#18

14.5K 498 34
                                    

Nie ma jej i tu.

- Lydia! - ryk, który usłyszałby nawet głuchy.

- Scott...- usłyszałem za sobą.

- Gdzie był... Co to do kurwy nędzy jest!? - wskazałem na bandaże na nadgarstkach. - Dlaczego to zrobiłaś!?

- Scott... Ja tak już nie mogę. Zamiast kochać to miejsce nienawidzę go. Ty, porwałeś i sypialnia, teraz źle mi się kojarzy. Kuchnia, z Isaackiem. Ja tak nie mogę... Przerwij my tą więź póki mnie nie oznaczyłeś. - nie, nie, nieee

- Nie! Nie możesz mi tego zrobić! Ja cię kocham! Rozumiesz!? Kocham! Wiem, że ty mnie też...

Krzyczałem jak opętany. Ale musiałem, nie może mnie zostawić. Jeśli jej teraz nie oznaczę to mnie zostawi... Bez niej umrę ja i moja Wataha.

- Za chwilę zrozumiesz...- powiedziałem podchodząc do niej. Zacząłem całować jej szyję i zjeżdżałem pocałunkami na obojczyk. Wysunąłem kły i wbiłem w jej obojczyk. Oznaczyłem ją. Bez jej zgody. Krzyczy, płaczę, wyrywa się, ale nie mogę przestać. Za bardzo ją kocham... Nie dam jej odejść. Nie teraz gdy jej tak mocno potrzebuje... Jak tlenu.

- Jak się obudzisz będziesz w połowie moja. A po sparowaniu już całkiem. Śnij o mnie... - głupi. A jak się nie obudzi? Ludzie rzadko wytrzymują oznaczenie z przymusu.

~Doktorze. Do mojego pokoju. Natychmiast~ Wezwałem lekarza... Musi ją zbadać.

- Wzywałeś mnie Alfo, co się stało?

- Oznaczyłem ją bez jej zgody... Po tym jak zrobiła to - wskazałem nadgarstki- i chciała mnie zostawić... Nie mogłem do tego dopuścić.

- Dobrze. Proszę wyjść.

- Nie! Nie wyjdę!

- Alfo, twoja obecność nie pomaga ani mi w badaniach ani jej w odpoczynku.

- Dobra!

Wyszedłem, nie chciałem. Jestem tchórzem...

•Lydia•

Czuje ból, wielki ból w okolicy obojczyka. Jedyne co widzę to białe światło, znowu szpital? Nie, to coś innego. Czy to koniec mojego życia? Nie... Nie może tak być. Co zrobiłam, czemu to zrobiłam? Scott... co się z tobą dzieje teraz, pewnie się martwisz na śmierć.

- Chce się obudzić, chce wrócić do Scott'a, jeszcze nie pokazałam jak bardzo go kocham... - mówię to w nicość, po co? Nie wiem... Może się spełni.

- Lydio, nie bój się, żyjesz i twe rany szybko się goją. Musisz mnie posłuchać bo mam mało czasu. Scott jest ci pisany, nie marnuj tego. Oznaczył cię by cię ratować więc nie gniewaj się na niego zbyt długo. Musisz się z  nim sparować, rozumiesz?

- Kim jesteś? - to jedyne co muszę wiedzieć w tym momencie.

- Nie mamy dużo czasu. Jesteś potomkiem potężnych istot nadprzyrodzonych. Scott nic nie wie, nie może, nikt nie może. Zostaliśmy zamordowani w wielkiej bitwie między wampirami a wilkołakami. Pamiętasz ją. Wtedy nie ratowałaś siostry, miałaś dołączyć do nas w zaświatach jednak Scott cię uratował. Zabrał do watahy, jednak tam byli łowcy i zabrali cię siłą. Zawdzięczasz mu życie. On tobie zresztą też, ty zakończyłaś bitwę.

- Nic  nie rozumiem, proszę mów składniej bym zrozumiała.

- Lydia, zapomnisz to gdy się obudzisz jednak moce się odrodzą. Musisz je ignorować, zapomnieć. Powstrzymam to byś miała normalne życie. Teraz zapomnisz wszystko i wrócisz do Scott'a. Żegnaj, masz długie życie przed sobą u boku ukochanego. Jednak zakończenie cię zadziwi.

- Poczekaj! Wróć... - tyle niewiadomych bez odpowiedzi.


~~~~~~~~~~~~

Wiele zmian w książce

Moja Mała MateOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz