Rozdział 2

8 1 2
                                        

Sobota.
Czas wolny, który miałam zamiar spędzić z odetchnieniem od nauki. Zwłaszcza od eliksirów, sprawiających mi największy problem. Slughorn cały czas przypomina mi mój brak zaangażowanie w sam przedmiot. Jednak co ja poradzę, skoro o wiele łatwiej przyjmuję wiedzę z transmutacji.

Przypominając sobie dzień tygodnia, obudziłam się na łóżku otoczonym kotarą. Usiadłam, a na mojej twarzy pojawił się leniwy uśmieszek. Przeciągnęłam dłonią po włosach, a z moich ust wydobyło się krótkie ziewnięcie. Powolnymi ruchami wygramoliłam się z łóżka i popatrzyłam na budzik stojący na półce nocnej przy łóżku Lily. Kolejna dziewczyna nielubiana przez moją ślizgońską przyjaciółkę z wiadomych przyczyn. Ja, chociaż z nią rozmawiałam już nie raz, to rzadko było to w innym celu niż szkolnym.

Wskazówki wskazywały dość późną godzinę. Gdy uświadomiłam sobie, że jest czas wyprawy do Hogsmeade, zerwałam się natychmiast na nogi i rozejrzałam po dormitorium. Zauważyłam, że jestem tutaj sama. Rose jak zwykle mnie nie obudziła. Zawsze się tłumaczyła, że skoro nie wie co mam w planach, nie będzie mnie ruszać.

Właśnie...

Przypominając sobie, że mam spotkania z grupką osób, szybko przebrałam się z piżamy, w moje ulubione ubranie. Rozczesałam na szybko swoje włosy w kolorze ciemnego blondu, sprawiając,że stały się puszystsze. Wybiegłam z wieży Gryffindoru i po jednym siniaku więcej stałam za dwójką szesnastolatków zawzięcie o czymś rozmawiających. Uśmiechnęłam się do siebie i zgodnie z moją tradycją oparłam się o ich ramiona i skoczyłam lekko do przodu. 

— Jestem — odparłam z uśmiechem, widząc jak Syriusz teatralnie trzyma się za ramię.

— Przytyło ci się Zoey — mój uśmiech powiększył się na jego słowa, a James parsknął cicho pod nosem.

— Jesteś pewny, że chodzi ci o mnie? — uniosłam pytająco brew — Ja tam wcale nie czułam żadnych mięśni. 

— Syriusz ma rację — zgodził się z nim James, a z jego twarzy nie znikał uśmiech — Jesteś cięższa niż ostatnio.

— I ty przeciwko mnie? — złapałam się teatralnie za serce, co wzbudziło krótki śmiech w naszej grupie.

No właśnie, grupie...

— Gdzie jest Remus? — zapytałam zmieniając całkowicie temat.

— Twoja przyjaciółeczka wyskoczyła do niego dzisiaj rano z pomysłem na ich wspólny wypad.

—   A ten oniemiały się zgodził — dokończył za przyjaciela, a ja jedynie kiwnęłam powoli głową.

Widać było, że są rozgniewani na Lupina, bo ich opuścił, choć po części go rozumieli. 
Ja również...
Gdyby Lucjusz miałby mnie zaprosić, też bym zrezygnowała z spotkania z przyjaciółmi. 

Nie chcąc dalej drążyć tego tematu, rozglądnęłam po otoczeniu. Rozpromieniłam się na widok znajomej czupryny. 

— Hej! — krzyknęłam, przez co kilka osób obróciło się w moją stronę — Peter! — chłopak obrócił się i już przyciskał się przez ludzi w naszą stronę.

Pomachałam mu na powitanie z uśmiechem, a chłopacy kiwnęli w jego stronę głową.  Po zebraniu naszej niby pełnej paczki, ruszyliśmy. Rozmawialiśmy na wiele błahych tematów, przeskakując pomiędzy nimi, jak z kwiatka na kwiatek.

Zaprzyjaźniłam się z nimi na trzecim roku, kiedy to próbowali nowe zaklęcie znalezione w jednym z podręczników. 
Tak samo jak reszta dziewczyn z dormitorium padłam ofiarą żartu. Usłyszeli jak przed jedną z lekcji rozmawiamy o kolorach włosów, które na pewno nam by nie pasowały. Wiadome jak to się skończyło.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 20, 2019 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Bad JokeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz