Kisame i Itachi właśnie szli w stronę kafejki, dzień był wyjątkowo upalny, toteż zaczęli rozprawiać na temat globalnego ocieplenia. Niebiesko-skóry cały czas gestykulując, mówił tonem poważnego filozofa:
– Moim zdaniem ten typo przegina, jak tak dalej pójdzie, to za trzydzieści lat cały nasz świat zamieni się w pustynię, więc po co mamy...
Urwał w połowie, słysząc zduszony pisk Itachiego, który przypomniał dźwięki wydawane przez łasiczkę.
Spojrzał na postać, która wyłoniła się kilka milimetrów od stopy czarnowłosego i również wydał dźwięk wyrażający niedowierzanie połączone z przerażeniem.
Nie było bardziej irytującej osoby niż ten lizus – kapuś Zetsu. Kisame nigdy go nie lubił, ale po tym jak naskarżył do Tobiego o jego nielegalnym zapasie słodkich napojów – stał się jego śmiertelnym wrogiem.
Ale to dla twojego dobra! Przecież wiesz, że od tego robi się próchnica!
– Mogę wiedzieć, co zatrzymuje was tak długo w tej spokojnej wioseczce? – zapytał swoimi upierdliwie
– Nie, nie możesz – odparł Kisame. – Ale jeśli chciałeś iść z nami na kawę, to mogłeś po prostu zapytać... I tak byśmy ci odmówili.
Zetsu zupełnie zignorował jego wypowiedź, w duchu obiecując sobie, że naskarży na niego do Tobiego. Unosząc wyżej głowę, powiedział:
– Jeśli do jutra nie wrócicie do naszej bazy, to spalę tę wioskę!
-- Wybacz, ale jest nam to bardzo obojętne -- stwierdził Kisame
- Nie chciałem tego robić... -- powiedział Tobi. -- Ale nie pozostawiacie mi wyboru! Jeśli nie wrócicie, to stracisz całą swą kolekcję muszelek.
Niebiesko-skóry podszedł do niego i trzęsąc go za ramiona, powiedział:
– Ty barbarzyńco! Nie można tak grać na ludzkich uczuciach...
Ale on zupełnie nie przejął się jego uczuciami. Znów znikając w ziemi, uśmiechając się szeroko powiedział Do jutra, panowie.
Kisame był załamany.
– Od początku mówiłem ci, że to zły pomysł – mruknął pod nosem Itachi próbując ukryć swe rozczarowanie.
Mimo wszystko do końca wierzył, że to mogłoby się udać.
Kilka dni wcześniej
Kisame szukał go już od dobrych kilku godzin. Zaczynały boleć go już nogi. A kiedy już całkowicie stracił nadzieję, udał się nad klif, gotów się zabić, uznawszy, że skoro jego przyjaciel, zapewne już nie żyje, to dla niego również nie ma miejsca na tym świecie.
– Witaj, przyjacielu!
Nie podobał mu się ten przyjazny ton. To nie było w stylu Uchihy.– Mam pewien genialny plan – oznajmił.
– To nie ma prawa się udać, ale...
– Nie zaszkodzi spróbować, prawda?
I oto znów stali na tym samym wzgórzu, gdzie podjęli tę najgorszą decyzję w życiu.
– Idź już – powiedział Itachi i patrząc w dół, w stronę wioski dodał – Ja muszę jeszcze coś załatwić.
– Tylko błagam, zrób to szybko – odpowiedział. – Nie chce stracić moich muszelek!
Itachi skinął głową. Kolekcja muszelek była najcenniejszym skarbem, który należało chronić za wszelką cenę.
***
W Ukrytej Wiosce Trawy znów zapanował spokój. Kafejka Urocza Kawusia znowu zaczęła funkcjonować, tym razem jednak Anzu, zamieniła obskurne czerwone fotele na nowe, piękne krzesła. Zmieniły się również godziny funkcjonowania lokalu – przed dwunastą można było co najwyżej pocałować klamkę.
Itachi właśnie dopijał swoją kawę.
– Za gorzka? – zapytała podejrzliwie.
Uśmiechnął się delikatnie i pokręcił głową.
– Absolutnie nie – odparł. – Nareszcie jest idealna.
Uniosła brew do góry i spojrzała na niego pytająco. Nie musiał nic więcej mówić. Wyraz jego twarzy odpowiadał na wszystkie nurtujące ją pytania. Zrozumiała. Dostrzegła to w jego oczach. Podeszła do niego i objęła go.
– Muszę odejść... – powiedział. – Ale obiecuję, że kiedyś tu jeszcze wrócę.
I ostatni raz ją pocałował.
Opierając się o framugę, ze łzami w oczach patrzyła, jak odchodzi.
Machała do niego drżącą dłonią, lecz on nie odwrócił się ani razu.
Nie chciał, by zobaczyła jak płacze.
Mijały dni, tygodnie, miesiące i lata.
Nigdy nie dotrzymał obietnicy.
*
– Czasem naprawdę chciałbym rzucić tę robotę. – powiedział Kisame, gdy szli w stronę swojej bazy.
I to był ten jeden z niewielu przypadków, gdy Itachi się z nim w stu procentach zgadzał.
Nikt nienawidził Akatsuki bardziej niż jego członkowie.
CZYTASZ
Kawa [Itachi x OC]
FanficMieli to załatwić po cichu i bez zbędnych awantur Tak jak Pain im przykazał. Ale kawa była zbyt gorzka... A ona zapomniała zapłacić rachunków.