dwa

942 98 22
                                    

   Yoongi siedział

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


   Yoongi siedział. Na parapecie. Tak po prostu. Chciał pomyśleć. Najchętniej to chłopak wyszedł by przez okno i wskoczył na płaski kawałek dachu, ale nie chciał martwić mamy. Zawsze karciła go za to i mówiła, że pewnego dnia zleci, a ona będzie załamana. Nic tak nie działało na chłopaka, jak to że przez jego działania mama będzie smutna. Już i tak dużo smutku dała jej śpiączka swojego syna.

   Co do Yoongiego, to nocą myśli o wszystkim. Tak jak znaczna większość społeczeństwa. Kiedy Słońce nie pokazuje się na niebie, a tylko odbija swoje promienie, ludzie jakby czują się nie widoczni. Jakby wtedy ich myśli nie zostały by oczytane czy skradzione przez kogoś innego.

Tej nocy Yoongi myślał o swoich przyjaciołach. Pisał do nich na kontach społecznościowych, ale również w formie wiadomości SMS. Odpowiedzi od dwóch dni nie dostał. Szczerze, to przez pierwsze dwadzieścia cztery godziny martwił się, że zmienili numer lub coś im się stało. Później stwierdził, że najprawdopodobniej mają go gdzieś. Tak jakby już zapomnieli o nim. Yoongi czuł, że coś jest nie tak i pewnie stracili już nadzieje, że jeszcze żyje. Rozumiał to, pewnie gdyby to spotkało Namjoona czy Jacksona, sam stracił by nadzieję po paru tygodniach. Będzie musiał z nimi porozmawiać w szkole.

O godzinie trzeciej czterdzieści siedem, stwierdził, że przestanie rozmyślać o dziwnych i mało sensownych rzeczach. Oparł się o swoje kolana i rozejrzał się po okolicy. Cisza i spokój, no bo co innego o tej godzinie może się dziać? Tym bardziej w jego nudnej okolicy.

Miauczenie. Yoongi na sto procent usłyszał miauczenie. Zdezorientowany, otworzył okno i rozejrzał się. Po prawej stronie, na krańcu dachu siedział kot. Znaczy, chłopak nie widział go dokładnie, bo w ciemności widział tylko jego zielonkawe oczy. Zaciekawiony powoli wyciągnął rękę w stronę ślepi. Po chwili poczuł wilgotny nosek, który próbował zdefiniować do kogo należy owa dłoń. Kiedy kiciuś nie wyczuł zagrożenia wtulił główkę w rękę chłopaka. Po paru minutach drapania zwierzaka, Min wycofał się. Chciał zamknąć okno, lecz łokciem przypadkiem zrzucił z parapetu długopis. Schylił się i sięgnął po niego. Gdy wstał, żeby dokończyć poprzednią czynność. Zauważył, że kot siedzi w jego pokoju, na parapecie, przed nim.

— Jah, kocie. Wracaj do swojego domu. – pomachał ręką w stronę nadal otwartego okna, aby pokazać mu drogę wyjścia. Lecz kot tylko patrzył się na niego z ciekawością. – A rób co chcesz.

   Westchnął czując zmęczenie, odwrócił się i poszedł do łóżka, mając nadzieję, że szybko zaśnie, a zwierzątko pójdzie sobie z jego okna. Kiedy wiedział, że zaraz zaśnie, poczuł jak coś mizia go po ręce, aż to puchate coś przejechało Yoongiemu po policzku.

— Kocie, kurcze pieczone, nie masz bliższej rodziny? – zirytowany i jednocześnie zmęczony Min, odwrócił się na plecy.

   Chwilkę później zwierzę podeszło jeszcze bliżej chłopaka i ułożyło głowę dokładnie w szyję Yoongiego. Brunet lekko zachichotał, ale nic nie powiedział. Przez ciepło, które poczuł ze strony kota, wreszcie zasnął i już więcej stworzenie nie przeszkadzało mu.

be real | sopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz