Stale i niezmiennie, jak od kilku tygodni, przed państwem Dynie!
Ósmy album Helloween, na którym skład pozostał ten sam, został wydany 14 kwietnia 1998 roku i znów utwierdził wszystkich w przekonaniu, że kryzys minął i legenda dalej żyje i trwa.
Andi przy mikrofonie radzi sobie świetnie, Weiki i Grapow na gitarach po prostu wymiatają z solówkami, Markus to Markus, czyli kochana buba, która pisze świetne kawałki, a Uli za garami - brak słów na ten cud natury.
Ciekawą rzeczą na tym albumie jest piosenka napisana w całości po łacinie (język magii, który uwielbiam). Weiki po raz kolejny udowadnia, że jest absolutnie wyjątkowym i niezastąpionym tworem, który ze swoimi umiejętnościami przypomina bardziej boga niż człowieka (co ja brałam).
Utwory:
1. Deliberately Limited Preliminary Prelude Period in Z (Kusch)
2. Push (Kusch) (powiedzcie na głos tytuł i autora, umieram ze śmiechu)
3. Falling Higher (Deris/Kusch/Weikath)
4. Hey Lord! (Deris)
5. Don't Spit on My Mind (Deris/Grosskopf)
6. Revelation (Deris/Kusch)
7. Time (Deris)
8. I Can (Weikath/Deris)
9. A Handful of Pain (Deris/Kusch)
10. Laudate Dominum (Weikath)
11. Back on the Ground (Deris/Weikath)
12. Midnight Sun (Weikath)
Ten rozdział wychodzi mi bardzo krótki, więc postaram się coś pogadać bez sensu albo co.
Pierwszy utwór to instrumental i serio jest zajebisty. Push jest takie trochę agresywne i mocne, podoba mi się. Falling Higher ma super riff, jeden z lepszych. Hey Lord! jest chyba jedną z bardziej znanych piosenek z tego albumu. Don't Spit on My Mind jest spoczko, Revelation znów z pazurem, lubię kiedy Andi śpiewa w ten brutalny sposób, taki niby krzyk, tak jak w Push. Time jest spokojniejsze, balladowe. I Can to kolejny klasyk (zauważyłam, że te piosenki, które są według mnie super, napisał w większości Weiki, you are doing great, sweetie). Handful of Pain ma fajne harmonijne party. Laudate Dominum ogólnie wypada świetnie przez tą łacinę. Back on the Ground też jest bardzo spoko, a Midnight Sun to kolejne cudeńko Weikatha.
Mi osobiście bardzo się podoba, a wam?
vvv
Gibsony, papieros, znajdźcie mi takiego faceta... Albo żyrafę z Deanami i włosami na żelu... ale to w swoim czasie...
Okulary Andiego 🤣 i biały Gibson Weikiego... I te ruchy, on zawsze był baletnicą
Na koniec coś w temacie okładki, z czego śmiałam się jak pojebana (credits to @time.of.the.oats na IG):
YOU ARE READING
Let's talk about music... 🖤 recenzje 🖤
Non-FictionNudzi ci się? Szukasz czegoś do posłuchania? Albo po prostu lubisz słuchać ludzi mówiących z pasją? Jeśli tak, to zapraszam do mojego małego świata, w którym liczy się tylko muzyka.