siedziałam przy stole, czekając na nich. 

Jak można było się spodziewać, usiedli tuż obok mnie i każdy z nich się przywitał. Tuż po chwili napięcie będące wewnątrz mnie minęło i razem z nimi śmiałam się z błahych spraw. 

– Zoey, bo wiesz, za tydzień jest wypad do Hogsmeade i czy byś poszła z nami? – to pytanie zadał mi James i wszyscy oprócz Syriusza patrzyli na mnie, czekając na odpowiedź.

– No pewnie! A co jest z tobą? – pociągnęłam lekko za rękaw chłopaka – Syriusz! – krzyknęłam, gdy ten nie odpowiadał. 

Spojrzał na mnie, ale się nie odezwał. Z tego powodu postanowił go wyręczyć James.

– Jest umówiony na randkę z jakąś dziewczyną na błoniach– odparł.

– To wszystko tłumaczy – popatrzyłam na niego, próbując ukryć uśmiech.

– Uwierz mi, nie mam ochoty siedzieć na trawie – burknął.

– To czemu nie powiesz, że masz już jakieś plany– zamyśliłam się – Przecież to nie tworzy problemu– powiedziałam pewna siebie.

Parsknął pod nosem.

– Mógłbym, gdyby nie fakt, że przekładałem to już przez parę tygodni – posłał mi ten okropny uśmieszek, a ja sama wywróciłam oczami. 

Postanowiłam wypić jeszcze sok z dyni i zjeść jabłko. Gdy właśnie po nie sięgałam, poczułam na sobie czyiś wzrok. Zaciekawiona, kto postanowił popatrzeć na mnie, odwróciłam się, by spojrzeć na tą osobę. Był to ten sam blondyn, do którego żywiłam wielkie uczucie. 

Lucjusz...

Szybko odwróciłam wzrok i położyłam swoje dłonie na udach. Od razu odechciało mi się jeść cokolwiek. W tej chwili byłam pełna obaw. 

Co jeśli on usłyszał całą moją rozmowę z Reginą? Nie, to niemożliwe, w końcu siedział na drugim końcu stołu.

Więc, jeżeli to nie było możliwe, to czemu w ogóle na mnie spojrzał?

Świruję... To na pewno był przypadek.

Bad JokeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz