Rozdzdział 40

431 31 16
                                    

Z Hawkins wyjechałem z prędkością wiatru. Było już ciemno, a ja nic nie mówiłem małej, ani gdzie jadę, ani kiedy wrócę...
Fakt, ze zamierzałem jeszcze zawitać do Joyce, ale teraz nie było już czasu.

Pędziłem na złamanie karku, a gdy przyszedłem do domu...nikogo w nim nie było.
Zadzwoniłem do domu przyjaciółki Jane, tej...Lillian.
Ona z kolei powiedziała mi ze mogę zastać moją zgubę gdzie? Oczywiście! U chłopaka!

Oj teraz wpadłaś dziewczynko, teraz wpadłaś.
Wyciągnąłem jeszcze od dziewczyny adres i już niemalże jedną nogą byłem w jego domu.

Kiedy wpakowałem do jego domu, odruchowo pokazałem plakietkę przerażonym rodzicom, a jego matka pichcąca w kuchni coś pysznego wskazała tylko ręką pokój obok.
W sumie sam mogłem się domyślić, bo gówniarza nie było w całym domu, a tej jedne drzwi były zamknięte.
Wyjaśniłem w biegu całą sytuację i wparowałem z impetem do pomieszczenia.

No nie! Teraz to popłynęłaś!

Przecież oni prawie się lizali!
Nie wiem ile milimetrów odstępu było miedzy nimi, ale on zakleszczył się wokół niej jak waż boa, a ona, cała zarumieniona, trzymała go za twarz jakby miała go co najmniej połknąć.
Tego już ku*wa za wiele!
-Co ty tu...oj to teraz ci się nagrabiło. Wracamy do domu, ale już!

Odwróciła się nie chętnie i wstała z łóżka.
-Już idę Hopper.
-No ja myślę ze idziesz, pędzisz z prędkością błyskawicy!

Zeźlony odwróciłem się i wyszedłem z pokoju.
Zeźlony to mało powiedziane.
Byłem wku*wiony na maksa!

Zawiodłem się na niej.

To Mike nerwy sobie dla niej zdziera i popada niemalże w depresję, a ta dziewczyna się w najlepsze bawi?
Wyszedłem zły z pokoju i przeprosiłem bardzo za zaistniałą sytuację, następnie opuściłem dom.

Chwilę jej to zajęło, ale w końcu dotarła do auta, a ja już obmyślałem sobie, jak to wszystko rozegrać, by jednocześnie nie wygadać się o Mike'u.
Co jak co, może byłem zły, ale nie jestem brutalem. Wiem jak podziałały na nią informacja o jego stanie i nie chcę jej zniszczyć psychicznie.
Jedynie skarcić i zahamować.
Ale i tak pojadę po jej sumieniu.

-Czy ty wiesz co zrobiłaś złego, dziewczynko?
-Wiem co masz na myśli, ale to nie było to na co wyglądało.
Naprawdę, to w takim razie, co poszło nie tak, ze tak to wyglądało?!
-Jak to nie to na co wyglądało?! Prawie przelizałaś się z tym chłopakiem, a ja nie słyszałem o nim słowa od ciebie!
-Ale...
-Ile ty masz lat żeby robić takie rzeczy, co? Taka się czujesz dorosła? Dobrze, nawet jeśli to jestem w stanie to uszanować, ale pomyśl jak będzie czuł się Mike, jeśli kiedy wyjeżdżałaś z Hawkins prawie z nim chodziłaś, a teraz przyprowadzisz jakiegoś obcego chłopaka...Chcesz mu w tak okrutny sposób złamać serce?-w tym momencie już prawie szeptałem. Zrobiło mi się żal tego chłopaka z Hawkins.
Spuściła głowę, a z jej oczu wypłynęły pojedyncze łzy.
Bum! Zrobione.
Jestem takim świetnym ojcem. Doskonale wiedziałem, ze Jane nie jest brutalem i na dodatek umiałem to dobrze wykorzystać.
Tak poporcjować i zdawkować informacje by ją zranić, ale nie złamać.

To dopiero sztuka rodzicielstwa!

-Kiedy będę mogła go odwiedzić?-
Czy ty próbujesz mnie zagiąć?
Pozbawić mnie satysfakcji zadania ci trafionej w punkt kary?
-Przecież co noc go widujesz. Myślałaś ze nigdy nie zauważyłem?-a masz!
Teraz ja pocisnąłem ciebie!

Ale czy...
-A chcesz się z nim widzieć? Tak...naprawdę?
-Oczywiście...kocham go...-
To ostatnie powiedziała tak cicho i niepewnie, przy okazji niesamowicie mocno paląc buraka, ze prawie jej nie uwierzyłem.
-To co dzisiaj zobaczyłem zdecydowanie przeczyło temu co teraz mówisz.
-Powiedziałam ci ze to nie było to na co wyglądało.
-Naprawdę? Wyglądaliście jakbyście byli świeżo przed lub po ostrym stosunku.
-Stosunku?
Japie*dole! No to teraz wdepnąłem!!
-...jakbyście się kochali.
Zapadła grobowa cisza.
Po kilku minutach tej paskudnej ciszy byliśmy na miejscu. Mała poszła od razu do siebie i usiadła na łóżku, patrząc się tępo w ścianę.

Z początku czaiłem się za drzwiami i obserwowałem ją, ale najwyraźniej nieskutecznie, bo po chwili się odezwała.
-Hopper jak masz się tam czaić to już wejdź.
Spaliłem buraka, ale wyszedłem zza drzwi i oparłem się o framugę.
-Co cię tak męczy, mała?
-Mike mnie kocha prawda?
Spojrzała na mnie z taką nadzieją w oczach, ze nawet gdyby tak nie było nie miałbym serca jej odmówić.
-Oczywiście, nawet nie wiesz jak bardzo...
-Dziękuję.
Nie rozumiałem za co dziękowała, ale uśmiechnąłem się i wyszedłem. Wychodząc widziałem jeszcze jak zamyka oczy i chyba przenosi się do Mike'a. Znowu.
Ale ja nie miałem nic przeciwko temu.
Chciałem wrócić do Hawkins.
Potrzebowałem go.
Tak jak ona tego chłopaka...

____________________________________
Challenge na ten rozdział:
Jednym słowem opiszcie...no właśnie.
Jane czy El?
1️⃣challenge
1️⃣słowo
2️⃣dziewczyny
♾odpowiedzi
❤️❤️❤️❤️❤️♾❤️❤️❤️❤️❤️

Milevens wayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz