II

132 8 1
                                    

Przybycie kompanii wzbudziło mieszane uczucia. Z jednej strony, wieśniacy wiedzieli czym taka wizyta jadących na wojnę rycerzy grozi. Niekiedy niemiła uwaga, próba sprzeciwu albo i samo krzywe spojrzenie wystarczyło, by doszło do chłost, kradzieży, gwałcenia, a czasem palenia. Wszyscy siedzieli tedy cicho i schodzili gościom z drogi, mając nadzieję, że na wyjedzonym do cna gulaszu i wychędożonej starostowej córce się skończy. Z drugiej jednak strony, gdy w wiosce stacjonuje kompania kilkudziesiedziu żołnierzy, to jakoś bezpieczniej się spi.
Zwłaszcza gdy w okolicy rzekomo grasuje groźna bestia.

Tak, wioskowi obawiali sie grabieży i gwałtów, w końcu zbliżała się spora wojna, a na wojnach, zwłaszcza sporych, o prawa chłopów mało kto dbał, ale Gelfrod zaraz po rozmowie ze starostą zwrócił się do swych ludzi i powiedział im tak:
— Iść już mi spać do stodoły kurwie syny, bo wstajemy szybciej niż słońce i przywitamy z uśmiechem romantyczny wschód, a jak pierwszy kogut zapieje, a któryś z was nie będzie jeszcze gotowy, to bat na woły od starosty wezmę i dupę przetrące! 

Tak powiedział, a żołnierze rozkaz wykonali bez szczególnego przymusu. 
Podróżowali nieustannie od czterech dni i to od rana do wieczora, do tego nadeszła zimna pora i deszcze, więc wszyscy byli wymęczeni i przemarznięci. A słoma w stajni była łożem królewskim w prównaniu z nocowaniem pod namiotami i po jaskiniach w taki ziąb, jak to musieli robić do tej pory. Tempo podróży było uwarunkowane koniecznością szybkiego dotarcia. Był termin i kapitan musiał się go trzymać. To i sie trzymał.

*

— Rany boskie! Skąd pan to ma!? – Dziewczyna machnęła głową rozsypując bezładnie jasne włosy, uniosła się na przedramionach lekko przestraszona.

— To? Ha! – Mężczyzna odrzucił kołdrę w dół ukazując swój prawy bok i całą, nagą górną część ciała dziewczyny – To pamiątka po...tym, no...skolopendromorfie. Wielkie bydle. Wiesz, moja droga, co to jest?

Dziewczyna otworzyła buzię, a jedyne w pomieszczeniu światło ze stojącej nieopodal świecy oświetliło jej powiększone oczy, a także malutkie piersi i szczupły brzuch.

— Wnioskuję po reakcji, że nie słyszałaś...proponuję więc odsapnąć, widzę żeś zmęczona, a w ramach odpoczynku opowiem ci o tym – Gelfrod walnął się zamaszyście na plecy. Zamiast jednak zacząć odpoczywać położył dłoń na piersi dziewczyny, po czym wtulił twarz w drugą.

— Czy panu nigdy dosyć, sir? Toć już chyba trzecią godzinę tu jesteśmy! Serce mię zaraz nie wytrzyma, odpocząć przecie mieliśmy. A i o tym sklopenmorfje miałam usłyszeć. Niechże pan przestanie! – potrząsnęła tułowiem dziewczyna, przez co piersi podskoczyły niewinnie, co dało efekt odwrotny do zamierzonego.

— Ja nie tak zaprawiona jak pan, sir – powiedziała z rumieńcem, gdy wielka, opalona masa się od niej w końcu odkleiła.

— Dla żołnierzy sir jestem. Mów mi po imieniu, Gelfrod. A co do tego – pogładził szeroką i długą bliznę na boku – to trzeba ci wiedzieć, że skolopendromorf to paskudne bydle jest! Pod ziemią się porusza, wyczuwa uderzenia o nią. Jest ponoć w stanie rozróżnić dokładnie co po ziemi łazi, a także ilość żarła potencjalnego. Rozróżni ci bez problemu konia od dwu ludzi. Krasnoluda od elfa i tak dalej...

Dziewczyna słuchała w skupieniu. Fakt, że wymuszony kochanek nie wspomniał nic o wyglądzie, znacząco utrudniało nieobeznanej wyobrażenie sobie bestii.

— Brr...strach pomyśleć, co? Idziesz sobie ziemniaki szpachelką wykopywać, a tu dwa metry pod ziemią, wielki, długi, z ostrzami niczym noże rzeźnickie – Gelfrod z każdym słowem zwiększał napięcie, akcentował, a dziewczynę pokryły nowe krople potu – a jak uklękniesz, pochylisz głowę coby ziemniaka wyrwać, to nagle, spod ziemi HAPS!

Wiedźmin: W Słusznej Sprawie [Zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz