Diana rozmawiała na korytarzu szkolnym ze swoimi znajomymi. Właśnie skończyła się lekcja matematyki, a następny był wf. Nagle do grupy podeszła pewna znajoma jej blondynka z grubymi brwiami. Na policzki Diany wpłynął lekki rumieniec, a ręce zaczęły się pocić.
- Ania!
- Cześć, Diana - przywitała się - masz teraz wf, prawda?
- Tak, a co? - na pytanie odpowiedział uśmiech pod nosem Ani.
- Chodź - dziewczyna chwyciła krótkowłosą za rękę i pociągnęła za sobą.
- G-gdzie idziemy?
- Zobaczysz.
Kiedy patrzyła na ich złączone ręce, serce Diany zatrzymało się na moment, żeby potem zacząć bić z kilkukrotnie zwiększonym tempem. Możliwe też, że przy tym robiło najróżniejsze akrobacje.
Ania kierowała się ku wyjściu ze szkoły. Diana już zrozumiała, co to oznaczało - wagary. Jednak nie protestowała. Za czas spędzony wspólnie z blondynką zrobiłaby wszystko, ba, nawet dałaby się pokroić. Zrobiłaby wszystko, żeby zobaczyć jej duże, niebieskie oczy... nie. Diana odgoniła tę myśl. Przecież niedawno skończyła poprzedni związek, bynajmniej nie z jej woli, a teraz umawiając się z kimś innym, pokazałaby swój brak lojalności. Przecież Helena do niej wróci.
Musi wrócić.
Tymczasem dziewczyny wyszły już ze szkoły.
- Co masz po wf-ie?
- Huh? - inteligentnie odpowiedziała Ani - ach... religię.
- O, to też możesz opuścić. Wspaniale, mamy już dwie godziny!
Diana nie martwiła się już konsekwencjami. Liczyło się tylko tu i teraz, z Anką. Spędzała właśnie czas z osobą, przez którą nie mogła się skupić. Z osobą, która sprawiała, że jej serce zaczyna bić w nienormalnym tempie. Z osobą, która aktualnie była jej sensem życia. Z osobą, za którą szalała, oraz osobą, w której była zauroczona, mimo, że odrzucała od siebie tę myśl.
- A co z twoimi lekcjami?
- Nie przejmuj się nimi - powiedziała Ania - to nie są moje pierwsze wagary. Pamiętam jak pierwszy raz zerwałam się z dwóch ostatnich lekcji, tylko dlatego, że chciało mi się spać.
Diana zaśmiała się pod nosem, w trakcie gdy Anka ciągnęła ją do tylko jej znanego celu. Drogę spędziły na miłej rozmowie. W końcu dotarły do kawiarni. Weszły do środka. Podłoga była drewniana, ściany ciemnozielone, do połowy przykryte boazerią. Wisiały na nich jakieś obrazki, a czasem podpierał regał z książkami. Fotele i krzesła otaczały okrągłe stoliki. Ania poszła w głąb lokalu, a za nią Diana. W końcu usiadły. Po paru minutach podeszła do nich szczupła kelnerka z długimi, ciemnymi włosami.
- Co dla was? - powiedziała znudzonym głosem - O, cześć Ania - przywitała się zauważywszy znajomą twarz.
- Hej, Zuza. Dla mnie to, co zawsze. A dla ciebie, Diana?
A więc to dziewczyna pomyślała kelnerka. No cóż, trudno. Gdyby Diana byłaby chłopakiem, leciałaby na nią. Jednak znając orientację Ani, postanowiła nie mówić tego na głos. Ponadto, postanowiła jej pomóc.
- Hmm, nie wiem. Co polecacie?
- Proponuję zestaw dla par. Zapłacicie nawet mniej.
- Świetnie! - Ania zaklaskała w dłonie - w takim razie poprosimy zestaw dla par!
Diana kopnęła Ankę pod stołem w kostkę.
- Co to ma znaczyć? - powiedziała zdenerwowana, kiedy kelnerka już odeszła.
- A co, nie podoba ci się?
Teraz albo nigdy pomyślała Ania i położyła rękę na tej należącej do drugiej dziewczyny. Diana jednak gwałtownie poderwała się, wyrywając przy tym swoją dłoń.
- Nie - powiedziała nerwowo - nie mam ochoty się szmacić, sorry. To jest chore! - wykrzyknęła przeciwko sobie i własnym uczuciom.
Anka momentalnie poczuła się jak jej serce właśnie nieodwracalnie połamało się na miliony malutkich kawałeczków. Jej oczy były z niedowierzania szeroko otwarte, a ciało jakby sparaliżowane. Przecież wcześniej się jej podobało, przecież... myślała gorączkowo patrząc na plecy odchodzącej dziewczyny. Chciało jej się płakać na myśl, że jutro jej już tu nie będzie i prawdopodobnie więcej nie zobaczy krótkowłosej.
Diana za to odchodziła czując się jak morderca. Czuła, jakoby właśnie zabiła dotąd wesołe serce Ani. Miała wielką ochotę zawrócić i rzucić się w jej ramiona szlochając i przepraszając za swoją głupotę. Może za tydzień lub dwa będzie miała odwagę spojrzeć jej w oczy. Lecz na razie odchodziła nienawidząc samej siebie i zastanawiając się, czemu to ona zawsze wszystko psuje.
Czy to zawsze będzie się tak kończyć? myśli.
Niepewnie wychodzi z kawiarni. I stało się.
Diana uciekła.