Poranek

1.8K 242 4
                                    

Natura leniwie budziła się do życia, grając swój spokojny, przyjemny dla ucha koncert.
Ptaki dopiero opuszczały swoje gniazda, gryzonie wychodziły z kryjówek, a ukryty w zielonych krzewach lis przeciągnął się. Za to mieszkańcy Zacisza Obłoków byli już gotowi do rozpoczęcia codziennych obowiązków i zajęć. Zostało im jedynie zjeść śniadanie.

Do pomieszczenia wpadało coraz więcej promieni słońca. Oświetlały pokój, w którym dwójka mężczyzn i kilkuletni chłopiec zasiedli niedawno do śniadania. Lan WangJi siedział utrzymując poprawną postawę, wyprostowane plecy; sięgnął go pałeczki i sprawnie ułożył je w palcach, w drugiej dłoni trzymał miseczkę, każdy ruch wydawał się być wykonany z gracją. Lan SiZhui starał się jak mógł, aby spełnić oczekiwania opiekuna. Zaś Wei WuXian... On jak zwykle robił wszystko po swojemu, tworząc rażący w oczy kontrast do swojego partnera.

— A-Yuan chwyć pałeczki poprawnie. Podczas wczorajszej kolacji robiłeś to dobrze — rzucił swoją uwagę Lan WangJi. Jego głos był opanowany jak zawsze.

— On śpi na siedząco — zauważył Wei WuXian, unosząc brew. Przez nieco zaś zawsze przemawiały emocje i w jego głosie dało się usłyszeć lekką pretensję w kierunku partnera.

— Powinien już się przyzwyczaić — stwierdził jedynie mężczyzna w bieli, na co drugi przewrócił oczami.

— To nadal chłopiec. — Spróbował tej metody.

— Każdy w Gusu był kiedyś chłopcem czy dziewczynką — padła momentalnie odpowiedź.

- Ale A-Yuan nie urodził się w Gusu tylko w Qishan Wen – niemal warknął mężczyzna w czerni, zaciskając dłonie na pałeczkach i miseczce z ryżem.

Nigdy nie lubił zasad Gusu Lan. Członkowie Sekty jakby z uwielbieniem przestrzegali je i pielęgnowali. Wszystko chodziło jak w zegarku, a może nawet lepiej! Wei WuXian uważał to za głupotę. Nie można było tu mówić o swobodzie, czuł się tutaj jak więzień; wszystko co sprawiało mu przyjemność było zakazane. Nawet nie wolno było biegać! Przecież to absurd! Przebywanie w Gusu, otoczonym zasadami było jak najgorsza tortura, ale jednocześnie nie mógł odejść. Sam nigdy w tym wcieleniu i pewnie też w żadnym innym, nie przyznałby się, że powodem dla którego znosi te męczarnie jest mężczyzna przed nim. Prędzej odciąłby sobie język niżeli wypowiedziałby te słowa na głos. Uderzyłby głową w Ścianę Reguł, aby o tym nie myśleć.

Lan WangJi jedynie westchnął ciężko, kontynuując jedzenie. Kątem oka spojrzał na małego chłopca, który widocznie speszony rozmową starszych, jadł w ciszy starając się przy tym poprawie trzymać pałeczki, by nie upuścić jedzenia.

Wei Ying na reakcję partnera fuknął pod nosem obrażony. Zadarł do góry brodę i odwrócił wzrok.

Sprzeczali się cały czas. Nieustannie toczyli między sobą potyczki słowne. Potrafili kłócić się o wszystko i nikogo już to nie dziwiło. Większość już nawet nie reagowała na ich wrzaski (choć te dało się słyszeć jedynie ze strony Wei WuXian), przyzwyczaili się i nauczyli to ignorować.

Gęstą jak mgła ciszę przerwało ciche „oj" wydane przez A-Yuana. Chłopiec zastygł z pałeczkami w połowie drogi do ust. Wpatrywał się w upuszczone przypadkiem marynowane warzywo, które teraz spoczywało na śnieżnobiałym ubraniu jego opiekuna.

— Przepraszam — powiedział cicho, spoglądając niepewnie na Lan WangJi'ego.

Zaraz potem Wei WuXian nie wytrzymał i wybuchnął głośnym śmiechem, uderzając dłonią w stół. Jedna z miseczek drgnęła niebezpiecznie mocno, o mało się nie przewracając i wysypując swojej zawartości.

— La-Lan Zhan twoja mina! — zawołał głośno, rozbawiony niemal do łez.

Mina Lan WangJi'ego... cóż była czymś na pograniczu spokoju gór i emocji rwących niczym wodospad. Oczywiście negatywne emocje spowodował bardziej Wei Ying swoją niepoważną reakcją niż niewielka plamka po warzywie. Trzeba przyznać, że taki drobny wypadek go zirytował, ponieważ zaburzał on porządny wygląd jego ubioru, jednak ciche „oj" zdecydowanie złagodziło jego skutki.

— Nic się nie stało A-Yuan — odpowiedział mężczyzna, spoglądając na chłopca. — I proszę nigdy nie bierz Wei Ying'a za wzór. Nie zachowuj się tak niefrasobliwie — dodał jeszcze, spoglądając znacząco na partnera. Czasem jego dziecinność i lekkomyślność przyprawiała go o ból głowy.

— Ej! — oburzył się momentalnie Wei WuXian.

Wschód i ZachódOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz