Kakazu jak zwykle pod koniec miesiąca dostawał ataku paniki. Coraz częściej miewał duszności i dręczył wszystkich członków Akatsuki swoimi zawałami.
– Jak tak dalej będziesz marudził to wytnę ci te wszystkie serca i raz na zawsze rozwiąże twój problem... – zagroził mu Tobi.
– Nie wiem czy wiesz, ale nasz skarbiec świeci pustkami. – odpowiedział urażony tym, że nikt nie rozumie jego cierpienia. – A do pierwszego tak daleko!
Tobi westchnął głęboko.
Niestety, Kakazu miał rację, zawładnięcie światem to dość kosztowna inwestycja.
Postanowił, więc ukoić zszargane nerwy finansisty.
Tego pięknego słonecznego ranka, Kisame i Itachi chcieli wybrali się na ryby. Oboje nienawidzili wędkowania, jednakże odkąd Kakazu zabrał im dotacje na jedzenie, żywili się tylko tym co sami zdobyli.
Hoshigaki już miał zarzucać wędkę, gdy nagle przed nimi pojawił się Pain. Poinformował ich, że to właśnie oni zostali oddelegowani do wykonania misji, która miała na celu podreperować ich fundusze. Ot, zwykłe, prościutkie zabójstwo na zlecenie.
– Tylko załatwcie to po cichu i bez żadnych większych kłopotów. – powiedział im na odchodnym.
Kisame skinął głową z uśmiechem i odpowiedział:
– Kłopoty to mają ci, których mamy zabić.
Lubił dzieciaka, ale czasem przesadzał z tym udawaniem ważniaka.
Itachi zaś nigdy za nim nie przepadał, toteż unosząc wyżej głowę spojrzał na niego spojrzeniem Nie ucz księdza pacierza, jestem specem w załatwianiu spraw po cichu. Trzymam, więcej sekretów niż ty masz czakry, gościu.
A Hoshigaki widząc tę pewność w jego oczach czuł, że na pewno nie wrócą w najbliższym czasie.
O ile w ogóle wrócimy, bo z tym pojebem to nigdy nie wiadomo co wymyśli.
*
Dziewczyna zamarła widząc przybyszów. Filiżanka, która miała roztrzaskać się o głowę Itachiego, bezwiednie spadła na podłogę.
Czarnowłosy odwrócił się, by spojrzeć kto wypowiedział słowa już nie żyjesz. Był to jeden z trzech mężczyzn, których widzieli, gdy wchodzili. Teraz już nie siedzieli, a stali z bronią w ręku – kilka metrów przed jego nie doszłą morderczynią.
– No, no Anzu przynosisz wstyd rodzinie. – powiedział ten najgrubszy z całej grupy patrząc na dziewczynę.
Zacisnęła czerwone wargi i przeklęła w myślach.
Jak ja mogłam o tym zapomnieć?
Cóż, sprawa, o której była mowa należała do tych wielkich i ważnych, których ludzie zazwyczaj nie zapominają. Ale Anzu nie mogła sobie przypomnieć, kiedy ostatnio spała dłużej niż cztery godziny.
Toteż tym bardziej nie pamiętała o czymś tak banalnym jak zapłacenie rachunków.
– Pan Koichi nie wybacza spóźnień. – powiedział drugi i oblizując wargę dodał – Teraz czas, abyśmy my wymierzyli cenę.
– Ojejciu... – odparła drapiąc się nerwowo po głowie i zwróciła się do najwyższego z nich – Akinori, nie pamiętasz jak w dzieciństwie...
– Teraz to nie ma żadnego znaczenia. – przerwał jej zimnym głosem. – Musisz pogodzić się z tym, że przez twoje niedbalstwo czeka cię śmierć... Nie rób takiej zdziwionej miny, od początku wiedziałaś jakie będą konsekwencje za nieposłuszeństwo.
Przełknęła głośno ślinę i rozejrzała się nerwowo w myślach wciąż zadając sobie jedno pytanie – Co robić?
Jesteś Shido, musisz coś wymyślić!
Kawiarnia od wieków należała do jej rodziny. Była to swego rodzaju siedziba klanu, ale również neutralne miejsce spotkań dla wszystkich innych mieszkańców wioski. W czasach świetności ludzie bywali tu częściej niż we własnych domach. A tam w lewym kącie, gdzie teraz stoi ten stary dębowy stół.– tutejszy zespół grał muzykę umilając wszystkim czas.
Anzu pamiętała te piękne chwile. Wszak wszystko zakończyło się pięć lat temu, gdy zmarli jej rodzice, dziewczyna mając wtedy lat trzynaście nie potrafiła nawet dobrze liczyć, a co dopiero zarządzać biznesem. Nie pomogła również susza, która tamtego lata doszczętnie zniszczyła wszystkie plony.
Ale wtedy niczym anioł zjawił Koichi – mężczyzna uratował wioskę od głodu i biedy.
Szef Habu pomógł jej prowadzić kawiarnię, choć z każdym rokiem coraz bardziej zmieniał ją w kolejną spelunę dla zbiegłych shinobi.
A teraz miał zamiar całkowicie zlikwidować to miejsce.
Akinori podszedł do niej bliżej. Anzu spojrzała bojaźliwie, w te kiedyś tak piękne, a dziś tak okrutne, szmaragdowe oczy.
I pomyśleć, że ja go kiedyś kochałam.
– Nie martw się, dziewczynko. – powiedział głaszcząc ją po głowie. –Twoi przodkowie będą z ciebie dumni.
Śmiem wątpić.
Tymczasem większość gości zdążyła opuścić już lokal spodziewając się krwawej rzeźni. Tylko dwóch przybyszów dalej siedziało na swoich miejscach.
– Itachi... Proponuję taktyczny odwrót. – powiedział ściszonym głosem Kisame. – I tak narobiłeś już za dużo zamieszania.
– Nie wiem o co ci chodzi. – odparł zdejmując pojedynczy odłamek porcelany ze swojej szaty.– Ja nie widzę żadnego zagrożenia.
– Ciekawe, dlaczego... – zaczął ironicznie Kisame. – Pewnie, dlatego, że widzisz tylko ścianę! Jakbyś się odwrócił to...
– Żryj sernik i nie pierdol – przerwał mu Itachi. – Nie po to zapłaciliśmy tyle hajsu, żeby teraz opuszczać to miejsce z powodu jakiś miejscowych zatargów.
Kisame westchnął głęboko. Ciasto wyglądało apetycznie. Zwłaszcza, że kradzione zawsze smakuje najlepiej. Korzystając z chwili nieuwagi zakradli się do lady i chwycili to co było najbliżej.
Ale to tylko, dlatego, że Kakazu nie daje nam dofinansowania na posiłki, a na głodnego nic dobrego. Zwłaszcza mordowanie.
– Gdybym tylko dostała, więcej czasu na pewno bym zdążyła. – powiedziała dziewczyna.
– Nie, czas na negocjacje dawno minął. – odparł mężczyzna. – Teraz musisz zapłacić swoim życiem.
– ... Jak wrócimy do bazy, to też taki zrobimy . – zarządził Itachi. – Chociaż trzeba będzie skądś wykombinować jajka, bo Sasori, ten pieprzony maniak omletów...
Kilkadziesiąt metrów dalej, jeden z ninjów wyjął swój miecz i przejechał ostrzem po policzku dziewczyny.
– Dobra, chcę zamówić dokładkę, kelner... kelner...gdzie jest do cholery... – mówił poirytowany Itachi z uniesioną do góry ręką pstrykając palcami.
– Nie martw się... – powiedział mężczyzna znowu oblizując wargi. – Nie zabiję cię od razu.
Itachi odwrócił się i spojrzał w oczy przerażonej dziewczyny. Przez chwilę zastanawiał się, czy powinien uratować swoją niedoszłą oprawczynię.
A niech cierpi...
CZYTASZ
Kawa [Itachi x OC]
ФанфикMieli to załatwić po cichu i bez zbędnych awantur Tak jak Pain im przykazał. Ale kawa była zbyt gorzka... A ona zapomniała zapłacić rachunków.